Witam.
Jakieś 3 tygodnie temu samica skakuna arlekinowego, którą złapałem w lecie, zniosła kilka jaj. Kokon/oprzęd przeniosłem od razu razem z podstawką na której się znajdował do innego pojemnika (nie wiem, czy tak się powinno robić?).
Dzisiaj zauważyłem, że w oprzędzie są żywe nimfy (plus jedno niewyklute jajo). De facto prawdopodobnie wykluły się już jakiś tydzień temu, bo jak zaglądałem do pojemnika to jaja - jak mi się wtedy wydawało - były czarne, a nie żółte. Być może były to więc już jednak nimfy.
Obecnie trzy nimfy siedzą zgrupowanych w jednym miejscu. Jedna jest w nieco rozciagniętym ramieniu kokonu (uszkodziłem go otwierając pojemnik skakuna i jedno jajo zostało osobno w odnodze kokonu, który poskładałem w miarę możliwości). Natomiast kolejna wyszła, lub wypadła, całkowicie na zewnątrz.
Tą będącą poza oprzędem próbowałem karmić złapanym, półżywym gryzkiem, wielkości mniej więcej połowy nimfy, ale odsuwała się od niego.
Pytania:
1. Czy, czym i jak karmić takie nimfy?
2. Jakie warunki im zapewnić? Czy potrzebują np. zwiększonej wilgotności? Starsze skakuny, a mam ich kilka, trzymam w suchych warunkach. Wodę podaję im (spryskując ścianki) bardzo rzadko, a są zdrowe i dwa przeszły mi już wylinkę. W przypadku tych jaj ze 3 razy włożyłem tam na kilka dni kawałek wilgotnej gąbki.
3. Co dalej z tym fantem zrobić? Jak z tym postępować? Każda porada cenna.
Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Aktualizacja: zajrzałem teraz do pojemnika sprawdzić, czy coś się zmieniło od rana i niestety zmieniło się. Gryzek, który nie dawał już znaków życia, i którego zostawiłem w pojemniku w nadziei, że nimfa się jednak pożywi jego truchłem, śmigał sobie obecnie jakby nigdy nic. Nie znalazłem za to tej nimfy. Znalazłem natomiast coś, co pod lupą wygląda, jak resztki (fragmenty skorupki) nimfy. Wygląda więc na to, że to gryzek pożywił się nimfą.