Witajcie, wczoraj noca przez przypadek nadepnęłam na sporego ślimaka,w ostatniej chwili odskoczyłam ale muszla była już calkowicie zgnieciona. Przyniosłam go do domu bo nadal sie rusza i nie widać uszkodzeń ciała. Z muszli niestety nic nie zostało. Połozyłam go na wilgotnej sałacie. Prawie sie nie rusza przy dotyku odrobine drgają czułka, czasem je wystawia ale generalnie sa opadniete. Co mam robic co radzicie? Czy on ma jakiekolwiek szanse by przezyc bez muszli? Może mozna mu znaleźć pusta muszlę? To pytania slimaczego laika wiec proszę o wyrozumiałość...
Jeśli nie da się go uratować i lepiej go "dobić" to podpowiedzcie proszę w jakis posób najlepiej by sie nie męczył.