Zabrzmi to nieco dziwnie, ale nie, nie zależy mi.
Ja najchętniej dalej bym sobie go miała, dbała jak tylko potrafię itd. Nie w tym rzecz, że zależy mi na tym, żeby go uśpić. Mam jeszcze jednego axa, zdrowego i pewnie w razie czego będzie kolejny. Nie chcę po prostu, żeby się męczył. Ze zwierzęciem futerkowym sprawa jest o tyle "łatwiejsza", że po prostu wiem, że jedynym humanitarnym sposobem jest uśpienie przez weterynarza. Tu nie byłam pewna czy nie ma innego sposobu, tak, żeby nie wozić go znowu do gabinetu, nie narażać na kolejny stres związany z wyciąganiem z akwarium, wożeniem, wstrząsami itd.
Mam jeszcze trochę wątpliwości, zastanawiam się czy to faktycznie najlepsze rozwiązanie. Obawiam się jednak, że ściąganie płynu wyrządza mu obecnie więcej szkody niż pożytku.