W ostatnim czasie zbiegło się kilka rzeczy: wyjazdy, awaria komputera, nawał obowiązków, w związku z czym blog nie był uzupełniany na bieżąco. W najbliższym czasie postaramy się to nadrobić.
Na zachętę, kilka informacji o naszym lipcowym wypadzie do Norwegii. Z racji tego, że można tam zabrać się własnym samochodem, zabrać własną aprowizację, ale co najważniejsze, to rozbić namiot niemal wszędzie za darmo, wychodzi z tego całkiem tania opcja.
W tym roku zaplanowaliśmy zatrzymać się w rejonie południowo-zachodnich fiordów. Chcieliśmy obskoczyć najważniejsze atrakcje tego rejonu – Preikestolen, Trolltunga i Kjerag. Później mieliśmy „zamelinować” się gdzieś w rejonie Jotunheim i powspinać się po górach oraz połazić po tundrze. Mieliśmy też zahaczyć o słynną Drogę Atlantycką, a przy odrobinie szczęścia, i gdy zostanie trochę czasu, o Lofoty. Udało się wykonać tylko plan minimum. Zobaczyliśmy Kjerag, obfotografowaliśmy roślinność i owady zamieszkujące tundrę, zobaczyliśmy lodowce. Niestety, nadeszły głębokie niże i pogoda paskudnie zepsuła się. Po dwóch dniach moknięcia w namiotach, gdy okazało się, że w ciągu najbliższego tygodnia (a później wyszło, że i dwóch) nie ma nadziei na poprawę, wróciliśmy do domu.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy Słowiński Park Narodowy. Zajawkę z tego wypadu wrzucimy w odrębnym wpisie. Na razie kilka pocztówek z Norwegii, niestety przygotowywanych bardzo „zgrzebnie” na kiepskim komputerze.
Na zachętę, kilka informacji o naszym lipcowym wypadzie do Norwegii. Z racji tego, że można tam zabrać się własnym samochodem, zabrać własną aprowizację, ale co najważniejsze, to rozbić namiot niemal wszędzie za darmo, wychodzi z tego całkiem tania opcja.
W tym roku zaplanowaliśmy zatrzymać się w rejonie południowo-zachodnich fiordów. Chcieliśmy obskoczyć najważniejsze atrakcje tego rejonu – Preikestolen, Trolltunga i Kjerag. Później mieliśmy „zamelinować” się gdzieś w rejonie Jotunheim i powspinać się po górach oraz połazić po tundrze. Mieliśmy też zahaczyć o słynną Drogę Atlantycką, a przy odrobinie szczęścia, i gdy zostanie trochę czasu, o Lofoty. Udało się wykonać tylko plan minimum. Zobaczyliśmy Kjerag, obfotografowaliśmy roślinność i owady zamieszkujące tundrę, zobaczyliśmy lodowce. Niestety, nadeszły głębokie niże i pogoda paskudnie zepsuła się. Po dwóch dniach moknięcia w namiotach, gdy okazało się, że w ciągu najbliższego tygodnia (a później wyszło, że i dwóch) nie ma nadziei na poprawę, wróciliśmy do domu.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy Słowiński Park Narodowy. Zajawkę z tego wypadu wrzucimy w odrębnym wpisie. Na razie kilka pocztówek z Norwegii, niestety przygotowywanych bardzo „zgrzebnie” na kiepskim komputerze.