





Jak łatwo "wpaść", czyli o oznaczaniu ze zdjęć...
Napisany przez Dark_Raptor
,
w
Nauka
13 grudnia 2012
·
3 874 wyświetleń

owady pająki zdjęcia oznaczanie identyfikacja forum pytania informacje siedlisko
Na różnych forach, w tym również na naszym serwisie, dość często pojawiają się tematy z prośbą o oznaczenie jakiegoś niezidentyfikowanego "gościa", który znienacka pojawił się w mieszkaniu lub przypadkiem złapał się w kadrze. Jeśli mamy jego dobre zdjęcie, to pół biedy. Jeśli tylko opis, bywa z tym bardzo różnie. Mało osób pytających o takie rzeczy zdaje sobie sprawę jak problematyczne bywa oznaczenie okazu ze zdjęć, czy opisu.
Najczęstszym niedopatrzeniem osoby pytającej jest dostarczenie niewystarczającej ilości informacji. Zdarza się, że informacja jest wręcz myląca, przeważnie nieświadomie, ale znam i inne przypadki. Najczęściej zdarza się "powiększanie" rzeczywistych rozmiarów zwierzęcia. Jest to rzecz nagminna i już chyba nikogo nie dziwią kątniki z ponad 10cm rozstawem odnóży, czy osy wielkości dłoni. Cóż, człowiek nie ma wbudowanej w oko miarki i trzeba to zawsze mieć na uwadze. A okazy widziane kiedyś w dzieciństwie, z reguły "rosną do pokaźnych rozmiarów"
Kolejna sprawa to mylny opis. Być może wynika to z subiektywnego postrzegania rzeczywistości. Przeważnie jest to wina tego, że osoba pytająca nie wie na jakie cechy zwrócić uwagę. W każdym razie jeśli dostajemy informację o "dużym czarnym chrząszczu" lub "metalicznie zielonej muszce", mamy spory wybór, czasami złożony z setek gatunków, należących do kilkunastu (a może i kilkudziesięciu) rodzin. A czy pamiętamy, że słowo "duży" też może być odbierane bardzo subiektywnie?
Blaps sp. Gdyby autor nie oznaczył wcześniej gatunku z mikroskopem, nie dałoby się powiedzieć, że to Blaps lethifera. Tylny wyrostek pokryw pozwala poprawnie zidentyfikować gatunek. A na zdjęciu tego nie widać.
Każda dodatkowa informacja może pomóc. Przede wszystkim pora znalezienia. Owady i pajęczaki w naszym klimacie mają dość sprecyzowane pory pojawu określonych stadiów rozwojowych. Wynika to bezpośrednio z ich cyklu rozwojowego, dopasowanego do zimy, a więc pory w której muszą przeprowadzać diapauzę ("sen zimowy"). Określone grupy spotykamy czasami w bardzo wąskim przedziale czasu i to może być znacząca podpowiedź. Chociażby nasz tygrzyk, co prawda trudny do pomylenia z czymkolwiek, dojrzałość osiąga pod koniec lata. Niektóre sieciarki znajdziemy w lutym i marcu na płatach śniegu, dorosły świerszcz polny pojawia się wiosną, a wyrośnięte larwy na jesieni... itp. itd.
Chrząszcz z rodzaju Lagria. L. hirta czy L. atripes? Zasięg występowania podpowiada, że ten pierwszy, ale skąd mamy to wiedzieć, nie znając miejsca jego złapania? Choć bez dobrych zdjęć okazu i tak nie mamy 100% pewności.
Miejsce znalezienia, zarówno w skali geograficznej jak i siedliskowej, jest równie ważne. Dużą różnicę robi to, czy okaz znaleziono w Polsce, czy Ameryce Pn. Choć pamiętajmy, że zdarzają się gatunki kosmopolityczne, spotykane na wielu kontynentach. Warto jednak wiedzieć, że podobny wygląd do krajowego gatunku jakiegoś amerykańskiego owada czy pająka , nie musi oznaczać, że będzie to właśnie ten gatunek. Bywa też tak, że w różnych rejonach jednego kraju występują określone organizmy i to znów może być niezła podpowiedź.
