Skocz do zawartości

Wesprzyj serwis, wyłącz reklamy  
1 raz na nowej odsłonie? | Problemy z zalogowaniem?


amwojcik

Użytkownik od 09 lut 2016
W tej chwili Niedostępny
Ostatnio aktywny sty 12 2024 22:13

#1761973 Szkielety zewnętrzne zwierząt karmowych, a potencjalne ryzyko zaczopowania lu...

Napisany przez amwojcik na 03 czerwca 2016 - 10:22

W związku z moimi osobistymi rozterkami (ale też dyskusją na ten temat niektórych użytkowników forum), związanymi z karmieniem aksolotli bezkręgowcami ze szkieletem zewnętrznym, które potencjalnie może grozić zaczopowaniem, garść podstawowych informacji i moje osobiste przemyślenia (przepraszam za amatorskie źródła, ale nie jest to rozprawa naukowa :) )

Najpierw moje obserwacje (skopiowałam siebie z innych tematów, by było szybciej:

1. U mojego Arnolda kiedyś przesadziłam z mącznikami i takie były objawy (*dotyczy problemu autorki postu). Najpierw zachowywał się jak opętany, bałam się że łeb sobie rozwali. Przez 4 dni się nie wypróżniał, a potem strzelił takiego kakena (*miałam tu na myśli kupę ;), że aż mi szczęka opadła. Najadłam się strachu, nie ma co...teraz jestem ostrożniejsza.
2. Jeden z moich zwierzaków w pierwszym tygodniu lodówkowania wydalił nienaruszoną i całkiem sporą muszlę świderka (!) a kto nie wie, dodam że te ślimaki mają stożkowatą, długą i szpiczastą muszlę. Nie miałam zupełnie świadomości, że mój aksolotl się nimi interesuje, no ale to akurat nie dziwi, bo osobniki tego gatunku ślimaka w dzień są mało widoczne, bo przekopują podłoże. No a aksy lubią żerować w nocy, gdy o takiego ślimaka łatwiej... W naszej sytuacji ślimak najwyraźniej nie zaszkodził aksolotlowi, bo nic mu kompletnie nie dolegało i nawet bym nie wiedziała o tym, gdyby nie przypadek. Z kolei mój drugi aksolotl z całą pewnością gustuje w ślimakach, po prostu wielokrotnie przyłapałam go na "odkurzaniu" zatoczków i rozdętek. Trochę mnie to stresowało, jednak zawsze wszystko wydalał (ale (!) wydalone muszle były całe - naprawdę myślałam wcześniej, że aksolotle lepiej sobie z tym tematem radzą...dało mi to trochę do myślenia. Z tego też powodu przenoszę naprawdę spore ślimaki (mam kilka zatoczków imponujących rozmiarów) do innego akwarium w obawie właśnie przed zaczopowaniem aksolotli. A z tymi świderkami to nadal trochę się stresuję, ale zostawiam, póki co, ten temat otwarty w nadziei, że nie będzie dla mnie z tego tytułu kłopotów :)

Teraz przejdę do moich rozważań. Zacznę od informacji na stronie axolotl.org - fragment dotyczył przeciwskazań skarmiania aksolotli mącznikiem młynarkiem: (jeśli wymaga tłumaczenia, uzupełnię)

"[...] They also have a lot of chitin (a structural protein in insects and some crustaceans) which axolotls can't digest, and this passes through their guts intact"

Ja nie zgadzam się z powyższym twierdzeniem, gdyż płazy produkują enzym chitynazę, który jest odpowiedzialny za trawienie chityny. Że nie wspomnę o błędzie merytorycznym - chityna jest polimerem, ale nie białkowym, a polisacharydem.

Z Wikipedii, strona dotycząca płazów:

"[...]The enzyme chitinase produced in the stomach helps digest the chitinous cuticle of arthropod prey.[61]"

I teraz moje wnioskowanie dotyczące płazów ogólnie:

To, że chitynaza pomaga płazom w trawieniu to fakt, z tym nie można dyskutować. I wcale nie trzeba być biochemikiem, wystarczy przeanalizować dietę poszczególnych gatunków płazów. Należy jednak pamiętać, że dieta poszczególnych zwierząt (w zależności od gatunku, wieku, osobnika, uwarunkowań środowiskowych itd.itp.) żyjących w naturze jest różnorodna i ich potencjalnymi ofiarami mogą być nie tylko przedstawiciele różnych gatunków bezkręgowców i kręgowców, ale i mogą mieć różne rozmiary i być na innym etapie rozwojowym, więc i "wyzwania" związane z trawieniem ofiar są zróżnicowane.

Jednak słowo - klucz w przytoczonym cytacie to "pomaga[...]" . Należy pamiętać, że sam enzym cudów nie czyni, dlatego wydaje mi się, że błędem byłoby skarmianie jednorazowo i w dużej ilości pokarmem o wysokiej zawartości chityny np. skorupiakami, wyrośniętymi karaczanami, drewnojadami, mącznikami (tyczy się też oczywiście larw - szczególnie przed linieniem) itd.itp., bo to w moim przekonaniu, może prowadzić do zaczopowania, perforacji dowolnego odcinka przewodu pokarmowego, a w konsekwencji skutkować nawet śmiercią płaza.

