Witam! Dnia 8 czerwca 2019r. byliśmy z naszą szynszylą na zabiegu korekcji zębów w klinice weterynaryjnej Salamandra w Krakowie. Niestety, podczas zabiegu naszemu zwierzątku złamano kręgosłup. Dodatkowo pani weterynarz próbowała to przed nami zataić, szybko wkładając szynszylę do transportera. Dopiero na wyraźne zwrócenie uwagi, że zwierzę jest zupełnie bezwładne (nie chodzi, nie porusza kończynami, nie podnosi głowy), a w dodatku niezwykle sfatygowane, wręcz konające, łaskawie zbadała je powtórnie i stwierdziła, że podczas zabiegu musiał zostać złamany kręgosłup i szynszylę należy uśpić, żeby nie przeciągać jej cierpienia. Tłumaczyła się tak, że zwierzę było tak zestresowane, iż samo złamało sobie kręgosłup. Dwukrotnie prosiliśmy klinikę o wydanie w tej sprawie oświadczenia, a gdy je wreszcie otrzymaliśmy, okazało się, że znacznie odbiega ono od rzeczywistości. Użyto w nim sformułowania "kompresyjne złamanie kręgosłupa na skutek spiętych mięśni" (pominę fakt, że parę zdań wcześniej stwierdzono, że zwierzę podczas zabiegu było spokojne). Starałam się poszukać trochę informacji na ten temat, i z tego co się dowiedziałam, wynika, że tego typu złamania powstają w wyniku nagłego i silnego nacisku na kręgosłup. Rozmawiałam również z osobami kompetentnymi w tym temacie, które stwierdziły, wbrew temu co mi próbowano wmówić w klinice, że nie jest to możliwe, by szynszyla sama sobie złamała kręgosłup, i że musiano ją w trakcie zabiegu po prostu zgnieść! Dodam jeszcze, że powiedziano mi wprost, że zwierzątko ma "poharataną" śluzówkę.
W związku z tym, chciałabym spytać, czy słyszał ktoś o podobnym przypadku, by szynszyla sama sobie złamała kręgosłup? Uważam, że okłamano nas a zwierzątko zostało niehumanitarnie potraktowane podczas zabiegu. Jestem rozgoryczona tym co nas spotkało, i pragnę przestrzec, żeby każdy dwa razy się zastanowił zanim uda się do tej lecznicy ze swoim ukochanym pupilem.