Według mnie znacznie prostszym i wygodniejszym rozwiązaniem byłoby zaopatrzyć się w skoczogonki. Można je kupić, a przy odrobinie szczęścia znaleźć w domowej doniczce (ja tak miałem).
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że tam gdzie występują skoczogonki, tam roztoczy nie zauważam w ogóle. Wydaje mi się, że działa to na zasadzie konkurencji o pokarm i wzajemnego wykluczania się z otoczenia. W kilku portalach ogrodniczych uważane są za szkodniki, ale u mnie rośliny "zaszczepione" skoczogonkami mają się świetnie i nie widzę żadnych skutków ubocznych. Samych ptaszników też nie niepokoją, nie wchodzą na nie, a zaraz po odłożeniu resztek z pokarmu, skoczogonki zabierają się za czyszczenie.