A z mięczakami, jako potencjalnym pokarmem (albo zagrożeniem) dla płazów (ale piszę w kontekście aksolotli), to sprawa się już całkiem komplikuje, bo i budowa szkieletu zewnętrznego bardziej skomplikowana - od zróżnicowanych kształtów samych muszli w przypadku ślimaków - potencjalnie mniej lub bardziej niebezpiecznych, po samą budowę biochemiczną. Chityny jako takiej nie ma - jest podobny biopolimer - konchiolina. A dodatkowo muszle mięczaków są silnie wysycone związkami wapnia (kalcyt, aragonit). Ale znowu - w zależności od miliona czynników np. gatunku rozpatrywanego płaza i jego przystosowań (także osobniczych), ale i gatunku mięczaka, jego wieku, rozmiaru, uwarunkowań środowiskowych, wyzwania związane z trawieniem oraz ewentualne zagrożenia z tym związane mogą być różne.

Reasumując, uważam że absolutną podstawą w kwestii sprawowania opieki nad płazem (ale i każdym innym zwierzęciem) jest...to o czym każdy milion razy słyszał i czytał (choćby na tym forum - ale czasem mam wątpliwości, czy faktycznie przekuwa to na praktykę), a mianowicie:

Możliwie dogłębne przygotowanie merytoryczne, łączenie faktów, umiar w każdym działaniu i zdrowy rozsądek. Pozdrawiam!


#1761903 Strasznie otyły aksolotl, czy może chory?

Napisany przez amwojcik na 02 czerwca 2016 - 19:40

Mi niestety wygląda...Jeżeli nie czytałaś:

http://www.terrarium.pl/topic/376982-usypianie-axolotla/page-1

Wodobrzusze to tylko objaw, jego przyczyn może być wiele od rozmaitych infekcji lub zatruć prowadzących do dysfunkcji narządów (np.nerek, wątroby)- które też mogą mieć inne podłoże, nowotwory, zaburzenia metaboliczne, niewłaściwa dieta - i tutaj podłoże genetyczne to tylko jedna z opcji, ale oczywiście też prawdopodobna :(

Ale żeby nie uprawiać czarnowidztwa, bo temat nazwany bardzo pesymistycznie - w zależności od podłoża, czasem udaje się podtrzymać zwierzę z wodobrzuszem przy życiu zdumiewająco długo, ale tutaj (moim zdaniem) tylko z pomocą fachowca


#1761412 Pomoc w identyfikacji gatunku znalezionego pisklęcia!

Napisany przez amwojcik na 30 maja 2016 - 08:37

Wiesz co? Pewnie Cię zaskoczę, ale Twój post bardzo mi się na swój sposób podoba. A wiesz dlaczego? Bo wreszcie piszesz o sprawach, na których w istocie się znasz. Jesteś hodowcą, z licznych doniesień wynika, że z sukcesami. Ponadto dbasz o swój inwentarz, co więcej, traktujesz SWOICH podopiecznych z szacunkiem, który należy się (z mojego punktu widzenia) KAŻDEMU stworzeniu. Co więcej, ewidentnie kochasz SWOJE zwierzęta i ja się Tobie nie dziwię, wręcz powiem, że Cię za to szanuję i ogromnie się cieszę, bo czasem u niektórych hodowców z tym tematem bywa różnie. Wygląda na to, że naprawdę świetnie odnajdujesz się w swojej roli i dzięki swoim sukcesom czerpiesz korzyści materialne. Wspaniale, przecież każdy z czegoś żyć musi! Przykro mi, że odniosłaś straty przez sroki i mam nadzieję, że uda Ci się jakoś wyjść na prostą. I to się tyczy wszystkich hodowców w podobnej sytuacji. Jeśli myślisz, że jestem wojującym ekologiem, z nosem w książkach, co to tylko operuje liczbami, zwierzęta ogląda tylko na obrazkach lub z ukrycia oraz walczy z ludźmi podobnymi do Ciebie i borykającymi się ze swoimi problemami, to powiem Ci, że się mylisz. No ale masz prawo, przecież się nie znamy i nie masz pojęcia, czym się trudnię i z jakiego powodu znalazłam się na tym forum. I wiesz, co jeszcze mi się w Tobie podoba? Że w obronie swojego inwentarza, do której masz moim zdaniem prawo, wybierasz metody, które nie łamią prawa (tak mniej więcej, bo tutaj można podyskutować). Ach, i jeszcze jedną Twoją niewątpliwą zaletę, albo raczej talent odkryłam. Wspaniałe pióro (ale krytykiem literackim nie jestem, więc powiem tylko o swoich wrażeniach czytelniczych, bo merytoryczną ocenę zostawiam specjalistom (możesz powiedzieć to samo...?).
Przeczytałam wspaniały dreszczowiec, ale niemal z nutką melodramatu...Te Twoje barwne opisy z broczącymi krwią kurczętami i demonicznymi srokami. No i ten fragment o konaniu na kolanach garnącego się do człowieka, szukającego w nim ratunku i odrobiny ciepła stworzenia... Ta miłość z Ciebie wyzierająca, a jednocześnie niemal poprzysiężenie zemsty.... Słuchaj, może napisz powieść? Albo scenariusz filmowy! Normalnie (IMO) może być mega hit! Wiesz, co myślę? Narzędzia, które wykorzystujesz, są czystą manipulacją. Twoje odwolywanie się do emocji, empatii, współczucia, gdy opowiadasz tę historię "Walki dobra ze złem"... cóż mogę powiedzieć. W propagandzie zrobiłabyś karierę! Ale oczywiście rób sobie tak dalej... Bo możesz! Kolejny raz powiem, masz prawo do swoich emocji, ale na końcu ostatni już raz apeluję:

