Najpierw moje obserwacje (skopiowałam siebie z innych tematów, by było szybciej:
1. U mojego Arnolda kiedyś przesadziłam z mącznikami i takie były objawy (*dotyczy problemu autorki postu). Najpierw zachowywał się jak opętany, bałam się że łeb sobie rozwali. Przez 4 dni się nie wypróżniał, a potem strzelił takiego kakena (*miałam tu na myśli kupę
2. Jeden z moich zwierzaków w pierwszym tygodniu lodówkowania wydalił nienaruszoną i całkiem sporą muszlę świderka (!) a kto nie wie, dodam że te ślimaki mają stożkowatą, długą i szpiczastą muszlę. Nie miałam zupełnie świadomości, że mój aksolotl się nimi interesuje, no ale to akurat nie dziwi, bo osobniki tego gatunku ślimaka w dzień są mało widoczne, bo przekopują podłoże. No a aksy lubią żerować w nocy, gdy o takiego ślimaka łatwiej... W naszej sytuacji ślimak najwyraźniej nie zaszkodził aksolotlowi, bo nic mu kompletnie nie dolegało i nawet bym nie wiedziała o tym, gdyby nie przypadek. Z kolei mój drugi aksolotl z całą pewnością gustuje w ślimakach, po prostu wielokrotnie przyłapałam go na "odkurzaniu" zatoczków i rozdętek. Trochę mnie to stresowało, jednak zawsze wszystko wydalał (ale (!) wydalone muszle były całe - naprawdę myślałam wcześniej, że aksolotle lepiej sobie z tym tematem radzą...dało mi to trochę do myślenia. Z tego też powodu przenoszę naprawdę spore ślimaki (mam kilka zatoczków imponujących rozmiarów) do innego akwarium w obawie właśnie przed zaczopowaniem aksolotli. A z tymi świderkami to nadal trochę się stresuję, ale zostawiam, póki co, ten temat otwarty w nadziei, że nie będzie dla mnie z tego tytułu kłopotów
Teraz przejdę do moich rozważań. Zacznę od informacji na stronie axolotl.org - fragment dotyczył przeciwskazań skarmiania aksolotli mącznikiem młynarkiem: (jeśli wymaga tłumaczenia, uzupełnię)
"[...] They also have a lot of chitin (a structural protein in insects and some crustaceans) which axolotls can't digest, and this passes through their guts intact"
Ja nie zgadzam się z powyższym twierdzeniem, gdyż płazy produkują enzym chitynazę, który jest odpowiedzialny za trawienie chityny. Że nie wspomnę o błędzie merytorycznym - chityna jest polimerem, ale nie białkowym, a polisacharydem.
Z Wikipedii, strona dotycząca płazów:
"[...]The enzyme chitinase produced in the stomach helps digest the chitinous cuticle of arthropod prey.[61]"
I teraz moje wnioskowanie dotyczące płazów ogólnie:
To, że chitynaza pomaga płazom w trawieniu to fakt, z tym nie można dyskutować. I wcale nie trzeba być biochemikiem, wystarczy przeanalizować dietę poszczególnych gatunków płazów. Należy jednak pamiętać, że dieta poszczególnych zwierząt (w zależności od gatunku, wieku, osobnika, uwarunkowań środowiskowych itd.itp.) żyjących w naturze jest różnorodna i ich potencjalnymi ofiarami mogą być nie tylko przedstawiciele różnych gatunków bezkręgowców i kręgowców, ale i mogą mieć różne rozmiary i być na innym etapie rozwojowym, więc i "wyzwania" związane z trawieniem ofiar są zróżnicowane.
Jednak słowo - klucz w przytoczonym cytacie to "pomaga[...]" . Należy pamiętać, że sam enzym cudów nie czyni, dlatego wydaje mi się, że błędem byłoby skarmianie jednorazowo i w dużej ilości pokarmem o wysokiej zawartości chityny np. skorupiakami, wyrośniętymi karaczanami, drewnojadami, mącznikami (tyczy się też oczywiście larw - szczególnie przed linieniem) itd.itp., bo to w moim przekonaniu, może prowadzić do zaczopowania, perforacji dowolnego odcinka przewodu pokarmowego, a w konsekwencji skutkować nawet śmiercią płaza.
A z mięczakami, jako potencjalnym pokarmem (albo zagrożeniem) dla płazów (ale piszę w kontekście aksolotli), to sprawa się już całkiem komplikuje, bo i budowa szkieletu zewnętrznego bardziej skomplikowana - od zróżnicowanych kształtów samych muszli w przypadku ślimaków - potencjalnie mniej lub bardziej niebezpiecznych, po samą budowę biochemiczną. Chityny jako takiej nie ma - jest podobny biopolimer - konchiolina. A dodatkowo muszle mięczaków są silnie wysycone związkami wapnia (kalcyt, aragonit). Ale znowu - w zależności od miliona czynników np. gatunku rozpatrywanego płaza i jego przystosowań (także osobniczych), ale i gatunku mięczaka, jego wieku, rozmiaru, uwarunkowań środowiskowych, wyzwania związane z trawieniem oraz ewentualne zagrożenia z tym związane mogą być różne.
Reasumując, uważam że absolutną podstawą w kwestii sprawowania opieki nad płazem (ale i każdym innym zwierzęciem) jest...to o czym każdy milion razy słyszał i czytał (choćby na tym forum - ale czasem mam wątpliwości, czy faktycznie przekuwa to na praktykę), a mianowicie:
Możliwie dogłębne przygotowanie merytoryczne, łączenie faktów, umiar w każdym działaniu i zdrowy rozsądek. Pozdrawiam!


Znajdź zawartość
Kobieta

