Witajcie! Może mi poradzicie co robić. Zacznę od początku... 25 czerwca znalazłam na koprze gąsienice pazia królowej, schowałam ją do terrarium i za kilka dni się przepoczwarzyła, a po ponad dwóch tygodniach Papilio odleciał. Był to mój pierwszy wychodowany motyl I pierwsza taka przygoda z wychodowaniem czegokolwiek. Myślałam, że więcej razy nie będę miała szczęścia trafić na pazia, ale...
30 lipca znalazłam aż 3 nowe małe gąsieniczki pazia królowej na jednym koprze! Były dość małe, ale już po wylince. Po czterech dniach urosły tak bardzo, że już przyczepiły się do patyków i będą się przepoczwarzać. To nie koniec historii... wczoraj znalazłam jeszcze dwie inne, duże na marchwi i dwie maluśkie (jeszcze czarne i z wypustkami).
Czytałam, że stadium gąsienicy trwa 6-7 tygodni, nie chce mi się wierzyć, że już tyle mają, bo przecież jak je znalazłam to były malutkie! A od tamtego czasu minął niecały tydzień tylko. Myślałam, że będą zimować, a wychodzi na to, że wyfruną mi pod koniec sierpnia! Nie wiem czy to dobrze, czy może powinnam je przezimować gdzieś w piwnicy? Bo przecież ich potomstwo nie będzie miało na czym żerować, a jak gąsienica (podobno) 6-7 tygodni żyje, to by musiały do października gdzieś. A to już będzie raczej po zbiorach... Nie bez powodu są tylko dwa pokolenia w roku. Więc nie wiem czy je zimować? Tylko jak długo można je tak przetrzymać, tylko 24 tygodnie? Bo jeśli tak to i tak lipa... w styczniu by musiały odlecieć. Tak więc proszę o radę czy je zimować, czy nie...