mam ambitne plany złapać samej,lub zrobić maślane oczka do jakiegoś deratyzatora,by pozyskać miot takich wędrownych,"dzikich" szczurów.lub ciężarną samicę[wtedy odchodzi problem z ręcznym wykarmieniem łysych 'żelków']
nie na karmówkę,do kochania-szlag mnie już trafia z tą podatnością "sklepowych" na nowotwory,z ich krótkowiecznością.człowiek oswoi takiego,polubi,a ten pada po 1,5roku.[a hodowcy zamiast dbać o żywotność i zdrowie zwierząt od nich dziamdziają nad jakimiś wycudaczonymi kolorami,czy uszami...]
jakie warunki powinny mieć takie "dzikusy"?czytałam gdzieś opinię,że wymagają raczej woliery,niż typowej dla szczurów 'szynszylówki',że oswajają się gorzej niż 'sklepowe' i są raczej zwierzakami do obserwacji niż 'niuniania'...ale że rzeczywiście długo żyją i choroby się ich nie imają.
plany na razie robię ostrożne,bo jeśli teraz nie będę mogła im stworzyć odpowiednich warunków,to odpuszczę z tym pomysłem na kilka lat.
a może można kupić takie odłowione wędrowne szczury?można się na nie natknąć np.w czeskiej Pradze?[tam się niedługo wybieram]