Tygrzyka Argiope bruennichi trudno pomylić z czymkolwiek. Ale chyba tylko samicę. Na samca mało kto zwróciłby uwagę
Siedlisko pozwala czasem w bardzo finezyjny sposób określić gatunek zwierzęcia, a przynajmniej zawęzić pole poszukiwań. Czy był to okaz żyjący w piwnicy, na liściu pokrzywy (roślina żywicielska to podstawa w przypadku gąsienic, czy stonek!), w próchnie, a może w świeżym drewnie? Żył w olsie, czy na kserotermicznej łące? A może na wapiennych skałach? Świetnym przykładem są np. korniki, gdzie określone gatunki wybierają określone miejsca żeru. Bywa, że szybciej oznaczy się gatunek po korytarzach jakie tworzy pod korą niż po samym okazie.
Zagadka. Ile gatunków kołatków z rodzaju Dorcatoma widzisz? A może tylko jeden, a może jednak dwa... a nie trzy? No może cztery...
Zatem jak powinna wyglądać idealna informacja o gatunku? Przede wszystkim powinna zawierać datę i miejsce obserwacji, obejmujące zarówno rejon jak i siedlisko. Biolodzy używają w tym celu kwadratów UTM, ale w przypadku zwykłego użytkownika wystarczy rejon/miejscowość. Opis tekstowy może być pomocny, ale daje najmniejsze szanse na sukces. Wyjątkiem są gatunki niezwykle charakterystyczne i jedyne w swoim rodzaju. Ideałem byłoby zdjęcie, oczywiście ostre, w odpowiedniej skali. Niestety rzadko się to zdarza, bo nie każdy łazi z mikroskopem w plecaku
Samo zdjęcie i tak praktycznie nigdy nie daje nam 100% pewności. Pomijam osobę oznaczającą, której zawsze może zdarzyć się błąd. Po prostu zdjęcie może nie pokazywać cech, pozwalających poprawnie zidentyfikować okaz. W skrajnych sytuacjach potrzebny jest owad/pająk z którego wypreparuje się układ rozrodczy i w ten sposób można dać pełną odpowiedź. Nie muszę chyba pisać, że to wyjątkowo rzadka sytuacja
Tak więc bez mikroskopu stereoskopowego i schwytanego zwierzaka i entomologa, przeważnie jesteśmy skazani na gdybanie i pewną nutkę niepewności.
Mój "ulubiony" przykład. Niektórych gatunków chrząszczy Epuraea nie da się oznaczyć bez posiadania okazu z wypreparowanym układem rozrodczym. Bywa, że nawet tak przygotowanych samic nie da się oznaczyć do gatunku, co najwyżej podrodzaju lub plemienia.
Tego krzyżaka oznaczy się tylko do rodzaju. Jest przynajmniej 6 podobnych gatunków i pisanie o nim "krzyżak zielony" (czyli Araniella cucurbitina) może być błędem.
Najczęstszym niedopatrzeniem osoby pytającej jest dostarczenie niewystarczającej ilości informacji. Zdarza się, że informacja jest wręcz myląca, przeważnie nieświadomie, ale znam i inne przypadki. Najczęściej zdarza się "powiększanie" rzeczywistych rozmiarów zwierzęcia. Jest to rzecz nagminna i już chyba nikogo nie dziwią kątniki z ponad 10cm rozstawem odnóży, czy osy wielkości dłoni. Cóż, człowiek nie ma wbudowanej w oko miarki i trzeba to zawsze mieć na uwadze. A okazy widziane kiedyś w dzieciństwie, z reguły "rosną do pokaźnych rozmiarów"

