Skocz do zawartości

Wesprzyj serwis, wyłącz reklamy  
1 raz na nowej odsłonie? | Problemy z zalogowaniem?






* * * * * 1 głosów

Jak ugryźć prawo autorskie?

Napisany przez Dark_Raptor, w Newsy, Fotografia 20 listopada 2012 · 2 135 wyświetleń

prawo autorskie fotografia
Miało być o czymś innym. Jednak wczorajszy dzień, mówiąc delikatnie, dość mocno mnie wkurzył. Okazało się, że jedna z osób działających na forum, wykazała się niezwykle kiepską znajomością tytułowego tematu i "zapożyczyła" materiały mojego autorstwa do działalności komercyjnej. Gdy próbowałem wyegzekwować swoje prawa, zostałem oskarżony o szantaż (sic!) i "robienie z igły widły". W bezpośredniej rozmowie wyszło, że osoba ta nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co tak naprawdę zrobiła (i chyba nadal pozostaje w tej błogiej nieświadomości). W jej wypadku postanowiłem sprawę puścić w niepamięć, ale od instytucji, która chciała zarobić na mojej pracy, będę ściągał pieniądze po dobroci lub z pomocą ZPAFu...

...ale czemu o tym piszę? Ta krótka rozmowa uświadomiła mi jak kiepska jest wiedza na temat tego prawa w społeczeństwie, w tym również wśród terrarystów. W dzisiejszych czasach każdy może być twórcą, warto więc wiedzieć, że prawa każdego mogą być łamane i jednocześnie sami możemy nieświadomie (lub świadomie) je łamać. We wpisie tym zamieszczę kilka zagadnień, które warto mieć w pamięci...

Przede wszystkim zdefiniujmy utwór/dzieło. Wg. definicji to: każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Tak więc definicja jest bardzo szeroka i jej szczególnymi przypadkami nie będziemy się zajmowali. Utwór jest chroniony prawem autorskim, a to ostatnie jest regulowane odrębną ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. Jest to dość rozbudowany tekst, którego nawet nie zamierzam w całości lub we fragmentach przytaczać. Ważne jest to, że wyróżniamy dwa rodzaje praw:

-prawa osobiste

-prawa majątkowe

Prawo osobiste jest niezbywalne. Ma je każdy autor swojego dzieła/utworu. Nie może ich przekazać innym, nigdy nie wygasają. Prawo to pozwala na powiązanie autora z jego twórczością. Tak więc oglądając obraz "Słoneczniki" Van Gogha, wiemy że są jego dziełem, bo każda reprodukcja, wystawa, prezentacja, musi informować o autorze dzieła. To samo tyczy się książek i cytatów, utworów muzycznych itp. itd. Co ciekawe to prawo bywa nagminnie łamane, ale o tym później.

Prawa majątkowe są troszkę inne. Zakładają, że autor ma prawo korzystać zarobkowo ze swego dzieła. Prawa te można zbyć na rzecz innych osób/instytucji, ale wymaga to umowy. Te prawa wygasają w 70 lat po śmierci twórcy, a ustalono właśnie ze względu na nagminne naruszanie praw twórców i nadal jest ono najczęściej łamane.

Jeśli zdarzyło się Tobie umieścić w ofercie allegro lub na witrynie komercyjnej zdjęcie "zapożyczone", "znalezione" w sieci, właśnie dokonałeś/-łaś kradzieży i słowa w cudzysłowie są zwykłymi eufemizmami. Aby zrozumieć ten mechanizm postawmy się w miejscu autora, i tu podam przykład ze swojego podwórka. Zdjęcia które oglądacie wymagają sporo poświęceń. Samo zdjęcie rzadko przekazuje historię, która rozgrywa się za nim, a bywa że jest ona znacząca lub dość zawiła.

Przed naciśnięciem spustu migawki autor musi posiadać sprzęt, nierzadko wart duże pieniądze. Aparaty, obiektywy, lampy, karty pamięci, pierścienie pośrednie, mieszki, dyfuzory, statywy, okablowanie, akumulatory... i kupa innych akcesoriów. Czasami ta kwota ma więcej niż trzy zera, a jakoś te pieniądze trzeba było najpierw zarobić. Potrzebny jest też komputer i oprogramowanie - kolejna kupa kasy. Twórca musi też poświęcić swój czas (wyjazd w plener, przygotowanie sesji, zrobienie zdjęć, obróbka itp.), a czas to też pieniądz. Bywa, że jedno ujęcie to 3 lata jeżdżenia w jedno miejsce i długie godziny spędzone w terenie.Tak więc fotografowanie to spora inwestycja, bywa że deficytowa, czasem przypłacana zdrowiem. Nie powiem ile wyrzeczeń wymagało i nadal wymaga ode mnie i żony, aby móc te inwestycje realizować. Moment w którym sprzęt zaczyna się amortyzować z zarobków jest fajny, ale potrzeba było na to sporo czasu. Podobnie wyjazdy w plenery. Gdyby nie pomoc finansowa, wiele projektów nigdy nie zostałoby zrealizowanych.

