Skocz do zawartości

Wesprzyj serwis, wyłącz reklamy  
1 raz na nowej odsłonie? | Problemy z zalogowaniem?






* * * * * 2 głosów

Dzień z życia terrarysty

Napisany przez Anka1992, 25 maja 2014 · 1 230 wyświetleń


Treści wypowiedzi nie należy traktować nazbyt poważnie;)

Słońce wdziera się przez zielone rolety, sprawiając, że ściany pokoju przybierają barwę soczystego niedojrzałego jabłka… tak zaczyna się mój dzień… dzień terrarystki.

Moje zaklejone alergią powieki mrugają parokrotnie, by ogarnąć co, gdzie i dlaczego. Jestem sama… Sama? O nie co to, to nie;) Leonarda spogląda bursztynowymi ślepiami prosto na mnie… pogarda maluje się na jej pozbawionym mimiki pysku. „Wstawaj człowiek, mi jest zimno”. I owszem jest zimno, Michał wychodząc zostawił uchylone okno. Ile już razy mówiłam? 2, 3, 5? Nie dociera. Jak to mówi Pani Wykładowczyni Patofizjologii: Mężczyzna podgatunek;)

Odkrywam się i wyskakuje z łóżka. Dosłownie, wszak gady czekać nie mogą. Dopadam włącznika od terrarium Leonardy, pstryk! po sprawie. Zaraz potem wlokę się na drugi koniec, mojego mikroskopijnego pokoju i pstryk! mini terrarium młodziutkiej Bezimiennej Agamy zostaje oświetlone. Mam krótką chwilę dla siebie podczas której ubieram się.

Nie świecąc już tyłkiem, klękam przed szafką Agamy. Wyciągam pudełko z mącznikami, wiaderko z świerszczami, słoiczek i wapń. Przebieram mączniki, znajduje te świeżo po wylince, hop! do słoika. Wytłoczkę pełną świerszczy wytrząsam do miednicy, wyłapuje parę, hop! do słoika. Miareczka wapnia też do słoika. Wszystko mieszamy i Voila mamy pełnowartościowe śniadanie dla owadożercy. Jeszcze tylko przesypać do miseczki i po sprawie. Z satysfakcja obserwuje jak Bezimienna Agama pożera te obrzydliwe stworzenia, ze skłonnościami kanibalistycznymi. Nie lubię świerszczy… wydają się być takie niesympatyczne…

Zgarniam miseczki na Roślinność Jadalną Zieloną i opuszczam pomieszczenie… zaraz potem wracam by zobaczyć, czy na pewno zamknęłam terrarium Agamy. Zamknęłam… ocieram pot z czoła. Niuniam bardziej do siebie, niż do jaszczurki „Ten brzydki kot cię nie dopadnie”.

Nareszcie docieram do kuchni. Zostawiam miski, znów mam trochę czasu dla siebie: myję głowę, doprowadzam się do stanu używalności. Wracam do kuchni. Ewentualnie mogę zjeść śniadanie, a czemu by nie? Jestem wszak 5 minut do przodu. Pozwalam sobie na miskę płatków z mlekiem. Jest najszybciej.

Z lodówki wydobywam torebkę mieszanki warzyw z sklepu z owadem w szyldzie… owady mnie prześladują…

Wypełniam miskę Leonardy, szatkuje warzywa i przesypuję na miseczkę Bezimiennej Agamy. Mijam się z mamuśką na schodach, kiedy wracam do pokoju.

Serwuje śniadanie smokom.

Mogę się pomalować… e nie… nie mogę… Agama zrobiła potężne kupsko na środku terrarium. Odkładam BB krem i modląc się o cierpliwość, do boga, w którego nie wierze, wyciągam gada, razem z wszystkimi elementami wystroju, ręcznik papierowy z kupką i szoruje na dół. Agama do kibelka, kupka do umywalki… A nie! Zaraz, zaraz… Chyba coś pokręciłam. Umytą Agamę odnoszę do terrarium, wcześniej pokrywając jego podłogę ręcznikami papierowymi.

Wreszcie przystępuje do malowania. Krem BB, puder… no i tusz do rzęs… na więcej nie mam czasu. Torba, kluczyki od auta, klucze od domu… wychodzę. Na korytarzu, na dole stwierdzam, że warto zobaczyć czy terrarium zamknięte. Sprawdzam. Zamknięte. Schodzę na dół… Czy zamknęłam drzwi od pokoju? Zamknęłam

Cudem powstrzymuję się by nie sprawdzić czegoś jeszcze. Jadę do szkoły. Cały czas zastanawiam się czy aby na pewno zamknęłam te cholerne drzwi i czy aby na pewno nie było w pokoju kota… przed oczami staje mi obraz: wchodzę do pokoju, a tam agama rozciągnięta od drzwi do okna i Orzeszek patrzący tymi brązowymi oczami „Dobre było… masz jeszcze?”

