Skocz do zawartości

Wesprzyj serwis, wyłącz reklamy  
1 raz na nowej odsłonie? | Problemy z zalogowaniem?






* * * * * 3 głosów

"Konkursy", czyli polowanie na jelenie

Napisany przez Dark_Raptor, w Fotografia 22 sierpnia 2013 · 1 698 wyświetleń

konkursy fotografia prawo autorskie zarabianie reklama
Często, zupełnie bezwiednie, klikamy w różnych miejscach, w odpowiednie pola lub linki potwierdzające nasze zapoznanie się z regulaminami, nie zdając sobie przy tym sprawy, że nasza decyzja może mieć poważne skutki. Ale jaki ma to związek z fotografią? O tym zaraz…

Profesjonaliści narzekają, że w dzisiejszych warunkach trudno jest się utrzymać z fotografii. W powszechnej świadomości liczą się już tylko: wyrobione nazwisko i dojścia. Ceny na rynku spadły, głównie przez upowszechnienie się cyfrowych aparatów. Dziś zdjęcia ślubne zrobi „wujek Franek” lub kuzyn, po kosztach lub za darmo. Oczywiście wybór jest też dzięki temu większy, jest mniejszy monopol. Dla kupujących usługi/produkty sytuacja jak marzenie. Nawet jeśli trzeba coś zapłacić, na rynku działa prężnie kilkadziesiąt serwisów stockowych, na których za grosze można kupić interesujące nas fotografie. Jak widać, każda sytuacja ma swoje wady i zalety dla obu stron (fotografa i kupca). Nie to jest jednak tematem tego wpisu. Problemem jest to, że niektórym nawet to nie wystarcza i szukają każdej możliwej metody, aby jak najniższym kosztem (najlepiej za darmo) uzyskać interesujący ich produkt.

Zastanawialiście się kiedyś nad sensem tych wszystkich konkursów fotograficznych/”pisarskich” zalewających Internet wraz z telewizją? „Wyślij fotę z wakacji z naszym samochodem”, „Napisz o swoich przeżyciach, gdy smarujesz kanapkę naszym masłem”, „Prześlij najlepszy film z imprezy, na której raczysz się naszym trunkiem”, „Wymyśl hasło promujące naszą maść na hemoroidy” ;) itp. itd… są tego tony w każdym zakątku sieci. A sprawa jest dość prosta, wystarczy wczytać się w regulaminy takich „konkursów”, choć chyba lepszym określeniem byłoby pseudokonkursy. Chodzi o zdobycie materiałów multimedialnych, treści, pomysłów, jak najniższym kosztem, po najmniejszej linii oporu.

W normalnej sytuacji firma zleca fotografowi, copywriterowi, grafikowi wykonanie konkretnego zadania. To może być zdjęcie, film, hasło, artykuł… forma może być różna, w zależności od potrzeb. Oczywiście za usługę się płaci, bardzo różnie co zależy od wielu czynników: rozpoznawalność autora, skala zlecenia, trudności techniczne, odległości do pokonania, czas pracy itp. Bywa, że jest to kwota warta kilka-kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jest jednak inne wyjście, znacznie prostsze, obecnie na topie. Firma ogłasza konkurs pod przykładowymi hasłami z poprzedniego akapitu. Jako nagrodę daje się najczęściej jakiś „ochłap”, wart góra kilkaset złotych. Skuszeni konkursem ludzie wysyłają bezrefleksyjnie swoje prace. Powstaje w ten sposób duża baza, z której firma może później dowolnie korzystać. Oczywiście, pewnie 90% prac nie nadaje się do dalszej publikacji, ale zawsze znajdzie się kilka „perełek”, które będą dalej wykorzystane. Mimochodem, firma staje się też posiadaczem pokaźnej bazy danych teleadresowych osób wysyłających prace. To też nie jest bez znaczenia, bo taką bazę można później dalej odsprzedać. Korzystając z wielu aplikacji na serwisach społecznościowych, klikając w konkursy i linki dostarczane przez firmy, sami dzielimy się tymi danymi, często bez świadomości o tym fakcie. Taka firma załatwia sobie kilka pieczeni przy jednym ogniu.

Gdzie tkwi haczyk? Właśnie w regulaminach, których najczęściej nie czytamy. Przeważnie brzmią one w taki lub podobny sposób:

„Uczestnikowi nie należy się żadne wynagrodzenie z tytułu wykorzystania jego zgłoszonych prac”

„Uczestnik przenosi w całości, nieodpłatnie na organizatora bez ograniczeń czasowych i terytorialnych autorskie prawa majątkowe i zależne do swych prac na wszystkie pola eksploatacji znanych polskiemu prawu w dacie wysłania prac”

Prace mogą więc być wykorzystywane w reklamach TV, w prasie, na banerach, ulotkach, folderach bez płacenia autorowi. Mogą być nawet wydawane na/w produktach będących dalszym obiektem sprzedaży (nadruki na koszulkach, kubkach, w albumach, wypalane na płytach CD/DVD). Często bywa, że nazwisko autora nie pojawi się w żadnej formie na tak prezentowanych treściach.

