Kilka dni temu nasza gastrica poczuła się źle. Mało co się ruszała, wyraźnie spowolniona. Ostatnio weszła na wieczko pudełka, z niego spadła, leżała na boku dłuższy czas, myśleliśmy że już padła. Taka sytuacja powtarzała się jeszcze. Wykonując to uszkodziła sobie kończyny kroczne (złamała 3 z 4 końcówek, którymi się czepia). Nie możemy patrzeć dłużej jak się męczy, bo chyba nie ma dla niej już ratunku. Jest już od 3-4 miesięcy imago, dotąd sprawowała się dobrze... W takiej sytuacji wydaje mi się że trzeba ją jakoś uśmiercić, bo jest zupełnie nie zdolna do czegokolwiek, ledwo się porusza. Jak to zrobić żeby jak najmniej się męczyła? Zamrażarka?
Dziś przyszło do mnie pocztą 5 modliszek L1. Jedna z nich była strasznie mizerna - nie ruszała się właściwie, tylko czasami... Cóż - freeze będzie, bo do tej pory myślałem że odżyje ale nic :/. Reszta ze smakiem zeżarła wylęg świerszcza (niektóre po 3 sztuki, w tym jedna nadpobudliwa zwiała mi nawet z pudełeczka (!) i goniłem ją z pół metra . Niepokoi mnie natomiast jedna z czterech co się ostały.. Było ok, teraz leży, rusza się cośtam, ale nie za wiele :/. Czy da rade jej jakoś pomóc czy też na straty kolejna? Nie mam pojęcia co jej... miała tak jak tamte... teraz wydaje mi się że trzyma w kończynach chwytnych złapanego pare godzin temu świerszcza, tzn. trzyma to za dużo powiedziane... został jej się tam. Da się coś pomóc?