Witam. Chciałabym Wam opisać pewne smutne zdarzenie z mojej hodowli, które niedawno miało miejsce. Zdechł mi mój P. irminia
(ok. L9 - L10). Sytuacja miała miejsce, gdy nie było mnie przy tym. Wyjechałam na niecałe 3 tygodnie. Drugi raz wyjechałam w podobnym rodzaju, zostawiając zwierzęta "bez opieki". I tak jak wtedy moje ptaszniki nie były przed linieniami, były wcześniej nakarmione, zapewniłam im spokój, nawilżyłam podłoże, dałam koreczki z wodą, żeby wilgotność była podtrzymana. W pokoju panowała przyzwoita temperatura (powiedziałabym że z 25 stopni). Pokój był wietrzony. Wiedząc, że w pokoju będzie impreza włożyłam terra do szafki, drzwiczki cały czas uchylone. Po powrocie wszystkie pająki zdrowe szczęśliwe, oprócz irminki. Pająk sztywny ![]()
Pytanie jakie mi się nasuwa, to czy jakaś mała cyrkulacja powietrza mogła wpłynąć na jednego ptasznika? Karmówka jaką podaję, zawsze jest taka sama dla całej gromadki. Zwykle podaję mączniki, tym razem przed wyjazdem dostały pinki. Pleśni u żadnego z nich też nie znalazłam. Czy może ja spieprzyłam coś aż tak kolosalnie, że zabiłam swojego ptasznika?
Dajcie znać, co o tym myślicie.


Znajdź zawartość
Kobieta