Zamilknij w kwestiach, o których nie masz zielonego pojęcia, bo brak Ci do tego upoważnienia, a to nie tylko ignorancja, ale też totalny brak odpowiedzialności. Nie chce mi się ślęczeć nad telefonem i kopiować Twoich wypowiedzi, zmęczyłam się tym trochę...każdy widzi, co napisałaś. Tyle tylko, że zadałaś bardzo konkretne pytanie, prosząc o merytoryczną pomoc w kwestii, na której się najzwyczajniej nie znasz (bo nie musisz). Chyba musiałaś się spodziewać, że na linii po przeciwnej stronie pojawi się nie hodowca norek, czy lisów, tylko raczej ktoś, kto choć odrobinę siedzi w ornitologii. I naprawdę, uzyskałaś ode mnie merytoryczną pomoc i garść praktycznych rad, a to z mojej najczystszej życzliwości. I powiem więcej, naprawdę chciałam się z Tobą rozstać w pokoju (muszę cytować?), próbując opierać się Twoim prowokacjom (no po co był ten wklejony filmik?) i po prostu braku klasy (używanie pogardliwych określeń do ptaków - ale mogło to być dowolne zwierzę, w sytuacji gdy ewidentnie Twój interlokutor jest ich miłośnikiem, bo chyba można było to wywnioskować?) Że nie wspomnę o najzwyklejszym szacunku do prostego użytkownika forum, który udzielił Ci pomocy...Ja naprawdę starałam się nie wchodzić z Tobą w tę dyskusję, widząc z góry jej bezcelowość. Ale... Twoja ignorancja w połączeniu z przekonaniem o swojej nieomylności... Po prostu wpłynęłaś na wody, które z czystej pokory należałoby omijać (ja tak robię, gdy w jakiejś dziedzinie nie czuję się ekspertem) Pojawiło się w Twoich wypowiedziach tyle kategorycznych stwierdzeń o charakterze "naukowo-brzmiącym", które jednak nijak się do nauki mają, że poczułam się w obowiązku zareagować, bo Twoja działalność jest najzwyczajniej szkodliwa. Poczułaś się urażona, że stwierdziłam, że nie masz wystarczającej wiedzy ornitologicznej, by wyciągać swoje wnioski...A JESTEŚ ORNITOLOGIEM...? Zazdroszczę Ci poczucia własnej wartości...na pewno zasypiasz z uśmiechem na Twarzy. Ale od ornitologii się *********. Dziękuję.
To mój ostatni post w tym temacie, już i tak za dużo czasu i energii temu poświęciłam i teraz nie jestem pewna, czy było warto. Pozdrawiam!


#1761373 Grzyby/pleśń

Napisany przez amwojcik na 29 maja 2016 - 21:12

Głupio tak odgrzebywać temat, ale w lutym jeszcze mnie tu nie było, a przez ostatnich kilka dni bywam częstym gościem w dziale Hyde Park (raczej wiecie o co chodzi ;) i przez przypadek się natknęłam na ten temat i coś tam, ale niewiele, mogłabym od siebie dorzucić.
Jakiś czas temu wpadły mi w ręce pożywki i zrobiłam amatorski posiew z insektarium. Wcześniej zasięgnęłam języka i wyszło mi, że potencjalnie w takich środowiskach jak terraria i inne podobne może bytować (poza bakteriami oczywiście) cała masa wszelkiej maści , drożdży, pleśni i innych grzybów (parę pozycji poniżej) w zależności skąd, jak preparowane i jakie podłoże, rodzaj pokarmu (czy pozostawiane, na jak długo) czy żywe rośliny (jakie), korzenie, konary - jak zabezpieczone, czy zwierzęta (jakie) są atakowane przez dermatofity itd.itp. Mi z insektarium szkolnego wyrosła (po konsultacji) szara pleśń (pierwsza pozycja na liście), Penicillium i coś tam jeszcze, ale nie jestem mykologiem, więc nie zagłębiałam się w różnicowanie, chciałam tylko uczniom pokazać, czym są pożywki mikrobiologiczne :)

Krótka i niekompletna lista potencjalnych grzybów, które można znaleźć w terrarium:

Botrytis cinerea
Aspergillus ssp
Penicillium ssp
Alternaria ssp.
Cladosporium herbarum
Candida ssp. (poważnie! ;))
grzyby zgorzelowe np. Phytophtohra cactorum, Fusarium oxysporum, Pythium debaryanum, Cylindrocarpon destructans, Rhizoctonia solani, Phomopsis ssp.

I z całą pewnością masa innych, zarówno saprotrofów (saprofitów) i pasożytów, ale tutaj potrzeba mykologa, bo jak ustalono wyżej, identyfikowanie (a już na pewno do gatunku) po samym wyglądzie na pożywce to za mało :)

Jednocześnie chciałabym zaznaczyć, że mój post ma charakter czysto poglądowy, nie jestem mykologiem i nie opieram się na żadnych wynikach badań naukowych, jedynie konsultacjach z pracownikami laboratorium mikrobiologicznego i obserwacjach własnych


#1761263 Pomoc w identyfikacji gatunku znalezionego pisklęcia!