Osoba, która bierze sobie takie zdjęcie wysila się niezwykle mocno. Ctrl+C i Ctrl+V, czyli kopiuj-wklej. Pracochłonne zajęcie, wymagające ogromnych nakładów finansowych i czasu. Zdjęcie ląduje jako ilustracja oferty, komercyjnej strony WWW i po sprawie. Czy widzicie tu jakąś dysproporcję? Złodziej, zwłaszcza taki, który nie ma najmniejszego pojęcia o fotografii, nawet nie zdaje sobie sprawy ile tak naprawdę jest warte każde zdjęcie.

W powszechnej świadomości materiał chroniony jest prawem autorskim, gdy widnieje na nim znaczek copyright ©. W domyśle, jeśli znaczka nie ma, to można sobie ze zdjęciem robić co tylko dusza zapragnie. Błąd! Od 1994 r. każdy utwór jest chroniony, czy ma znaczek copyright, czy nie. Tak więc pieczołowite wycinanie znaków wodnych i podpisów ze zdjęcia jest tylko dowodem na świadomą kradzież, a w żaden sposób nie chroni złodzieja przed karą. Wycinając podpis, łamiemy dodatkowo osobiste prawo autorskie, pozbawiając dzieła informacji o twórcy. To już podchodzi pod plagiat, zwłaszcza jeśli materiał, bez stosownej informacji, ląduje jako element naszej pracy (choćby wspomnianej strony WWW).

Niestety znajduję w sieci swoje zdjęcia z pieczołowicie powycinanymi podpisami, lądujące w bardzo różnych miejscach, czasami modyfikowane, bywa, że w dziwaczny sposób, który bardziej je oszpeca niż "poprawia". Takie "bezdomne" zdjęcia jeszcze chętniej są "pożyczane" przez złodziei i wszystko toczy się dalej jak śniegowa kula...

Podsumowując, jakie ma to konsekwencje i czemu to służy?
-Przede wszystkim warto wiedzieć, że chcąc wykorzystać w dowolny sposób jakiś znaleziony w sieci materiał, obowiązkiem takiej osoby jest dotrzeć do autora by uzyskać jego zgodę i by mieć pełne dane autora.
-Jeśli użycie materiału ma mieć charakter komercyjny: czy to strona WWW sklepu internetowego, jakiejś oferty edukacyjnej itp. to bezwzględnie należy mieć zgodę twórcy i ew. odkupić od niego licencję na wykorzystanie zdjęć, tekstu itp.
-Czasami zdjęcia oznaczone są znaczkiem CC (Creative Commons), autor informuje nim, że pozwala na ograniczone (lub całkowite) użycie, czasem również do celów komercyjnych, pod określonymi warunkami. Najczęściej wystarczy informacja o autorze i źródło jego strony/obrazka.
-Konsekwencją jest narażenie się na spore koszty. Nawet 10 krotna standardowa stawka za zdjęcie + ew. koszty sądowe. Jeśli autor jest rozchwytywany i sporo sobie liczy za zdjęcia, robi się z tego spora kwota.

A w kwestii praktycznej. W dobie upowszechnienia aparatów cyfrowych i internetu, niemal każdy stał się twórcą i jednocześnie sam stał się potencjalnym celem złodzieja. Warto wiedzieć, że każdy ma prawo do powiązania jego dzieła z jego nazwiskiem i ew. do uzyskiwania korzyści majątkowych z produktów swojej twórczości. Biorąc sobie czyjeś zdjęcia nie okradasz "bezosobowego" ZAiKSu czy jakiejś "złodziejskiej" korporacji producenckiej, czym lubią się chlubić piraci. Okradasz najczęściej bezpośrednio twórcę, a jednocześnie państwo (ja np. od każdej umowy odprowadzam podatki). Gdy tego rodzaju sytuacje stają się coraz częstsze, powoli dochodzę do wniosku, że albo będę zmuszony walić ogromny znak wodny na środku foty (co znacznie zdegraduje jej odbiór), albo w końcu zapiszę się do ZPAFu i zacznę gonić firmy, które w bezczelny sposób pozwalają sobie na kradzież i nic sobie z tego nie robią. Niby szkoda na to nerwów, ale gdy włożyło się w coś ogromne środki, a inni żerują na tym za darmo... to chyba coś jest nie fair?

PS. Róbcie zdjęcia w negatywach cyfrowych (RAWach), przy ewentualnym zatargu macie bezsporny dowód co do prawa własności i autorstwa zdjęcia.




