@Jaguś No nie jest to przyjemne, niestety... No generalnie to mam go od połowy września, i daje się złapać tylko rano kiedy nie jest "nagrzany". Po czym jak zorientuje się co jest grane to raz czy 2 mnie "strzeli" z bicza Staram się do tylko delikatnie trzymać aby czuł się w miarę swobodnie- ale go pilnuję i asekuruję. Po czym oczywiście ucieka i otwiera paszczorka. Boi się wszystkiego- jak przechodzę koło terrarium i chce mu dać jeść. Szczególnie jak się wygrzewa... Szczerze powiem, że się przyzwyczaiłam do tego, że tak reaguje. Ale chciałabym, aby w końcu można było z nim zacząć jakoś pracować, ale się nie da. Bo skoro on się mnie boi, to jak na razie nie ma to najmniejszego sensu. Łapię go tylko rano, później daję mu spokój, bo wiem, że się boi. Chociaż powiem wam, że jak widzi mnie to, aż tak się nie "spina" ale jak widzi mojego tatę albo chłopaka to od razu się płoszy i się giba...
Trochę czasu już minęło, ale powiem, że zdarzył się cud Ogon się zrósł całkowicie, jest niewielka blizna w tym miejscu. Tłucze mnie tym ogonem za każdym razem więc wszystko w porządku ! Nic go nie boli nawet jak go dotykam w tym miejscu. Dziękuję Wszystkim za rady i oby nigdy więcej taka sytuacja się nie zdarzyła.
chyba tak, tyle że koło 200 km mam specjalisty. Ale zmieniałam mu dziś opatrunek i zauważyłam, że się zabliźnia, tak mi się wydaję. Nie ma już pęknięcia, smaruję trybiotykiem i przemywam ogon i jest lepiej niż po wizytach u weterynarza. Ale i tak trzeba jechać na konsultację.. Bo w sumie nie wiadomo co się tam dzieję
No to już 5 wizyta u weterynarza. No i niestety nie ma poprawy. Ogon dalej z raną i nadal złamany, wygląda tak jak świeżo po złamaniu. Jedyne, co daje nadzieję to to, że nim w dalszym ciągu rusza- końcówka, nie śmierdzi, nie "kruszy się" i nie zmienia koloru....
To prawda, rozmawiałam z dziewczyną, która jest na stażu w lecznicy i powiedziała, że mało kto robi specjalizacje od gadów. Jeśli są to w dużych miastach, albo weterynarze, którzy sami mają jakieś gady. Nie ma problemu będę zdawać relacje