Przyszła pora na test naszego pierwszego i chyba nadal najlepszego szkła do makrofotografii. Klasyczna 105tka jest jednym z najbardziej uniwersalnych szkieł, pozwalającym na swobodne odkrywanie świata drobnych organizmów. Przyjrzyjmy mu się bliżej…
Nikkor, to oczywiście Nikon. Tradycyjnie pod tą nazwą produkowane są systemowe szkła do tego aparatu. Obiektywy z dodatkowym oznaczeniem „Micro”, dzięki niezależnie poruszającym się grupom soczewek (CRC - automatic close-range correction), pozwalają na bliskie ogniskowanie, czyli uzyskiwanie dużych skali odwzorowania, nawet 1:1 z „gołym” obiektywem i doskonałą przy tym pracę. 105tka może także służyć jako ostry obiektyw portretowy lub krótkie tele. Model ten produkowany był w latach 1993-2006, gdy zastąpił go „młodszy brat” - Nikkor Micro 105/2.8G VR AF-S. W „stajni” Nikona, pod szyldem „Micro” można spotkać jeszcze kilka innych szkieł, czasem w kilku wersjach. Są to produkowane pod kątem matryc APS-C (DX): 85/3.5 i 40/2.8. Klasyczne, pełnoklatkowe (FX): 200/4, 60/2.8, 50/3.5, 55/2.8. Specjalistyczny obiektyw z pochyłem i pokłonem: 85/2.8 PC. Oraz jeden zoom: 70-180/4.5-5.6.
Mechanika
Obiektyw od samego początku sprawia solidne wrażenie. Choć obudowa jest plastikowa, jest to niezwykle twardy materiał. Po ponad 7 latach użytkowania, w niemal każdych warunkach, obiektyw pracuje nadal bez zarzutu. Liczne rysy i obicia na obudowie nie przełożyły się na to co siedzi w środku.
Obiektyw waży 555g. Jest dość ciężki, co ma swoje konsekwencje przy pracy z pierścieniami pośrednimi (o tym później). Mały pierścień przysłony znajduje się przy samym bagnecie i przy manualnym jego ustawianiu nie jest to najwygodniejszym rozwiązaniem. Szkło posiada w środkowej części obudowy przełącznik M/AF, który pozwala szybko, bez konieczności poszukiwania małego „brzdyngla” na korpusie, zmieniać tryb pracy na manualny lub z autofocusem. Dodatkową pomocą jest przełącznik blokady ogniskowania Limit/Full. Rzecz nieoceniona, gdy trzeba pracować w określonym zakresie powiększenia: od nieskończoności do ok. 0,5m (skala odwzorowania 1:3) lub 0,5m do 31,4cm (1:1). Dzięki temu AF nie musi przelatywać za każdym razem przez cały zakres. Warto jednak zaznaczyć, że jest on dość powolny i głośny, ma również tendencję do gubienia się w słabym świetle. Dlatego w makrofotografii bardzo rzadko z niego korzystamy.
Podczas ostrzenia na bliskim dystansie z obiektywu wysuwa się tubus, zwiększający wyciąg szkła. Przy maksymalnym wysunięciu oznacza to straty światła (zamiast f2.8 światłomierz wskazuje f5). Nie jest to w żadnym wypadku wada szkła, a wynika z praw fizyki. Jednocześnie tubus staje się w tym momencie bardziej narażony na boczne uderzenie, a przednia soczewka na zadrapania i łapanie flar.
Optyka
W skład obiektywu wchodzi 9 soczewek w 8 grupach. Pole widzenia to 23 stopnie. Obiektyw jest ostry w niemal całym zakresie i praktycznie całym kadrze. Do f4 można wyłapać delikatne nieostrości. Przy domykaniu szkła, zwłaszcza powyżej f20, daje o sobie znać dyfrakcja. Kontrasty i odwzorowanie kolorów są bez zarzutu. Jeśli nie fotografujemy ze skalami rzędu 1:1, schowany tubus działa jak osłona przeciwsłoneczna, przy maksymalnym wysunięciu trzeba się liczyć z flarami. Obiektyw ostrzy z minimalnej odległości 31,4 cm. Średnica filtra to 52mm.
Wrażenia
Obiektyw pracował jeszcze z analogowym sprzętem (Nikon F65) i już wtedy zadziwiał swoimi osiągami. Po przesiadce na „cyfrę” pozwolił na całkowicie wolną od ograniczeń, radosną twórczość fotograficzną. Już „goły” obiektyw daje nam odwzorowanie rzędu 1:1. Gdy chcieliśmy je zwiększyć, początkowo korzystaliśmy z telekonwerterów (o ich zastosowaniu więcej tutaj: http://www.terrarium.pl/blog/16/entry-69-telekonwertery-w-makrofotografii/). Okazało się jednak, że zdecydowanie wygodniejsze i lepsze są pierścienie pośrednie.
105tka to szkło uniwersalne. Jego parametry optyczne, w miarę duża, minimalna odległość ogniskowania, pozwalają wykorzystywać obiektyw w niemal każdej sytuacji. Polowaliśmy z nim na maleńkie skakuny i płochliwe motyle.
