Skocz do zawartości

Wesprzyj serwis, wyłącz reklamy  
1 raz na nowej odsłonie? | Problemy z zalogowaniem?






- - - - -

W drodze. Czyli jak najlepiej podróżować, będąc terrarystą-fotografem?

Napisany przez Dark_Raptor, w Podróże 02 grudnia 2013 · 2 827 wyświetleń

podróż droga transport wędrówki podróżowanie polowanie bilety samolot zdrowie planowanie noclegi
Już niedługo, na blogu, zamieścimy relacje z kilku naszych wypraw. Zanim jednak pojawią się te opisy, krótki wstępniak z poradami dla podróżników.
W sieci znajduje się wiele stron, źródeł informacji dla tych, co nie lubią siedzieć w miejscu. Zapewne lepszych, bogatszych w pomocne porady, aktualniejsze. Można więc ten wpis potraktować jako zbiór oczywistych „komunałów”, ale być może ktoś znajdzie w nim coś ciekawego dla siebie, jakąś inspirację, a może też coś, na co nie zwrócił wcześniej uwagi planując wyjazd.

Darek i Kornelia


Terrarysta – groźny (?) termin

Ze względów bezpieczeństwa i by nie być źle zrozumianym za granicą (np. wszystkim Poland myli się z Holland), staramy się nie używać tego terminu. O pomylenie z terrorystą bardzo łatwo i lepiej nie mieć dodatkowych atrakcji ;) Z drugiej strony, ciekawe hobby to dobry temat na rozmowę i poznanie interesujących ludzi. Nowe znajomości, to jedna z fajniejszych stron podróżowania.



Zima w lecie


Czas, czas jest najważniejszy

Zanim zaplanujemy podróż, warto zapoznać się z warunkami panującymi w interesującym nas rejonie o konkretnej porze roku. O ile w Europe nie ma z tym większego problemu, to już na innych kontynentach jest to dość ważny czynnik. Ważny, bo może znacząco wpływać na obecność konkretnych, interesujących nas gatunków zwierząt oraz na warunki noclegów. Warto jednak wiedzieć, że i niespodzianki się zdarzają. Trafiliśmy raz na śnieżycę w Norwegii… w połowie sierpnia! Innym razem w Azji, w porze deszczowej, trafiło się tylko kilka dni lekkich opadów. Czasami pora roku, potencjalnie sprzyjająca, może być dość kiepskim wyborem. Środek lata nad Morzem Śródziemnym, to niby piękna i słoneczna pogoda. Jednak zdecydowanie lepszą porą do obserwacji bezkręgowców jest maj i czerwiec, gdy temperatury nie są tak wysokie, jeszcze jest trochę bardziej wilgotno i roślinność jest bujniejsza.

Planować można do woli, ale niestety z reguły, o porze wyjazdu decyduje rytm pracy. Najczęściej musieliśmy wpasowywać się w przełom lipca i sierpnia.



Borneo


Ustalanie priorytetów

Jadąc gdzieś, warto już na samym początku ustalić priorytety. Wyprawa krajoznawcza może znacząco różnić się od wyprawy przyrodniczej. Inaczej planuje się czas, miejsca pobytu, wydatki. Warto by wszyscy członkowie ekipy zdawali sobie z tego sprawę i doszli do konsensusu. Przykre niespodzianki, gdy ktoś chce siedzieć w dżungli, a jest zmuszony ciągle zwiedzać zabytki (lub vice versa) nie powinny się zdarzać. Podróż ma być przyjemnością dla wszystkich.