Napisany przez amwojcik na 29 maja 2016 - 07:49

@amwojcik, w ostatnim poście wspomniałaś o tym, jakoby pojawił się pomysł zwalczania srok z pomocą kota. Chcę to sprostować
Apeluję o czytanie ze zrozumieniem, po prostu przytoczyłem moment, który zapamiętałem z czasu gdy miałem tą kotkę. A co do ptaków drapieżnych, to było z przymróżeniem oka ;). Poza tym, jeśli chodzi o inne ptaki, z relacji wynika, że nie mają czego ograniczać.

Sam ujmuję się za @Saphira123. Wiem, co to znaczy drapieżnik. Ja mam trzy typy: człowiekowate, psowate i krukowate w okolicy. Teraz liczby: Light Sussex składa rocznie 180 - 200 jajek. Dobrze taką żywimy, aczkolwiek przez pierwszy i ostatni rok składa mniej. 18 zł za sztukę na targu, następnie 5 x 180 x 0,7 zł + 18 zł = 648 zł. 5 - lata nieśności, 180 - minimalna liczba jajek, 0,70 zł/sztuka - koszt eko-jajek. Jeden pies, albo sroka i masz - 648 zł. Co w przypadku Leghorna? Jeszcze lepsza nioska! A Ayam cemani? Ta kura osiąga naprawdę wysokie ceny! Dla przeciętnego człowieka może się to wydawać niczym. Ale dla kogoś, kto ma niewiele więcej, poza kilkoma kurami, których jajka sprzedaje?

A co do wyrażania emocji. Jak można to krytykować?! Każda osoba ma ochotę coś z siebie wyrzucić i jest to normalne ;), nawet jeśli to inna sytuacja, to i tak może o tym pisać, iż np. nie lubi srok.
Sam mam niechęć do sójek, które zbliżały się nie raz do kurcząt, bezdomnego psa, który zabrał 648 zł (kura), jastrzębia, który o mało co nie zeżarł Sebrytki i nioski New Hampshire (choć za tą sójkę, którą złapał nic do niego nie mam) oraz kogoś, kto zwinął kolejne 648 zł (kolejna kura).

Tyle z mojej strony :).

Znów mnie nie zrozumiałeś. Do emocji ma prawo każdy, temu nikt nie przeczy. Wiele razy to podkreślałam w swoich wypowiedziach i autorce współczuję, że ma takie sąsiedztwo. Ja prosiłabym po pierwsze, o nie łączenie emocji (chyba nie muszę nikogo przekonywać, jaki ładunek ma słowo "ścierwo"?) z tezami pozornie naukowo brzmiącymi i operowanie stwierdzeniami w sposób całkowicie nieupoważniony, które mogą wnieść wiele złego i ludzi wprowadzić w błąd. Po drugie, o nie szerzenie niechęci do zwierząt (tego chyba nie muszę znowu tłumaczyć?), a po trzecie, przyjrzenie się pewnym mechanizmom z bliska, aby otworzyć się na możliwości, które wcześniej wykluczaliśmy lub po prostu nie mieliśmy ich świadomości.
Wczoraj z przyczyn oczywistych (patrz:gnój w temacie) prawie zrezygnowałam z przeklejenia paru słów komentarza od osoby z autorytetem w dziedzinie, której dotyczy wątek (przynajmniej u podstaw, bo później to sami widzicie...) Ale jednak to zrobię, tak "dla ciekawskich" (patrz:filmik od autorki postu), żeby zachować odrobinę równowagi. I nie walczę z wiatrakami, to dla spokoju sumienia :) post zamieszczę poniżej, ale jednak nie ode mnie, więc mam nadzieję, że nikt nie zarzuci braku higieny wymiany zdań ;)


Kilka spraw chciałem skomentować, bo w postach, które czytałem, znalazła się masa błędnych informacji, wynikających z niezrozumienia zasad działania przyrody, z całkowicie nieuzasadnionego nadawania zwierzętom ludzkich cech i pobudek oraz z pochopnego wyciągania wniosków na podstawie jednostkowych obserwacji (które to obserwacje nie zdradzają nawet śladu podejścia naukowego). Do tego owe informacje zostały podane jako pewniki – przy braku podania jakichkolwiek źródeł (co mnie akurat nie dziwi, bo takich źródeł po prostu nie ma).

1. Krukowate należą do najbardziej inteligentnych zwierząt. Dzięki temu odniosły spory sukces – rzeczywiście część gatunków wykazuje wzrost liczebny w ostatnich latach. Ale całkowitym nieporozumieniem jest przypisywanie im jakichkolwiek niecnych intencji. Skrajnym przypadkiem jest użycie słowa „terroryzowanie” – niezgodnie ze znaczeniem słowa oraz zupełnie bezzasadnie. Każde zwierzę dąży do maksymalizacji zysków. Tak po prostu działa przyroda. Zyskiem jest najczęściej zdobycie pokarmu – a drapieżnik zdobywa go zabijając inne zwierzęta. Jakkolwiek okrutnie by to nie wyglądało, nie ma w takim działaniu żadnych złych intencji – w znaczeniu świadomej chęci zrobienia krzywdy drugiemu zwierzęciu. Po prostu ewolucja tak zadziałała, że niektóre zwierzęta zabijają inne. Zabija lew, wilk, kot, sroka, jastrząb, wiewiórka, bocian, a nawet kos („okrutnie” rozdziobuje ślimaki i dżdżownice). A że krukowate posiadają rozwiniętą inteligencję, to czasem ich poczynania mogą wyglądać okrutnie – ale nie ma to nic wspólnego z celowym zadawaniem cierpienia! Dlatego jakakolwiek ocena moralna (używanie określeń typu „terroryzują”, „wredne” itp. jest oceną moralną) nie ma żadnych merytorycznych podstaw.