Obiektyw przeszedł wiele i pracował w niemal każdych warunkach atmosferycznych. Praktycznie nigdy nas nie zawiódł. Jednak zmęczenie materiału czasem może dać znać o sobie. Z akcji, na dłuższy czas, obiektyw wyeliminował dopiero ułamany kawałek pierścienia przysłony (mały bolec przesuwający popychacz w korpusie). Po naprawie jednak śmiga jak nowy. Warto wspomnieć, że od stycznia 2013 roku ten obiektyw wypada z listy szkieł naprawianych w oficjalnych serwisach Nikona. Trzeba będzie szukać części i specjalistów na rynku wtórnym.
Jeśli trzeba byłoby wskazać jakieś wady 105tki, są to przede wszystkim pewne problemy przy współpracy z pierścieniami pośrednimi Kenko. Problem wynika raczej z konstrukcji samych pierścieni niż Nikkora. Ciężar szkła powoduje, że przy założeniu wszystkich Kenko, te lekko się uginają i styki się ze sobą nie łączą. Oznacza to, że aparat nie otrzymuje pełnej informacji z obiektywu i wykonuje niepoprawnie naświetlone zdjęcie. Problem jest do obejścia, ale bywa denerwujący, bo trzeba pamiętać by właściwie trzymać szkło w każdej sytuacji. Wspomniane wysuwanie się przedniej soczewki i tubusu zostało już poruszone. Założony filtr UV likwiduje przynajmniej ryzyko zarysowania przodu obiektywu.
W 2006 roku Nikon zaprezentował następcę 105tki. Nowa wersja pozbawiona została większości wad poprzednika. Wewnętrzne ogniskowanie oznacza brak wysuwania tubusa. Nowe, nanokrystaliczne powłoki ograniczają odblaski. AF-S to szybsze i pewniejsze ogniskowanie. VR umożliwia zmniejszenie ryzyka poruszenia zdjęcia, jednak w makro jest dość ograniczone ze względu na spadek skuteczności redukcji drgań wraz z odległością. Do wad z pewnością należą wzrost wagi (ponad 750g) i rozmiaru (a więc i średnicy filtra). Wiele egzemplarzy notowało wyższy poziom aberracji chromatycznej. Brak pierścienia przysłony uniemożliwia współpracę z niektórymi, starszymi aparatami. No i cena wzrosła drastycznie.
Podsumowując. Zakup starej 105tki jest chyba optymalnym rozwiązaniem. Przy stosunkowo niskiej cenie, otrzymujemy doskonały obiektyw, o świetnych parametrach optycznych i praktycznie nie do zdarcia.
Nikkor, to oczywiście Nikon. Tradycyjnie pod tą nazwą produkowane są systemowe szkła do tego aparatu. Obiektywy z dodatkowym oznaczeniem „Micro”, dzięki niezależnie poruszającym się grupom soczewek (CRC - automatic close-range correction), pozwalają na bliskie ogniskowanie, czyli uzyskiwanie dużych skali odwzorowania, nawet 1:1 z „gołym” obiektywem i doskonałą przy tym pracę. 105tka może także służyć jako ostry obiektyw portretowy lub krótkie tele. Model ten produkowany był w latach 1993-2006, gdy zastąpił go „młodszy brat” - Nikkor Micro 105/2.8G VR AF-S. W „stajni” Nikona, pod szyldem „Micro” można spotkać jeszcze kilka innych szkieł, czasem w kilku wersjach. Są to produkowane pod kątem matryc APS-C (DX): 85/3.5 i 40/2.8. Klasyczne, pełnoklatkowe (FX): 200/4, 60/2.8, 50/3.5, 55/2.8. Specjalistyczny obiektyw z pochyłem i pokłonem: 85/2.8 PC. Oraz jeden zoom: 70-180/4.5-5.6.
Mechanika
Obiektyw od samego początku sprawia solidne wrażenie. Choć obudowa jest plastikowa, jest to niezwykle twardy materiał. Po ponad 7 latach użytkowania, w niemal każdych warunkach, obiektyw pracuje nadal bez zarzutu. Liczne rysy i obicia na obudowie nie przełożyły się na to co siedzi w środku.
Obiektyw waży 555g. Jest dość ciężki, co ma swoje konsekwencje przy pracy z pierścieniami pośrednimi (o tym później). Mały pierścień przysłony znajduje się przy samym bagnecie i przy manualnym jego ustawianiu nie jest to najwygodniejszym rozwiązaniem. Szkło posiada w środkowej części obudowy przełącznik M/AF, który pozwala szybko, bez konieczności poszukiwania małego „brzdyngla” na korpusie, zmieniać tryb pracy na manualny lub z autofocusem. Dodatkową pomocą jest przełącznik blokady ogniskowania Limit/Full. Rzecz nieoceniona, gdy trzeba pracować w określonym zakresie powiększenia: od nieskończoności do ok. 0,5m (skala odwzorowania 1:3) lub 0,5m do 31,4cm (1:1). Dzięki temu AF nie musi przelatywać za każdym razem przez cały zakres. Warto jednak zaznaczyć, że jest on dość powolny i głośny, ma również tendencję do gubienia się w słabym świetle. Dlatego w makrofotografii bardzo rzadko z niego korzystamy.