Petronas Towers


Plan strategiczny, plan taktyczny

Przed wyjazdem, to chyba „oczywista oczywistość”. Kupmy mapę (najlepiej w jak najlepszej skali odwzorowania), poklikajmy w Google Earth czy Google Maps, kupmy jakiś solidny przewodnik, przeszukajmy portale podróżnicze. Im więcej poczytamy o celu naszej wyprawy, tym lepiej. Warto zapoznać się z miejscowymi atrakcjami. Każdy kraj ma kilka takich „obowiązkowych” punktów programu, które muszą znaleźć się na naszej trasie. Są to i zabytki, osobliwości krajobrazowe, jak i miejsca występowania ciekawych zwierząt i roślin. To co dodatkowo znajdzie się pomiędzy tymi punktami, ile czasu tam spędzimy, często ustalamy już na miejscu w zależności od rozwoju sytuacji.



Przelot


Transport

Jak się dostać TAM i z powrotem. Regułą jest, że transport to największy wydatek podczas naszych wojaży. Po Europie najwygodniej poruszać się samochodem, dalej pozostaje już tylko samolot. Pierwszy wariant pozwala nam na niemal całkowitą niezależność. Jedyny koszt to paliwo lub nocleg, a to dlatego, że wszystko co jest nam potrzebne bierzemy ze sobą.

Drugi wariant narzuca sporo ograniczeń, niestety są one przeważnie nie do obejścia. Można jednak próbować odbyć podróż jak najniższym kosztem. Warto szukać okazji z dużym, nawet półrocznym, wyprzedzeniem, na różnego rodzaju portalach oferujących przeloty (np. esky.pl). Czasami można się zdziwić, jak relatywnie tanio da się podróżować. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie zawsze w odpowiednim terminie. Nasz typ, co prawda nie mieliśmy okazji skusić się na tę ofertę, właśnie z braku czasu, to przelot do Skandynawii w obie strony po 20zł!

Czasem warto też korzystać z połączeń promowych. Tu również trafiają się okazje, ale bardzo różnie z tym bywa. Na miejscu możemy mieć okazję korzystać z innych środków transportu. W zależności od kraju, ceny bywają diametralnie różne. W Europie pociągi mogą być piekielnie drogie. Dla odmiany, autobusy w Azji, a nawet i taksówki, śmiesznie tanie. W ostatnim przypadku dobrze jest mieć smykałkę do targowania się. „Biali” turyści otrzymują często na wstępie bardzo wysoką cenę, którą jednak można zbić do niskiego poziomu. W wielu krajach da się jeździć stopem, gdzieniegdzie oczekuje się jednak za to „prezentu” w postaci jakiejś kwoty pieniężnej. Nie jest to jednak regułą.



Z namiotem na krańcach świata


Noclegi

To najczęściej drugi, po transporcie, koszt w naszym budżecie… ale nie zawsze. Podróżując po Skandynawii z namiotem, podczas dwóch, blisko miesięcznych wypraw, zapłaciliśmy za pole namiotowe zaledwie raz. Tak, to nie błąd, tylko jeden raz! Dzięki możliwości biwakowania pod chmurką, w niemal dowolnym miejscu. Norwegia, Islandia, Finlandia, choć to bardzo drogie kraje, są chyba najbardziej przyjaznymi turystom pod tym względem.

Branie noclegów w hostelach lub tanich hotelach to też niezłe rozwiązanie. Czasami można trafić na bardzo kiepski standard, czasem na nieoczekiwanie wysoki. Przed podróżą warto poszukać okazji na portalach rodzaju hostelworld.com. Dzięki przejrzystej ofercie, systemie rekomendacji, można znaleźć coś dla siebie. Nocleg za 10-30 zł, nawet w centrum miasta, nie jest niczym niezwykłym.

Przed podróżą koniecznie należy sprawdzić jak uregulowano przepisy dotyczące biwaków. Bezpiecznie założyć, że najczęściej można to robić tylko w wyznaczonych miejscach. Nawet tam, gdzie jest to możliwe „za darmo”, istnieją pewne ograniczenia.