Kolejna sprawa to mylny opis. Być może wynika to z subiektywnego postrzegania rzeczywistości. Przeważnie jest to wina tego, że osoba pytająca nie wie na jakie cechy zwrócić uwagę. W każdym razie jeśli dostajemy informację o "dużym czarnym chrząszczu" lub "metalicznie zielonej muszce", mamy spory wybór, czasami złożony z setek gatunków, należących do kilkunastu (a może i kilkudziesięciu) rodzin. A czy pamiętamy, że słowo "duży" też może być odbierane bardzo subiektywnie?

Blaps sp. Gdyby autor nie oznaczył wcześniej gatunku z mikroskopem, nie dałoby się powiedzieć, że to Blaps lethifera. Tylny wyrostek pokryw pozwala poprawnie zidentyfikować gatunek. A na zdjęciu tego nie widać.
Każda dodatkowa informacja może pomóc. Przede wszystkim pora znalezienia. Owady i pajęczaki w naszym klimacie mają dość sprecyzowane pory pojawu określonych stadiów rozwojowych. Wynika to bezpośrednio z ich cyklu rozwojowego, dopasowanego do zimy, a więc pory w której muszą przeprowadzać diapauzę ("sen zimowy"). Określone grupy spotykamy czasami w bardzo wąskim przedziale czasu i to może być znacząca podpowiedź. Chociażby nasz tygrzyk, co prawda trudny do pomylenia z czymkolwiek, dojrzałość osiąga pod koniec lata. Niektóre sieciarki znajdziemy w lutym i marcu na płatach śniegu, dorosły świerszcz polny pojawia się wiosną, a wyrośnięte larwy na jesieni... itp. itd.
Chrząszcz z rodzaju Lagria. L. hirta czy L. atripes? Zasięg występowania podpowiada, że ten pierwszy, ale skąd mamy to wiedzieć, nie znając miejsca jego złapania? Choć bez dobrych zdjęć okazu i tak nie mamy 100% pewności.
Miejsce znalezienia, zarówno w skali geograficznej jak i siedliskowej, jest równie ważne. Dużą różnicę robi to, czy okaz znaleziono w Polsce, czy Ameryce Pn. Choć pamiętajmy, że zdarzają się gatunki kosmopolityczne, spotykane na wielu kontynentach. Warto jednak wiedzieć, że podobny wygląd do krajowego gatunku jakiegoś amerykańskiego owada czy pająka , nie musi oznaczać, że będzie to właśnie ten gatunek. Bywa też tak, że w różnych rejonach jednego kraju występują określone organizmy i to znów może być niezła podpowiedź.
Tygrzyka Argiope bruennichi trudno pomylić z czymkolwiek. Ale chyba tylko samicę. Na samca mało kto zwróciłby uwagę

Siedlisko pozwala czasem w bardzo finezyjny sposób określić gatunek zwierzęcia, a przynajmniej zawęzić pole poszukiwań. Czy był to okaz żyjący w piwnicy, na liściu pokrzywy (roślina żywicielska to podstawa w przypadku gąsienic, czy stonek!), w próchnie, a może w świeżym drewnie? Żył w olsie, czy na kserotermicznej łące? A może na wapiennych skałach? Świetnym przykładem są np. korniki, gdzie określone gatunki wybierają określone miejsca żeru. Bywa, że szybciej oznaczy się gatunek po korytarzach jakie tworzy pod korą niż po samym okazie.
Zagadka. Ile gatunków kołatków z rodzaju Dorcatoma widzisz? A może tylko jeden, a może jednak dwa... a nie trzy? No może cztery...
Zatem jak powinna wyglądać idealna informacja o gatunku? Przede wszystkim powinna zawierać datę i miejsce obserwacji, obejmujące zarówno rejon jak i siedlisko. Biolodzy używają w tym celu kwadratów UTM, ale w przypadku zwykłego użytkownika wystarczy rejon/miejscowość. Opis tekstowy może być pomocny, ale daje najmniejsze szanse na sukces. Wyjątkiem są gatunki niezwykle charakterystyczne i jedyne w swoim rodzaju. Ideałem byłoby zdjęcie, oczywiście ostre, w odpowiedniej skali. Niestety rzadko się to zdarza, bo nie każdy łazi z mikroskopem w plecaku


Mój "ulubiony" przykład. Niektórych gatunków chrząszczy Epuraea nie da się oznaczyć bez posiadania okazu z wypreparowanym układem rozrodczym. Bywa, że nawet tak przygotowanych samic nie da się oznaczyć do gatunku, co najwyżej podrodzaju lub plemienia.
Tak przynajmnej wyglądał.