Witam ma następujący problem z pytonem królewskim, wąż ma bakterie w pysku w związku z czym ma aktualnie płukanie pyska nadmanganianem potasu 4x dziennie ok 6, 12, 18, 24. (tak, przez to śpię na 2 raty i pracuje w domu) Cała sytuacja zaczęła się w połowie grudnia i trwa do dnia dzisiejszego z tym iż leki i leczenie miał zamieniane wielokrotnie(nieskuteczne). I obawiam się iż aktualne jest również nieskuteczne więc choroba się jeszcze trochę pociągnie a wąż psychicznie mocno podupadł.
Ciągłe wyciąganie i walka z wężem odbiły się na psychice(nadmanganian mocno szczypie i wąż nie daje sobie włożyć szczykawki do pyska bez walki). Widzę spore zmiany w psychice, wąż wcale nie wychodzi, chyba że musi się napić, panikuje.
No i oczywiście problemem jest to że nie wykazuje chęci jedzenia. I to mnie najbardziej martwi.Tto że nie je mając zapalnie pyska jest zrozumiałe tylko zanim zaczęło się leczenie to chwytał i puszczał. A teraz nie tyle co nie je bo nie może tylko nie je bo się boi się nawet wystawić czubek głowy z kryjówki.
A nie je już sporo od początku grudnia nic nie je, i nie było by aż tak źle gdyby nie to iż przed grudniem miał głodówkę z powodu wylinki. Czyli przez pierwszą połowę listopada nie jadł potem zjadł 2 razy(co 7). 5*30g i 2*30g (za drugim razem odmawiał reszty myszy). No i stracił na wadze już trochę z 1630g na 1570g Boje się że jak go wyleczymy to będzie mieć zdrowy pysk ale tak wąż będzie się bać że zagłodzi się na śmierć.
Miał ktoś już węża po takim leczeniu?
Wiecie co można zrobić żeby złagodzić skutki psychiczne takiego leczenia?
No i czy wąż zapomni kiedyś o tej sytuacji, ponieważ przed leczeniem miałem fajnego "towarzyskiego" i odważnego gada a teraz mam kłębek nerwów co boi się wystawić głowę z kryjówki. Czy da się to jakoś odkręcić? I ile miesięcy to trwa?