Niestety pająk nie żyje. To był mój błąd, że nie dopilnowałem odpowiedniej temperatury. Nauczyło mnie to, że pająkiem trzeba się opiekowac - obserwowac, sprawdzac temperature i wilgotnosc, pilnowac pokarmu - a nie tylko odwiedzac go raz na parę dni. To jest ostatnie foto - już martwego pajączka...
Rzeczywiście były skoki temperatury. Żarówka 25W była podłączona do programatora który był włączany co godzinę na 2 godziny. Tak więc temperatura była raz 15 stopni a raz 27 (przy włączonej żarówce). Bakterii raczej nie było. Nie robiła się nigdzie pleśń, nie śmierdziało z terra. A co do zachowania pająka to od dwóch miesięcy - jak przyszły chłodniejsze dni to przestał zupełnie jeść. Ledwo przeszedł wylinkę (trwało to około 24 godziny). Jak chodził to wyglądało to tak, jak by był niewidomy - dotykał odnóżami podłoża parę razy zanim je postawił. Wcale się nie przemieszczał. 10 dni po wylince kły miał różowiutkie tak jak by dopiero co miał wylinkę. Chodził na podkulonych nogach (niby na kolanach) nie mógł za bardzo wyprostować nóg. Wczoraj jak widziałem że jest już z nim tragicznie to nogi miał podkulone pod siebie i co jakiś czas poruszył którąś nogą nie ruszając się z miejsca. Tak więc nie wiem co się przyczyniło do jego śmierci - bo ten stan się pogarszał od tych dwóch miesięcy (ponieważ nie chciał jeść) pinki przechodziły mu koło "nosa" a on wcale na to nie reagował.