Aby rzeczy dodać jeszcze smaczku. Organizatorzy najczęściej zabezpieczają się przed wszelkimi problemami prawnymi, które mogłyby wyniknąć z tak uzyskanego materiału. Odpowiednie punkty regulaminu znoszą odpowiedzialność z firmy, a przenoszą wszelkie możliwe konsekwencje prawne na uczestników:

„Uczestnik ma obowiązek nieodwołalnie, bezwarunkowo i na pierwsze żądanie zwolnić organizatora w całości od wszelkiej odpowiedzialności jaka zostałaby na organizatora nałożona, z tytułu naruszenia w pracach praw osób trzecich, w tym osobistych lub majątkowych praw autorskich.”

„Odpowiedzialność za naruszenie praw osób trzecich do zdjęcia nadesłanego na konkurs w całości obciąża uczestnika Konkursu.”

Pamiętajmy, że autor pracy, często „przeciętny Kowalski”, może nie wiedzieć jakich pozwoleń wymaga się przy publikacji wizerunku osób trzecich, jakie warunki trzeba spełnić fotografując znaki firmowe czy produkty, zastrzeżonych specjalnymi przepisami. Kto np. wie, że zdjęcie wieży Eiffla w dzień, można publikować wszędzie i na takich pocztówkach zarabiać, a konkretna, nocna iluminacja może być obwarowana specjalnymi zakazami?

Na koniec organizator może odwołać konkurs, nie dając nikomu nagrody, a i tak będzie właścicielem praw majątkowych do nadesłanych już prac:

„Organizator uprawniony jest do zmiany postanowień niniejszego regulaminu.”

„Organizator może w każdym terminie unieważnić Konkurs i nie rozstrzygnąć go bez podania przyczyn.”

Tak to właśnie szuka się jeleni…

PS. Można się jednak zapytać. Po co podnosić takie larum? Wszak „przeciętny Kowalski” i tak by takiego zdjęcia nie sprzedał. Może się nawet ucieszyć i pochwalić znajomym, że jego dzieło wisi gdzieś w sąsiedztwie na billboardzie. No tak, ale nie oduczy to firm wyzyskiwania innych i oczekiwania, że wszystko dostaną za darmo. A to przekłada się na „bylejakość” w naszym otoczeniu. Być może mało kto zwraca uwagę np. na spadek poziomu fotografii prasowej. Kiedyś reportaż to było „coś”. Popatrzcie, na co prawda dość wybiórcze, prace wyróżnione w World Press Photo i na to co serwują nam portale informacyjne. Dziś to tylko na ogół seria podobnych do siebie fot, obrazujących (a czasami nawet nie) temat krótkiej notki. Ale to nie nowe odkrycie. Wszak już sam Kopernik powiedział, że „zły pieniądz wypiera ten dobry”.

PS2. Oczywiście w podobnej formie mogą być też formułowane konkursy zrzeszające dość wąskie i specyficzne grono twórców, o znacznie mniej komercyjnym charakterze, a mające np. bardziej rolę prestiżową. Tego typu konkursów wpis ten nie dotyczy, a raczej "chłamu" organizowanego przez duże i małe podmioty umniejszające rolę uczestników w układzie z organizatorami. Jednym z przykładów nieetycznych konkursów był ten przygotowany ostatnio przez ZTM i m. st. Warszawa na zdjęcia rowerów Veturillo. Z podobnymi spotykamy się wszędzie, gdy tylko wczytamy się w ich regulaminy.




zgadzam się, sam czasem lubie pstryknąć fotkę gdzieś na architekture, zwierzaki, krajobraz nieważne , ale sprzedawać się za kubek , co to -TO NIE ;)))

Czysta, brudna prawda...

Czasami aż kłuje w oczy, ale nie każdy zwraca na to uwagę.

Do tego wpisu zainspirował mnie ostatni wysyp "zaproszeń" wyłudzających dane na FB i kilka konkursów, organizowanych przez duże podmioty, których regulaminy mnie "zaciekawiły" od tej strony. To zjawisko strasznie rozpowszechnione... niestety

Czysta, brudna prawda...

Przeszukaj mój blog

użytkownicy przeglądający

0 zarejestrowanych terrarystów, 0 gości, 0 anonimowych terrarystów

Ostatni odwiedzający






© 2001-2024 terrarium.pl. Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są wykorzystywane do emisji spersonalizowanych reklam. Więcej. Korzystając akceptujesz Regulamin.