Wracam do tematu z przed roku, nie jestem pewna czy moi lokatorzy to właśnie Mrzyk dziewannowiec.
Zadomowił sie u mnie i nie chce mnie opuścić, co bardzo mnie martwi prawde mówiąc jestem na skraju wyczerpania. Próbowałam metody nieinwazyjnej, w sumie to nie chciałąm go mmm...kill them, no no. Lawenda, olejek miętowy, trawa cytrynowa, odporny cholernik.
Po wezwaniu ekipy "specjalistów" tak można by ich nazwać w Szkocji, rozypaniu specyfików, nic, sama zakupowałąm muchozole i jaieś świece dymne, zero rezultatu. Dodam, że nie posiadam zwierzat, poduszek z piór i dywanów.
Jeśli ktokolwiek ma wiedzę na temat, jak delikatnie mówiąc wypowiedzieć im umowę najmu, byłabym szczerze wdzieczna. Mam 2 latka i te wszystkie środki chemiczne, chcialabym raz na zawsze się z nimi pożegnać.
Z góry dziękuję