2. W stabilnych ekosystemach nie ma możliwości, aby drapieżnik mógł spowodować wytępienie swych ofiar. Tak to się ustaliło w przyrodzie, że gdy spada liczba ofiar (bo np. drapieżniki miały dobry rok i jest ich więcej niż zwykle), to za nią spada liczba drapieżników. Gorzej, jeśli w ekosystemie nastąpi jakieś poważne zaburzenie. Takim właśnie zaburzeniem było np. wyeliminowanie wścieklizny (oraz większych drapieżników) dla lisa – przestał działać ważny czynnik ograniczający liczebność tego gatunku. I rzeczywiście lisy powodują nadmierne straty wśród gatunków stanowiących ich zdobycz. Dlatego tutaj konieczna jest ingerencja człowieka – zresztą najprawdopodobniej nieskuteczna (co widać np. po pogarszającej się sytuacji wielu ptaków siewkowych). W przypadku krukowatych nie doszło do żadnego takiego zaburzenia. Są to nasze rodzime gatunki, współwystępujące od tysięcy lat obok swoich ofiar. Zaś ich wzrost liczebny w środowiskach synantropijnych (czyli w sąsiedztwie człowieka) wynika zapewne z tego, że tutaj te zależności między drapieżnikami a ofiarą dopiero się kształtują, bo w skali ewolucji to są ciągle młode ekosystemy. Za jakiś czas przyroda sama wszystko wyreguluje (o ile jej na to pozwolimy). Nawiasem mówiąc, kosy też mają się dobrze ostatnio, jakoś rzekoma „inwazja” srok i sójek im nie przeszkodziła.

3. Nie mogę wiedzieć, co zaobserwowała w swojej okolicy autorka wątku, gdzie rzekomo wyginęły niemal wszystkie drobne ptaki. Ale twierdzenie, że za to są odpowiedzialne sroki, jest całkiem bezpodstawne. Nie słyszałem aby gdziekolwiek był taki przypadek. Zaś jeśli autorka tych spostrzeżeń jest tak pewna swoich tez, to niech je opublikuje w postaci pracy podsumowującej badania. W przeciwnym wypadku nie ma o czym dyskutować.

Prawdą jest, że wiele gatunków ptaków zamieszkujących tereny rolnicze ostatnio silnie zmniejsza liczebność (to się tyczy całej Europy). Nie ma to żadnego związku ze srokami, lecz ze zmieniającego się na niekorzyść tych ptaków charakteru gospodarki rolnej (mechanizacja, chemizacja, zmiana struktury upraw)

4. Znacznie większym zagrożeniem dla drobnych ptaków są domowe koty i psy. Nawet te całkiem udomowione pupile w sąsiedztwie nielotnych ptaków z pewnością „przypomną” sobie o swym drapieżnym charakterze. Oczywiście te całkiem kanapowo-pokojowe maskotki często nie potrafią upolować nic co choć w miarę sprawnie ucieka. Ale nawet biorąc pod uwagę małą skuteczność takich ataków (dotyczy psów, koty zachowały znacznie więcej umiejętności polowania), to jest to czynnik, którego pierwotnie nie było w naszych ekosystemach – bo nie było tych gatunków! Taka dołożona śmiertelność może być już poważnym zagrożeniem dla lokalnych populacji wszelkiej rodzimej drobnicy.

5. Jakichkolwiek argumentów by się nie użyło, to wartościowanie dzikich zwierząt pod względem sympatii do nich (słodkie biedne podloty, fajne kruki, wredne sroki itp.) świadczy o niepoważnym podejściu do przyrody. Nie ma gatunków bardziej i mniej fajnych (mówię o gatunkach rodzimych, introdukowane to inna sprawa, ale nie będę teraz rozwijał tego tematu). Oczywiście każdy niech sobie lubi co chce – ale jeśli z tego wynikają realne działania („ratowanie” podlotów przed „złymi” srokami), to jest to wg mnie niedopuszczalna ingerencja, spowodowana przez egoistyczne pobudki. Tak jest w przyrodzie, że podloty skaczą poza gniazdem, a część z nich staje się pokarmem srok (dzięki czemu one też mogą mieć podloty, które może zjeść np. wrona, itp. itd.). Jeśli ktoś uważa się za miłośnika przyrody, to powinien ten fakt zaakceptować. A jeśli nie, to może lepiej niech zostanie przy oglądaniu filmów dokumentalnych w telewizji – wtedy na pewno pożytek z jego działań będzie dla przyrody większy.

PS. W Polsce nie wolno trzymać dzikich zwierząt w domu, zwłaszcza jeśli są objęte ochroną. Zaś trzymanie kruka – gatunki świetnie latającego – nie tylko jest niezgodne z prawem, ale też świadczy o skrajniej nieodpowiedzialności, egoizmie oraz okrucieństwie, bo nie ma możliwości aby w domowych warunkach zapewnić dobre warunki bytowania dla takiego gatunku.


