





Jak zostać znielubianym przez sąsiadów - terrarysta=terrorysta
* 3 samice P. aemula (dożyją u mnie spokojnie końca swoich dni i całkowicie rezygnuję z hodowli chrząszczy z powodu braku miejsca i czasu);
* harem Sungaya inexpectata (3 samice plus samiec, i masa jaj w inkubatorze);
* samica H. membranacea (dała mi już 5 kokonów);
* tak na oko z 60 maluchów H. membranacea w stadium L1, i 3 w stadium L4;
* 4 sztuki H. majuscula (zaraz będą startować na imago);
* samica T. violaceus;
* Chromatopelma cyaneopubescens (L3 lub L4);
* Ephebopus cyanognathus (L3 lub L4);
* Trix, czyly samica pytona królewskiego (ma rok i 3 miesiąca, długa na metr);
* mała hodowla świerszcza bananowego;
* okazjonalnie karaczany (z tej insektofobii próbuję i nie mogę się wyleczyć od kilku lat);
Za kilka dni:
* Brachypelma albiceps;
* Holothele incei x2;
* Euscorpius Tergestinus.
WPIS WŁAŚCIWY
Od dłuższego czasu cierpię na hobbystyczną depresję spowodowaną przez moich sąsiadów i część moich znajomych. Doszło już do tego, że coraz częściej myślę o pozbyciu się moich ulubieńców.
Przez moje mieszkanie przetacza się sporo ludzieńków. Trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć tych wszystkich terrarii, faunboxów, moczboksów, kliszówek i innych pojemników nadających się do trzymania owadów. Przed nastaniem 'epoki' Trix sytuacja na froncie ja kontra inni była jeszcze jako taka. Teraz doszło do tego, że nawet najbliżsi znajomi patrza na mnie jak na wariatke. Ci w moim wieku brzeczą mi nad uchem teksty w stylu: "W twoim wieku to dziecko mieć, a nie robale i węże", starsze osoby (z naciskiem na STARSZE) robią mi wręcz awantury o trzymanie niebezpiecznych zwierząt - wiedzę czerpią z Animal Planet, pozjadali wszystkie rozumy i moje logiczne argumenty na nic się zdadzą. Baa, nawet moja rodzicielka jest atakowana - "No jak Pani może pozwolić na to, żeby wnuczka trzymała takie straszne rzeczy w rękach! To niebezpieczne!" itd. Dodam, że moja 3,5 letnia siostrzenica jest dzięki mnie zapaloną, czynną terrarystką. Oczywiście nie ma mowy żeby dorwała się do pajunów (chyba że to stadium L1 czy L3) czy gada - wie, że jej nie wolno, a poza tym terraria mają zamki zamontowane. Paradoksem jest to, że rodzina jest zadowolona - dziecko już od ponad roku rozwija w sobie pasję, pod czujnym okiem dumnej cioci, natomiast całą reszta gawiedzi ma o to pretensje (czasem się smiejemy, że przyślą kogoś z kuratorium w sprawie Agaty i robali).
Następny problem to FB. No k...wa, ludzie moga tam wstawiać co im sie tylko podoba. Ja mając album poświęcony moim zwierzakom trafiłam od razu na czarną listę. Okazało sie, że sąsiadka ma fobie na węże. Teraz trochę sprawa ucichła, ale wrzesień był koszmarem, co mnie widziała pytała czy wąż jest dobrze zamknięty. Mało tego, kiedy usłyszała, że otwieram wieczorem okno żeby zapalić, otwierała swoje i prowadziłyśmy rozmowę okienną z parteru na pierwsze piętro. Oczywiście rozmowę o gadzie - bo ona się boi, że w nocy rurami do niej wejdzie. Zgroza.
W moje urodziny w knajpie dyskutowaliśmy o pajunach. I oczywiście ze stolika obok posypały sie na całe nasze towarzystko kulturalne gromy: że jestesmy nienormalni, że WSZYSTKIE ptaszniki są śmiecionośnymi stworami itd.
Oczywiście nie zawsze spotykam się z negatywnym odbiorem, ale ku mojemu zdziwieniu ostatnio coraz mniej pozytywnie nastawionych do mojej pasji osób.
To chyba dla ludzi za dużo: ja, słuchająca Rammstein i Pink Floyd (no co! przynajmniej moja klatka schodowa słucha dobrej muzyki), łażąca wszędzie w glanach (co z tego że zawsze są wypucowane), mająca czerwony łeb, czarne odzienie i będąca choleryczką DODATKOWO ma w domu robale i wstrętnego gada (toć to prawie tak, jakby mieszkali z elektrownią atomową, no tylko czekać na awarię, wyciek itd...)
Koniec końców, moje maluchy ciągle sprawiaja mi radość. Niestety moje zdrowie wysiada i zdaje sobie sprawę z tego, że za jakiś czas będę musiała oddać większą część podopiecznych. Już teraz mam problem z ogarnięciem tego wszystkiego. Wstyd mi też poprosić rodzine i znajomych o zaopiekowanie sie tym całym majdanem na czas mojego pobytu w szpitalu. Ostatecznie zostanę z jednym pajunem, który mnie i tak przeżyje.
Koniec