Po szkole odwiedzam hodowcę owadów. Zawsze kupuję 60 świerszczy.

Wracam godzinę busem, słuchając audiobooka – Gra o tron. Modne ostatnio. Świerszcze się drą… Pasażerowie zerkają na mnie z litością, zdziwieniem, zaskoczeniem lub z wyrazem twarzy pt. „Dzwonić teraz do psychiatryka, czy za chwilę”.

Od progu pokrzykuję: „Kochanie! Jestem w domu”. I tak nikt mi nie odpowie, ponieważ w domu, prócz mnie jest tylko kot-zabójca, głuchy kundel, którego jakimś cudem nie wyrzuciłam na pole, Leonarda i Bezimienna Agama.

W pokoju zastaje mnie niemiła niespodzianka. Agama zrobiła śmierdzący prezent na środku terra. Znowu. Powtarzam rytuał z rana, wcześniej rzucając siatkę z świerszczami na fotel.

Gdy jest już po wszystkim, pozostałe świerszcze z kubełka wysypuje do miednicy, dosypuje nowe i czyszczę zbiornik. Trochę pracy plastycznej przy wycinaniu wytłoczek z jajek i domek dla świerszczy czyściutki i gotowy do ponownego zamieszkania. Wrzucam plaster jabłka. Wieczorem już go nie będzie.

Zaglądam do dorosłych świerszczy. Nie, dalej nie złożyły jaj. Mają mnie i moje wydatki kompletnie w odwłoku. Dosypuję im karmę dla kotów.

Wybieram wyliniałe mączniki, łapię parę tłustych świerszczy. Agama ma obiad.

Spryskuje oba terraria wodą. Przy Leonardzie zatrzymuje się na dłużej. Ściągam rękawy w dół na pieści. Wkładam dłonie pod gada. Chwilę walczę, gdyż szponiska legwanicy zatapiają się w podłożu. W końcu udaje się mi ją wyciągnąć.

Leonarda zasiada na mym ramieniu, a ja przechylam się pod jej ciężarem. Transportuje ją do łazienki. Jakimś cudem udaje się mi ją zmusić do wejścia do wanny. Co jakiś czas mamroczę „Siedź!” jakby miała zrozumieć co do niej szprecham;P Robię jej prysznic podczas którego ona się wypróżnia. Według niej pozbycie się przetrawionych resztek jedzenia jest równoznaczne z pozwoleniem na opuszczenie wanny. Po raz kolejny walczę z nią chwilę i zmuszam do dłuższego pławienia się w ciepłej wodzie. W zimnej by się to nie udało. Wprost proporcjonalnie do zimności wody rośnie jej agresor i obsesja na punkcie wyjścia.

Wspina się po ręczniku i przysiada mi na ramieniu. Łaskawie pozwala mi na wytarcie wilgoci. Idę do pokoju. Na schodach z dwa razy ściągam ją sobie z głowy i wyciągam pazury z ucha. Z ulgą pozwalam jej zejść do terrarium.

Mam więcej czasu dla siebie… Internet, Word…

Jem kolację w pokoju. Leonarda tłucze pyskiem i łapami o szybę. Wychodzę z pokoju. Zjadam na korytarzu. Myję się.

O 20:40 uświadamiam sobie, że pasuje wyłączyć gadom światło. Niuniam każdemu z osobna coś na dobranoc, obserwowana przez oczy Michała, każde pod uniesioną ze zdziwienia brwią. Kręci głową i wraca do Fify.

Kiedyś tam zasypiam… Ze świadomością iż jutro będę przeżywać to samo… I wiecie co? Wcale nie żałuję.





Ja do tego wszystkiego mam jeszcze 3 zawsze głodne świnki morskie ... Do pracy wychodzę bez makijażu ; )

aaaaaaaaahahahhhahha, nie no, mega opisałaś dzień , no ale Ci pozytywni , czyli my terraryści tak mamy :) :)


Przekierowania dla tego wpisu [ URL ]

Brak przekierowań na ten wpis

Kwiecień 2024

P W Ś C P S N
1234567
891011121314
15161718192021
2223 24 25262728
2930     

Losowe zdjęcie z albumu

Agam z profilu

użytkownicy przeglądający

0 zarejestrowanych terrarystów, 0 gości, 0 anonimowych terrarystów

Przeszukaj mój blog

Kategorie

Ostatni odwiedzający






© 2001-2024 terrarium.pl. Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są wykorzystywane do emisji spersonalizowanych reklam. Więcej. Korzystając akceptujesz Regulamin.