#1761039 Pomoc w identyfikacji gatunku znalezionego pisklęcia!

Napisany przez amwojcik na 27 maja 2016 - 20:08

JPRDL to pojechałaś po bandzie. Faktycznie, koniec tematu.
EDIT: przyczyn w nagłego wzrostu populacji danego gatunku jest bardzo wiele. Choćby ten antropogeniczny, chcesz winić zwierzęta, że w sprzyjających warunkach się mnożą? Dbają o swoje młode, polują? A do tego ich inteligencja wpływa na szybką adaptację i poszerzenie wachlarza zachowań? Sorry...to typowo egoistyczne, zapatrzone w cud natury Homo sapiens podejście. Ja nie jestem przeciwnikiem regulacji populacji jakichś gatunków przy walącym się ekosystemie, ale prędzej nazwę ścierwem człowieka, niż zwierzę, którego zachowanie determinowane jest przez warunki, które niestety, w ogromnej mierze kształtuje czlowiek właśnie. Amen.
A przypisywanie zwierzętom cech typowo ludzkich, dajmy na to, bycie wrednym to już porażka totalna...

Trochę mnie sprowokowałaś, chociaż na początku dyskusji chciałam się wycofać...cóż, nie wyszlo...parę przemyśleń na dobranoc.

Czekaj, czekaj...jak już tu sobie tak miło pogawędziłyśmy o tych strasznych drapieżnikach (Ty nawet wykorzystujesz termin "szkodnik", o zgrozo...) co to są taka zmorą dla ekosystemów... jak tam się mają Twoje zapatrywania na temat norki amerykańskiej? Toż to istna maszynka do zabijania, o jej agresji, zajadłości, inteligencji i sprycie, które Ty pewnie nazwałabyś byciem "wrednym", nie muszę chyba tu pisać? Tyle tylko, że ona, w przeciwieństwie do sójek i srok, do których żywisz taką niechęć, nie jest przedstawicielem naszej rodzimej fauny, co więcej, jej zawleczenie spowodowało fatalne skutki, i nie mówię tu tylko o zajęciu niszy ekologicznej norki europejskiej i właściwie całkowite jej wyparcie. No, ale komu ja to piszę... I tylko błagam, nie pisz że nie jest to wina lekkomyślnych właścicieli ferm zwierząt futerkowych, tylko dajmy na to zielonych oszołomów, co to wypuszczali zwierzaki, ratując je przed śmiercią...bo nie zdzierżę... To jest ogólnie wina ludzi, co to myślą, że wszystko im wolno, tyle że nie zdają sobie sprawy z długofalowych konsekwencji swoich krótkowzrocznych decyzji. Albo lisy, które też uwielbiasz (ja zresztą też), przecież ich gradacja zaburzyła totalnie równowagę w przyrodzie. Prawie straciliśmy naszego zająca szaraka, że o polnym ptactwie i gryzoniach nie wspomnę - ich populacja spadła na łeb na szyję, a dlaczego? Bo lisy są wrednym ścierwem...nieeee...człowiek zabawił się w Boga w obawie przed wścieklizną, nawet moja mama brała udział w akcji masowej profilaktyki przeciwko tej chorobie, motywacja sensowna, nie powiem, ale w błyskawicznym tempie zaburzono kruchą równowagę i szlag trafił niższe ogniwa w sieci troficznej. I oczywiście, teraz konieczna jest regulacja populacji lisa z jednoczesną reintrodukcją gatunków przetrzebionych np.szaraka, ale nie ma rady...

Tylko widzisz, ja w przeciwieństwie do Ciebie nie winię norek (szopów, lisów, jenotów, wiewiórek szarych, ropuchy agi etc. itd. itp.) ja winię przede wszystkim LUDZI. Ja Twoich ulubionych zwierzaków - bo doczytałam, że norki i lisy właśnie m.in. hodujesz, nie nazwę ścierwem, bo wiesz...lubię się nazywać miłośnikiem przyrody, ale w tym szerszym pojęciu... Trochę się różnimy.
Na koniec dodam, że z krukowatymi jest podobnie, zastanów się, jak wyglądają związki przyczynowo-skutkowe i kto lub bardziej "co" ponosi największe konsekwencje w ostatecznym rozrachunku. Tyle ode mnie. Pozdrawiam

Mała prośba, jeśli można, jutro zamieszczę komentarz z dedykacją od prezesa ŚTO w tej sprawie :) niestety teraz już to niemożliwe, bo w nocy jedzie w teren i poszedł w kimę :) będę wdzięczna za pozostawienie tematu otwartego do tego czasu. Z góry dziękuję :)


#1759797 Aksolotl nie chce jeść

Napisany przez amwojcik na 19 maja 2016 - 16:26

Ufffff... :) To czekamy na rezultaty i sprawozdanie z postępów prac przy baniaku, jeśli zechciałbyś się z nami dzielić.

Witaj w gronie opiekunów aksów z rodzaju nieco bardziej schłodzonych ;) Moje zwierzaki pozdrawiają z lodówkowych półek :) Oby im wyszło na zdrowie.


