Memento, racja, biznes by padł. Ale po kiego ludzie traktują sklep zoologiczny jako wielką poradnię, a zwykłych sprzedawców jak specjalistów? W cukierni od sprzedawcy nie dowiemy się przepisu na mus czekoladowy z malinami, a w spożywczaku nic nie powiedzą nam na temat historii i pochodzenia poszczególnych odmian czereśni. Przez krótki czas pracowałam w sklepie z pamiątkami i wiem jak to jest. Trzeba wciskać, że plastikowy pistolet na kulki wytrzyma wiele lat, itp.
Sklep zoologiczny różni się tym, że sprzedają tam ŻYWE istoty i pracownicy powinni zapoznać się z minimalnymi wymogami poszczególnych gatunków. Niby się trąbi o przestrzeganiu prawa, okrucieństwie wobec zwierząt, a jednak tyczy się to psów i kotów. A pająki też są słodkie, tyle że nie dla każdego.
Takuya, mnie też krew zalewa, dlatego w sklepach staram się wytłumaczyć potencjalnym klientom co i jak, ale większość wie lepiej, bo koleżanka trzymała welonka w kuli i żył bardzo długo, bo aż 3 miesiące. Kompletny brak wiedzy. Żeby tak ludzie wreszcie przestali traktować ryby jak kawał mięsa, tylko jak istotę zdolną do odczuwania cierpienia, która nie jest tak głupia jak się wydaje (wystarczy spojrzeć na bojownika, sama mam ich 6 w 100l ). A terraryści nie mając żadnego pojęcia o akwarystyce nie powinni nawet o niej wspominać. Większość mówi coś o tym, aby nie kupować zwierząt w ciemno, a tu zaprzeczają sami sobie.