Smażona szarańcza


Wyżywienie

Zanim wsiądziesz do samolotu lub samochodu, koniecznie zrób kwerendę i sprawdź ceny w docelowym miejscu. Bez tego można przeżyć przykrą niespodziankę. Ceny wyżywienia w zachodniej i północnej Europie mogą być zabójcze dla naszego portfela. Jednak i tam nie jesteśmy na straconej pozycji. Jak w niemal każdym kraju, możemy natknąć się na dyskonty, gdzie część produktów jest relatywnie tania.

W wielu krajach bywa odwrotnie. W Azji, jedzenie było tak tanie, że mieliśmy możliwość do woli eksperymentować i folgować swojemu apetytowi. Egzotyczność potraw i owoców tym bardziej temu sprzyjała. Warto odwiedzać też targowiska. Targując się (bo często turystom dyktuje się ceny „z sufitu”) można zakupić sporo przysmaków i wyżywić się tanim kosztem.

Tam gdzie można, staramy się brać ze sobą tyle aprowizacji ile się da. Liofilizowane jedzenie, puszki, konserwy, trudno psujące się owoce i wędliny, nieśmiertelne „chińskie” zupki. Da się na tym wyżyć przez dłuższy czas :) Przed podróżą należy sprawdzić czy w którymś kraju, docelowym lub tranzytowym, któryś z naszych produktów nie jest zabroniony. Np. na Islandii obowiązuje zakaz wwozu produktów mlecznych i mięsnych. Dodatkowo, mogą obowiązywać limity ilości wwożonego jedzenia (w rzeczonej Islandii tylko 3 kg na głowę).



Defilada


Co kraj to obyczaj

Chyba nie trzeba nikomu przypominać, że za granicą każdy jest „ambasadorem” swojego kraju. Jak ciebie widzą, tak ciebie piszą i bywa, że nieodpowiedzialne zachowanie krajanów (lub Twoje) odbije się później na innych.

Niestety, nie jest to może specjalną regułą, ale w Europie dość łatwo było namierzyć Polaków. Pomaga w tym zwłaszcza głośne, ostentacyjne zachowanie, np. słyszane już z daleka, charakterystyczne zwroty, jak „ku…a” itp. ;) Skutecznie zniechęcają otoczenie i kreują wizję naszych krajanów, jako niesympatycznych ludzi. Kilka razy najedliśmy się niezłego wstydu, gdy na spokojnym kempingu „swojak” uruchamiał radio na cały regulator, lub się zataczał z wiadomych względów ;)

Zapewne liczne próby przemytu nielegalnych towarów powodują, że np. podróżujący na Islandię Polacy, mają niemal 100% szansę przejść przez gruntowną kontrolę celną. Trwa ona nawet kilka godzin i obejmuje „wybebeszenie” całego samochodu (z wprowadzaniem psa węszącego włącznie). Gorzej od nas mieli chyba tylko Turcy.

Zatem przed podróżą warto zapoznać się z miejscowymi zwyczajami i prawami, aby jak najrzadziej popełniać faux pas. Jest to szczególnie ważne w krajach o zupełnie odmiennej kulturze, gdzie zwyczajny dla nas gest, może mieć zupełnie odmienne znaczenie dla miejscowych. Znając reguły rządzące daną społecznością i dostosowując się do nich, możemy zyskać szacunek, a przynajmniej przyjazne nastawienie lokalnych mieszkańców.



Sprzęt


Sprzęt

Zależy od celu naszej wyprawy. Namiot, karimaty, śpiwory, maszynka gazowa, naczynia, sztućce, latarki, repelenty, nóż/scyzoryk… lista jest długa. Warto mieć coś w zapasie w przypadku „niespodziewanych okoliczności”. Plecak, to jeden z najważniejszych elementów. Nie warto na nim oszczędzać, bo musi być wytrzymały, odporny na warunki środowiska i wygodny dla naszych pleców. W zasadzie raczej skoncentrujemy się tutaj na sprzęcie fotograficznym i terenowym, który może się nam przydać w podróży i pracy.