#1759550 Aksolotl nie chce jeść

Napisany przez amwojcik na 17 maja 2016 - 23:07

Ok. Nie daje mi spokoju temat Twojego aksa, a naprawdę mam wrażenie, że potrzebujecie pomocy, więc zacznijmy od początku, po spokojności :)
Nie napisałeś, jakich porad udzielili Ci nasi fachowcy, więc powiem Ci, co ja bym zrobiła, gdybym była na Twoim miejscu. Od razu zastrzegam, że są na forum bardziej doświadczeni hodowcy, którzy może mnie wesprą i zechcą ten temat ogarnąć, żeby nie było, że wychodzę przed szereg albo próbuję się lansować ;) Swoją drogą, dziwi mnie, że osoba z dużym autorytetem na tym forum ograniczyła się jedynie do komentarza o kryjówkach i odesłała do specjalistów... A może ja czegoś tu nie rozumiem, chodzi o jakąś tajemniczą politykę forum, czy co...? Że każdy szuka na własną rękę? Ok, ale gdy ktoś uważa, że stworzył dobre warunki swojemu zwierzakowi, może warto zasygnalizować, że może być w błędzie i go naprowadzić?

Ale do rzeczy:
1. Zaczęłabym od zrobienia aksowi sanatorium w lodówce. Skrzela na bank wymagają regeneracji, więc nie zwlekałabym z tą decyzją. Poczytaj sobie o lodówkowaniu aksolotli, było na ten temat sporo postów, na pewno znajdziesz instrukcję, krok po kroku jak się do tego zabrać.
2. Uniknąłeś odpowiedzi na temat badania parametrów wody, w tym o temperaturze. A wiesz już zapewne, że jest to szalenie istotne, więc zacznij to właściwie kontrolować.
O ile niektórzy wcale nie badają poziomu tlenu rozpuszczonego w wodzie, amoniaku, azotynów i azotanów w akwarium, bo opierają się na swojej wiedzy i obserwacji zbiornika oraz jego mieszkańców, o tyle gdy ze zwierzęciem dzieje się coś niepokojącego, powinno to stanowić punkt wyjścia, żeby móc zacząć działać. W akwarium masz niewiele roślin, raptem kilka anubiasów i jakąś mizerię, z tego co widzę, a rośliny są bardzo istotne dla osiągnięcia równowagi w baniaku. Pewnie ogarniasz temat cyklu azotowego, jeśli nie - poczytaj na ten temat. Mówisz, że masz aksa od 2 lat, więc jeśli tylko nie WYmieniasz wody oraz nie zabijasz regularnie bakterii nitryfikacyjnych w filtrze, raczej powinieneś mieć dojrzały zbiornik. Ale nawet dojrzały zbiornik niesie ze sobą zagrożenie, gdy masz mało roślin i nie PODmieniasz sumiennie wody. W różnych zbiornikach są nieco inne warunki, u mnie się sprawdza podmiana ok. 15% wody co ok. 10 dni. Może wprowadzisz do akwarium więcej żywych roślin? Ja na starcie zrobiłabym z ciekawości testy wody, myślałeś o tym?
3. O kryjówkach napisał Ci @MER, więc nie będę się powtarzać. Dodam tylko, że moje aksy uwielbiają swoje schronienia i naprawdę widać gołym okiem, że są im bardzo potrzebne, by chowały się możliwe bezstresowo, a stres to przecież powolny zabójca...
4. Czystość zbiornika - wiesz, detrytus to nic strasznego, ale w umiarkowanych ilościach, u Ciebie jest (nie obraź się) straszny syf. W takich warunkach nie tylko świetnie rozwijają się różne chorobotwórcze czynniki, które mogą narobić sporo szkód (i bardzo możliwe, że to one są współodpowiedzialne za stan Twojego zwierza - sorry, ale dla mnie możesz mieć niezłe ogniska grzybów wszelkiej maści jak nic!) Wpływają również na wspomniany wcześniej cykl azotowy, więc przemyśl kwestię bardziej regularnego oczyszczania akwarium z odchodów, martwych roślin i resztek pokarmu.
5. Gdybyś wprowadził do baniaka więcej roślin, w tym te pływające, ograniczyłbyś ilość światła docierającą do wnętrza akwarium, a to ważne dla Twojego aksolotla, teraz jest bezpośrednio narażony na działanie świetlówki, a ustaliliśmy już, że nie ma opcji ukrycia się. Z roślin pływających po powierzchni, mogę polecić Ci pistie, ale tutaj trzeba by było przemyśleć temat pokrywy, bo pistia słabo rośnie pod przykryciem, ja mam belkę oświetleniową i siatkę jako zabezpieczenie przed wyskakiwaniem aksów, pistia (i cala masa innych roślin też) rośnie jak szalona!
6. Jeśli zrezygnujesz z pokrywy, a na dodatek zainwestujesz w LEDy, gwarantuję Ci spadek temp.wody o ładnych parę stopni. Można jeszcze pomyśleć o wentylatorkach, naprawdę mogą pomóc. A jeśli jesteś bardzo zmotywowany i dodatkowo przy kasie, chłodziarka to najlepsze rozwiązanie, szczególnie w kontekście nadchodzących upałów...
7. Dieta - dostałeś już sporo podpowiedzi w tej kwestii, ale z mojego punktu widzenia brak apetytu to skutek, a wyeliminować trzeba w pierwszej kolejności przyczyny takiego stanu Twojego zwierzaka.
Jak widzisz, wiele czynników mogło zadziałać w waszej sytuacji (i tak, napisałam bardzo ogólnikowo, bo każdy z tych punktów można by rozwinąć do rozmiarów elaboratu) Ja bym popracowała nad wszystkimi elementami, może wyjdziecie na prostą. Pozdrawiam.