Podczas ostrzenia na bliskim dystansie z obiektywu wysuwa się tubus, zwiększający wyciąg szkła. Przy maksymalnym wysunięciu oznacza to straty światła (zamiast f2.8 światłomierz wskazuje f5). Nie jest to w żadnym wypadku wada szkła, a wynika z praw fizyki. Jednocześnie tubus staje się w tym momencie bardziej narażony na boczne uderzenie, a przednia soczewka na zadrapania i łapanie flar.
Optyka
W skład obiektywu wchodzi 9 soczewek w 8 grupach. Pole widzenia to 23 stopnie. Obiektyw jest ostry w niemal całym zakresie i praktycznie całym kadrze. Do f4 można wyłapać delikatne nieostrości. Przy domykaniu szkła, zwłaszcza powyżej f20, daje o sobie znać dyfrakcja. Kontrasty i odwzorowanie kolorów są bez zarzutu. Jeśli nie fotografujemy ze skalami rzędu 1:1, schowany tubus działa jak osłona przeciwsłoneczna, przy maksymalnym wysunięciu trzeba się liczyć z flarami. Obiektyw ostrzy z minimalnej odległości 31,4 cm. Średnica filtra to 52mm.
Wrażenia
Obiektyw pracował jeszcze z analogowym sprzętem (Nikon F65) i już wtedy zadziwiał swoimi osiągami. Po przesiadce na „cyfrę” pozwolił na całkowicie wolną od ograniczeń, radosną twórczość fotograficzną. Już „goły” obiektyw daje nam odwzorowanie rzędu 1:1. Gdy chcieliśmy je zwiększyć, początkowo korzystaliśmy z telekonwerterów (o ich zastosowaniu więcej tutaj: http://www.terrarium.pl/blog/16/entry-69-telekonwertery-w-makrofotografii/). Okazało się jednak, że zdecydowanie wygodniejsze i lepsze są pierścienie pośrednie.
105tka to szkło uniwersalne. Jego parametry optyczne, w miarę duża, minimalna odległość ogniskowania, pozwalają wykorzystywać obiektyw w niemal każdej sytuacji. Polowaliśmy z nim na maleńkie skakuny i płochliwe motyle.
Obiektyw przeszedł wiele i pracował w niemal każdych warunkach atmosferycznych. Praktycznie nigdy nas nie zawiódł. Jednak zmęczenie materiału czasem może dać znać o sobie. Z akcji, na dłuższy czas, obiektyw wyeliminował dopiero ułamany kawałek pierścienia przysłony (mały bolec przesuwający popychacz w korpusie). Po naprawie jednak śmiga jak nowy. Warto wspomnieć, że od stycznia 2013 roku ten obiektyw wypada z listy szkieł naprawianych w oficjalnych serwisach Nikona. Trzeba będzie szukać części i specjalistów na rynku wtórnym.
Jeśli trzeba byłoby wskazać jakieś wady 105tki, są to przede wszystkim pewne problemy przy współpracy z pierścieniami pośrednimi Kenko. Problem wynika raczej z konstrukcji samych pierścieni niż Nikkora. Ciężar szkła powoduje, że przy założeniu wszystkich Kenko, te lekko się uginają i styki się ze sobą nie łączą. Oznacza to, że aparat nie otrzymuje pełnej informacji z obiektywu i wykonuje niepoprawnie naświetlone zdjęcie. Problem jest do obejścia, ale bywa denerwujący, bo trzeba pamiętać by właściwie trzymać szkło w każdej sytuacji. Wspomniane wysuwanie się przedniej soczewki i tubusu zostało już poruszone. Założony filtr UV likwiduje przynajmniej ryzyko zarysowania przodu obiektywu.
W 2006 roku Nikon zaprezentował następcę 105tki. Nowa wersja pozbawiona została większości wad poprzednika. Wewnętrzne ogniskowanie oznacza brak wysuwania tubusa. Nowe, nanokrystaliczne powłoki ograniczają odblaski. AF-S to szybsze i pewniejsze ogniskowanie. VR umożliwia zmniejszenie ryzyka poruszenia zdjęcia, jednak w makro jest dość ograniczone ze względu na spadek skuteczności redukcji drgań wraz z odległością. Do wad z pewnością należą wzrost wagi (ponad 750g) i rozmiaru (a więc i średnicy filtra). Wiele egzemplarzy notowało wyższy poziom aberracji chromatycznej. Brak pierścienia przysłony uniemożliwia współpracę z niektórymi, starszymi aparatami. No i cena wzrosła drastycznie.
Podsumowując. Zakup starej 105tki jest chyba optymalnym rozwiązaniem. Przy stosunkowo niskiej cenie, otrzymujemy doskonały obiektyw, o świetnych parametrach optycznych i praktycznie nie do zdarcia.