Jeśli chodzi o sprzęt foto, to ważną sprawą jest to, czy będziemy go nosić na plecach i czy mamy jakiś środek transportu. W pierwszym wypadku, musimy znać swoją kondycję i stan pleców, w drugim możemy w zasadzie brać wszystko „jak leci”. My, najczęściej dysponujemy samochodem, ale już lecąc samolotem, musimy optymalizować ciężar bagażu (aparaty i obiektywy zawsze lądują w podręcznym – dla bezpieczeństwa). Przy kontroli aparat z najcięższym obiektywem wieszamy na szyi, laptopa bierzemy pod rękę. Wielu przewoźników nie liczy tego sprzętu do wagi bagażu, przez co można zabrać na pokład ze sobą ciut więcej.

Na podstawie własnych doświadczeń, możemy napisać, że nasz najczęstszy ekwipunek składa się z:

1. Szkła standardowego (zakres 24-80 mm), do większości dokumentacji fotograficznej z podróży.

2. Krótkiego, lekkiego teleobiektywu (zakres 70-300 mm), do zbliżeń i fotografii przyrodniczej. Jest jednak sporo konstrukcji, które dają większy zakres i są optymalnym rozwiązaniem dla piechurów (np. 18-200, 18-300 itp.). Nie trzeba wtedy brać dwóch obiektywów – standardu i tele.

3. Szkła ultra szerokokątnego (zakres 10-30 mm), do krajobrazu, zdjęć w ciasnych pomieszczeniach.

4. Szkła makro. Niektórym wystarczy czasem opcja „makro” dostępna w wielu obiektywach (skala odwzorowania 1:2 lub jeszcze słabsza). Wtedy można ograniczyć ciężar o kolejny „słoik”. W naszym wypadku, makrofotografów, to jednak najważniejszy element ekwipunku.

5. Dwie lustrzanki (bo fotografują dwie osoby). Zawsze jest to też jakiś back-up w przypadku awarii.

6. Kompakcik, bo z lustrem nie wszędzie się wejdzie, a czasem nie chce się go nosić na plecach lub szyi. Dodatkowo może to być sprzęt do fotografii podwodnej (lub ze specjalnym pokrowcem), który pozwoli nam na eksplorację niedostępnych lustrzankom miejsc.

Do tego dochodzi cały osprzęt, akumulatory, ładowarki, kable, lampa, leciutki statyw (czasem kupujemy go już na miejscu, po przylocie), filtry… troszkę tego się zbierze. Koniecznie przydadzą się jakieś pokrowce przeciwdeszczowe i zestaw do czyszczenia aparatu. W pewnych sytuacjach ratuje życie :)

Bardzo ważną sprawą jest też możliwość archiwizacji zebranego materiału. Mając talię kart SD/CF nie musimy się specjalnie niczym martwić. Warto jednak zadbać o jakiś bank zdjęć lub laptopa. Ten ostatni pozwoli nam na kontakt ze światem, zwłaszcza tam gdzie mamy dostęp do Wi-Fi.

Nie zapominajmy o zadbaniu o możliwość ładowania sprzętu. Jeżdżąc samochodem i nocując pod namiotem, rzadko mamy dostęp do prądu. Na szczęście w sieci jest mnóstwo ładowarek samochodowych. Zasilamy tak laptopa, akumulatory aparatowe, paluszki do lamp i latarek itp. Można też skorzystać z pomocy na stacjach benzynowych lub w centrach informacji turystycznej, ale czasem za użycie gniazdka elektrycznego, każą sobie płacić. Nie zawsze też pozostawienie tak rzeczy, na 2-4 godziny, może być bezpieczne. Okazja czyni złodzieja.

Dla terrarysty przyda się też sprzęt terenowy do odłowów. Czerpak entomologiczny, sito entomologiczne to niemal obowiązek. Do tego zestaw probówek, moczówek. Czasem można zabrać się z zestawem do wabienia na światło. Z „chemią” do zatruwania/konserwacji okazów bywa różnie. Najlepiej zaopatrzyć się już na miejscu, by uniknąć problemów podczas kontroli.