#1757686 Pogryziony aksolotl

Napisany przez amwojcik na 07 maja 2016 - 15:44

Wet, wet i jeszcze raz wet! Na cito! Ja bym od razu leciała, mam nadzieję, że masz jakiegoś zaprzyjaźnionego lekarza,który przyjmuje w weekend, bo nawet jeśli kot jakimś cudem kłem nie trafił w narządy, dajmy na to wątrobę, konieczna będzie choćby terapia antybiotykiem, umieszczenie jelita na swoim miejscu (o ile będzie co zbierać) i zamknięcie powłok. Ale nie wiem, czy to nie jest zbyt optymistyczna wizja...Nie licz na zdolność regeneracji aksów, bo się przeliczysz i stracisz zwierzaka! Rób to co trzeba, czyli weź odpowiedzialność za całkowicie zależne od Ciebie stworzenie. Jeśli nie możesz wezwać weta do domu, sugeruję pudełko z aksem włożyć do jakiejś termicznej torby z wkładami.


#1754068 guz na głowie

Napisany przez amwojcik na 16 kwietnia 2016 - 08:44

Uraz mechaniczny plus nowy baniak i nowe parametry wody = kłopoty. Spadek odporności na skutek stresu może prowadzić do fatalnych skutków, co chyba ma miejsce u Was. Ten guz na głowie to być może ropień, na co wskazuje apatyczne zachowanie zwierzaka - jest atakowany przez bakterie, które wydzielają toksyny, w skrócie - trują go. Być może konieczne będzie odbarczenie i terapia antybiotykiem, ale tutaj zgłoś się do fachowców na forum lub do zorientowanego lekarza weterynarii w Twojej okolicy. Poczytaj tematy dot. ropni i guzów u aksów, było ich pełno, a najlepiej od razu uderzaj do @trzcinka3 lub @robert1108. I koniecznie, o ile tego do tej pory nie zrobiłaś, sprawdź parametry wody, w Twojej sytuacji dodatkowe trucie zwierza amoniakiem lub azotynami może skończyć się katastrofą. Pozdrawiam


#1753641 Pilna pomoc, aksolotl leży brzuchem do góry

Napisany przez amwojcik na 13 kwietnia 2016 - 16:59

Do autora wątku:
Słowa pocieszenia i wyrazy współczucia Ci pewnie nie pomogą, tak przynajmniej wynika z moich doświadczeń. Ze swoją stratą i poczuciem przegranej walki musisz poradzić sobie sam, na to zwyczajnie trzeba czasu. Powiem tylko, że Twoje posty śledziłam od początku i jedno jest pewne, podjąłeś się zadania, które przerosłoby pewnie każdego (no, może poza jasnowidzami...) Zagrały tutaj czynniki, które ułożyły się w smutny finał, ale za walkę należy Ci się mega szacunek (wiem, wiem, takie tam pitolenie...) Twojego zaangażowania, dojrzałej postawy i poczucia odpowiedzialności za zwierzę może Ci pozazdrościć niejeden wytrawny terrarysta i miłośnik zwierząt. Fajnie, że wokół są ludzie tacy jak Ty i gdybyś jednak faktycznie wycofał się z życia forum, dzięki za Twoje wpisy, jakby nie było, ich lektura może pomóc uratować zdrowie i życie innego zwierza, choćby mojego... Pozdrawiam serdecznie. P.S. Przepraszam za przejście na "Ty", ale emocjonalnie zaangażowałam się w Twoją historię i pozwoliłam sobie na pominięcie oficjalnego tonu.


#1752459 Co to za wielgachny robal?!

Napisany przez amwojcik na 06 kwietnia 2016 - 20:21

Robaki w systematyce nie funkcjonują, nie istnieją nawet obleńce - z tym chyba wszyscy się zgadzają, ale ...stara szkoła i wdrukowane nam treści dają o sobie znać, dlatego tradycyjnie bezkręgowce o wydłużonym, ROBAKOWATYM lub robakokształtnym ciele można tak nazwać. I wówczas, jeśli przyjmiemy tylko takie kryterium, bo genetyka i ewolucja odpadły, z jakiego niby powodu nie zaliczyć tutaj pierścienic? I muszę przyznać, że ja też tępię (szczególnie wśród moich uczniów) nazywanie robakami owadów, ale już na przykład co się tyczy ich larw, można dyskutować. Uważam zatem, że czysto naukowo - robaków nie ma, a tradycyjnie można dzielić różnie w zależności od przyjętego kryterium. O dziwo, moja tolerancja w tym temacie ewoluowała na tyle, że przełknę nawet potoczne określanie robalami różnych drobnych bezkręgowców, ale pod warunkiem, że nie jest to lekcja czy sprawdzian:) oraz że osoba używająca tego terminu ma jednak pojęcie o systematyce i traktuje to określenie luźno, roboczo i żartobliwie. Kiedyś też potrafiłam się nieźle zżymać i irytować;) A tak na marginesie, gdybyśmy chcieli wszystko klasyfikować super serio, zgodnie z drzewem filogenetycznym, wówczas byśmy musieli wyrzucić ze słownika również ryby jako takie;)))Pozdrawiam







© 2001-2024 terrarium.pl. Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są wykorzystywane do emisji spersonalizowanych reklam. Więcej. Korzystając akceptujesz Regulamin.