Witajcie.
Mój kameleon jemeński ma 1,5 roku. To jej pierwsze składanie niezapłodnionych jajeczek.
Po 4 dniach niejedzenia poszłam z nią do weterynarza i usłyszałam diagnozę - ma jajeczka w brzuszku.
Dostała parę zastrzyków z witaminami... coś jeszcze ale z nerwów zapomniałam. Dostałam zalecenia - zwiększenie wilgotności, zwiększenie temperatury o 2-3 stopnie..
Wstawiłam jej miskę (dość głęboką) z podłożem w którym będzie mogła kopać norkę (to wyczytałam na forum).
Do piątku jak nic nie będzie się działo to mam iść do weterynarza na zastrzyk z oksytocyny? - jak zawsze zapominam
Od frontu zasłoniłam ją by się nie stresowała.
W dniu dzisiejszym mija tydzień niejedzenia, jak będziemy szli do weterynarza będzie 2 tygodnie niejedzenia.
Na razie wygrzewa się pod żarówką.
W innym poście wyczytałam by się nie martwić bo sama da radę. Ale jak tu się nie martwić o naszego pupila który może zdechnąć - jak u niektórych
To nasz pierwszy kamyk - syn dostał na urodziny - ja jako mama mam więcej obowiązków przy nim. Syn tylko sprząta codziennie (wymienia wodę i zabrudzone ręczniki papierowe) i wyjmuje z terra (ja się boję) 2 razy dziennie by się przyzwyczaiła. I faktycznie po jakimś czasie zaczęła jeść z pincety, jak mnie widzi to od razu śmiga bo wie że jedzonko Na synka nie syczy i nie zmienia barw
Nie wyobrażam sobie by jej zabrakło.
Poradźcie co mogę jeszcze zrobić.