I mnie zdarzyło się, że ktoś sobie "zapożyczył" jedno z moich zdjęć. Zdjęcie na moją prośbę ów złodziej (nie bójmy się tego słowa) usunął ze swojego bloga, natomiast moje tłumaczenia zostały oczywiście wyśmiane, że niby to w głowie mi się poprzewracało, itp. ;) Od tamtego momentu jednak zostawiam znak wodny na zdjęciach starając się by był w miejscu, które trudniej wystemplować. Może nie uchroni to przed ponownymi przywłaszczeniami, ale choć troszkę odstraszy.
A przecież wystaczy napisać maila, albo zadzwonić... autorzy, bywa, że nawet ci bardziej znani, bardzo często zgadzają się bez najmniejszych problemów.
Dziękujemy Darku za czytelne wyjasnienie zagadnienia. Jest to bardzo ważna sprawa i nie należy odpuszczać swoich praw do zdjęć.
Ja również spotykam się bardzo często z tym iż wchodze np: na Allegro i w przeróżnych ogłoszeniach znajdują się moje zdjęcia.
Nie dawniej jak w zeszłym tygodniu znalazłam swoje fotki w ogłoszeniu sprzedaży aparatu fotograficznego. I napisałam do własciciela ogłoszenia email ale okazał się wyjątkowym " egzemplarzem" i musiałam poruszyć temat dalej w administracji Allegro.Poskutkowało. A wczoraj nawet dostałam email z przeprosinami od tegoż sprzedającego.
Pozdrawiam
Nie ma sprawy :)
Dzięki wielkie za wyjaśnienia:)

Czyli gdym chciał wydać książkę i potrzebował kupić kilka zdjęć to muszę się liczyć z ceną 100-200zł za jedno zdjęcie?

Jak pisałem, to zależy od kogo kupujesz. Może być znacznie taniej i znacznie drożej. Bywa, że początkujący autorzy mogą dać swoje zdjęcie za samo "nazwisko" przy fotce i ewentualny egzemplarz autorski (wysłanie tego jest w dobrym tonie, choć nie zawsze realizowane).

Później wydawnictwo kupuje już materiał ode mnie i autor zdjęć nie czerpie zysku ze sprzedaży książki?
Ewentualnie można jakąś umowę podpisać, aby zdjęcia były podpisane i autor zdjęć miał % ze sprzedaży książki?

To już zależy od umowy. Czekam teraz na wydanie książeczki w której z żoną jesteśmy współautorami z Katarzyną Stoparczyk z 3 programu PR. Tam otrzymałem pieniądze za zdjęcia i tekst, bez dalszego % od sprzedaży. Ale już dodruk, czy nowe wydanie może oznaczać dodatkową umowę i dodatkowe pieniądze. Jeśli książka jest w całości autorska (ew. część zdjęć zakupione) można wynegocjować z wydawnictwem % od sprzedaży. Autorom fotek przysługują pieniądze z umowy (jednorazowo, chyba że inaczej ustalono) i ewentualnie przy dalszych wydaniach (jeśli to też zaznaczono w umowie).
Czyli gdym chciał wydać książkę i potrzebował kupić kilka zdjęć to muszę się liczyć z ceną 100-200zł za jedno zdjęcie?
Później wydawnictwo kupuje już materiał ode mnie i autor zdjęć nie czerpie zysku ze sprzedaży książki?
Ewentualnie można jakąś umowę podpisać, aby zdjęcia były podpisane i autor zdjęć miał % ze sprzedaży książki?
Z reguły list do Allegro wystarczał, bu po kilku godzinach taka aukcja zniknęła. W razie odmowy lub wątpliwości, zapytywałem, czy w tym wypadku "serwis Allegro godzi się na bycie paserem i czy wyraźnie, na piśmie odmawia reakcji na informację o popełnieniu przestępstwa", w tym wypadku reakcja była jeszcze szybsza. Oczywiście warto mieć pod ręką link do publikowanego wcześniej zdjęcia i dobrze, jeśli info na nim jest zgodne z naszymi danymi na Allegro.

Co do zdjęć. Zależy kto i ile sprzedaje. W tej chwili standardowo do publikacji książkowych wydawnictwa skupują po ok. 100-200zł. Dużo zależy od autora, ale ja w tej górnej półce na pewno się nie mieszczę ;) Przy większych zamówieniach schodzą upusty. Można też sprzedawać zdjęcia na serwisach stockowych (np. Shutterstock). Tam rozrzut, w zależności od sposobu wykorzystania zdjęcia, waha się od 0,25 do ponad 28$.
Dobrze, że poruszyłeś tą sprawę. Przeglądając allegro naprawdę można chwycić się za głowę widząc ilość "zapożyczonych" zdjęć.
Na forum też kilka razy czytałem tematy, że ktoś wykorzystał zdjęcie innego forumowicza bez jego zgody w aukcji. Niestety allegro nie zawsze takie aukcje usuwa (bo w sumie musiało by najpierw mieć twarde dowody do kogo należy zdjęcie).

A tak z ciekawości - ile kosztuje wykupienie praw do zdjęcia?

Przeszukaj mój blog

użytkownicy przeglądający

0 zarejestrowanych terrarystów, 1 gości, 0 anonimowych terrarystów

Ostatni odwiedzający






© 2001-2024 terrarium.pl. Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są wykorzystywane do emisji spersonalizowanych reklam. Więcej. Korzystając akceptujesz Regulamin.