Ciepłe ubranie to podstawa.


Ubranie

W zależności od rejonu gdzie jedziemy. Na północ, ciepło, wodoodpornie i „oddychająco” (membrany), na południe lekko, przeciwdeszczowo i przewiewnie.

Nie będziemy polecać żadnej marki, czy konkretnego modelu. Podobnie jak w przypadku plecaka, nadmierne oszczędzanie może przynieść odwrotne do oczekiwanych skutki. Warto włożyć trochę pieniędzy w dobre buty, spodnie i kurtkę. Zwłaszcza jeśli wybieramy się w góry lub na daleką północ.



Czerpakowanie


Łowienie zwierząt i przewóz przez granicę

Temu celowi ma w zasadzie służyć cały sprzęt terenowy, ale trzeba mieć kilka rzeczy na uwadze.

- Należy sprawdzić, czy odłów i transport nie wymaga specjalnych pozwoleń. W każdym innym wypadku stajemy się zwykłymi kłusownikami. W niektórych krajach grożą za to surowe konsekwencje, z więzieniem włącznie (a chyba raczej nikt nie chciałby „przetestować” więzienia w Turcji czy Pd-Wsch Azji). Jeśli chodzi o owady, to ciekawą stroną, informującą o koniecznych pozwoleniach/procedurach jest ta: http://www.theskepticalmoth.com/collecting-permits/ .

- Unikajmy obszarów i gatunków chronionych. W zasadzie naszym obowiązkiem jest zapoznanie się z tą problematyką przed podróżą. Czasami można nawiązać współpracę z miejscową uczelnią/placówką badawczą i działać pod ich egidą. Mając taki „kwit”, możemy mieć wstęp do miejsc na warunkach niedostępnych zwykłym turystom. Należy pamiętać jednak, że należy to zrobić z odpowiednio długim wyprzedzeniem. Łatwiej mają osoby studiujące/pracujące na polskich uczelniach.

- Jeśli nie łowimy okazów w celach naukowych, nie mamy doświadczenia z daną grupą jako obiektami hodowli, lepiej polowania sobie darować. Jeśli tylko możemy, nie przyczyniajmy się do ograniczania miejscowej bioróżnorodności. W naszym wypadku, najczęściej chwytamy okazy do celów fotograficznych, później wypuszczamy je w miejscu schwytania. W ten sposób „wilk jest syty i owca cała”.

- Przetrzymując/transportując żywe okazy, co jest oczywiste, musimy zapewnić im optymalne warunki.



Parada


Miejscowe atrakcje

Koniecznie należy odwiedzić miejscowe centrum informacji turystycznej. Bywa, że strony internetowe są mocno nieaktualne lub miejsce/wydarzenie jest znane tylko lokalnie. Przeglądając ulotki i foldery, można odkryć wiele lokalizacji wartych odwiedzenia lub okazji do poznania kultury, o których nie mieliśmy pojęcia podczas przygotowań do podróży.

Muzea, świątynie, parki narodowe, czasami zwyczajne dzielnice (nowoczesnych biurowców lub slumsy), często tak odmienne od naszych, zapewnią sporo atrakcji i np. pomysłów na interesujące zdjęcia. Zamiast siedzieć i smażyć się na plaży lub wędrować do identycznego, jak wszędzie, centrum handlowego, lepiej eksplorować i oglądać ile tylko się da.



W zdrowym ciele, zdrowy duch


Zdrowie

Apteczka i podstawowy zestaw opatrunkowy + zestaw leków na różne okoliczności, na pewno towarzyszą nam podczas podróży samochodem. Podróżując samolotem, bierze się tego znacznie mniej, pamiętając jednak o ewentualnych „kwitkach” (najlepiej po angielsku) aby nie mieć problemów podczas kontroli.

Testowanie lokalnej kuchni oznacza równocześnie styczność z zupełnie odmienną mikroflorą bakteryjną. Leki osłonowe i ew. przeciwbiegunkowe pomogą w „tych” sytuacjach. Ciekawostką jest to, że podczas jednej z wypraw do Azji, jedliśmy niemal wszystko, nawet niemyte owoce na bazarkach. Bez najmniejszych problemów żołądkowych. Innym razem, jedno z nas dość mocno się struło jedzeniem, które teoretycznie nie powinno było zaszkodzić. Warto to mieć na uwadze, ale nie panikować. Jedząc na wyjeździe hamburgery czy pizzę w sieciowym barze szybkiej obsługi tracimy znaczącą część naszej wyprawy – doznania smakowe.

Na kilka tygodni przed podróżą, a lepiej i wcześniej, warto zapoznać się z listą obowiązkowych lub proponowanych szczepień. W zasadzie wszędzie warto mieć aktualne WZW A i B, tężec i błonicę. W przypadku Afryki i niektórych krajów Ameryki Pd. Trzeba być przygotowanym na spore wydatki. Na miejscu dobrze mieć ze sobą repelenty (nawet za dużo niż za mało). Żółta febra czy malaria to jednak nie zwykłe „przeziębienie”, a choroby, które mogą skończyć się w pewnych sytuacjach śmiercią.



Byle do przodu


Podsumowując

Nie taki diabeł straszny jak go malują. W dzisiejszych czasach, zwłaszcza jeśli porównamy je do lat 80-tych, podróżować jest znacznie łatwiej. Granice są otwarte, transport ogólnodostępny i w miarę tani. Oczywiście kwestia finansowa bywa problemem, ale czasami warto przyoszczędzić i spróbować nowych doświadczeń. Oferty biur podróży przeważnie lepiej omijać szerokim łukiem. Dlaczego? Bo np. za cenę folderowej, jednoosobowej, dwutygodniowej wycieczki po Skandynawii (z czego na samym zwiedzaniu spędzało się 10 dni), przez niemal miesiąc, podróżowały 4 osoby. Zobaczyliśmy wszystko z rzeczonego folderu, a nawet znacznie więcej. Pomijam, że bez gonienia z wywieszonym językiem, a w swoim tempie.

Podróżowanie poszerza horyzonty, pozwala na nabranie nowych doświadczeń. Niesamowitą sprawą jest styczność z odmiennymi kulturami. Człowiek nabiera pokory i uznania dla innych, a europejska cywilizacja wygląda tu ciut inaczej, zwłaszcza z pewnego dystansu. Najbardziej dosadnie wyglądało to na różnych mapach, gdzie Europa była cypelkiem podczepionym gdzieś do ogromnej Azji. Być może będzie to prawda już za kilka dziesięcioleci… choć sto lat temu, wiele tych rejonów było koloniami europejskich mocarstw.

Fakt, nie każdemu taka forma podróżowania może odpowiadać. Jeśli ktoś lubi lekko spartańskie warunki, nutkę niespodziewanej przygody i szansę na bliższy kontakt z lokalną przyrodą i ludźmi, to chyba najlepsze rozwiązanie.




ja to czekam na te fotki z Borneo w większej liczbie! :)

W sumie to już dawałem fototemat i ze 100 zdjęć (jeśli nie więcej). Ogromna większość to był materiał dokumetacyjny, którego i tak nie będę puszczał, bo nie warto.

 

Chyba wpierw opublikuję relację z Islandii. Choć terrarystyczna była w najmniejszym stopniu ;)

ja to czekam na te fotki z Borneo w większej liczbie! :)

Przeszukaj mój blog

użytkownicy przeglądający

0 zarejestrowanych terrarystów, 0 gości, 0 anonimowych terrarystów

Ostatni odwiedzający






© 2001-2024 terrarium.pl. Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są wykorzystywane do emisji spersonalizowanych reklam. Więcej. Korzystając akceptujesz Regulamin.