Witam.
Przeraziło mnie dziś zachowanie mojej G. rosea. Mam go od 5 lat i nigdy nie było takiej sytuacji bym nie wiedziała co zrobić. Aż do teraz...
Pająk 4 DC, L9/10, na pewno jeszcze nie dorosły, podejrzewam, że samiec.
Ostatnia wylinka 9 sierpnia 2012.
Od pół roku przygotowuje się do kolejnej, tak że w sumie lada dzień się jej spodziewam.
Od jakiegoś czasu coraz mniej ruchliwy.
Dość dawno nie jadł, ale to norma u Grammostola.
Temperatura 21 st. C.
Wilgotność 80% (trochę za dużo...)
Wczoraj wieczorem jeszcze wszystko było z nim OK. Dziś rano zaglądam do niego, a on ma dwa odnóża bezwładne i podwinięte pod spód (drugie od tyłu, po prawej i lewej stronie).
Ale najbardziej przeraziło mnie to, że nie chce się ruszać. Próbowałam lekko go popchnąć pędzelkiem i na początku zero reakcji. Potem zaczął się bardzo powoli wlec, ciągnąc odwłok po podłożu. Przeszedł w ten sposób kawałek i dalej już nie dał rady. Na lekki dotyk nie reaguje wcale lub jedynie tupnięciem odnóża...
Teraz przeniosłam go w najspokojniejsze miejsce, z dala od innych pająków itd. Dałam mu spokój, bo na pewno go teraz potrzebuje.
I teraz moje pytania:
1. Czy takie zachowania mogą oznaczać, że to już wylinka? On nigdy nie był taki słaby przed wylinką...
2. Czy taki osłabiony ma szansę w ogóle jej przejść i np. nie utknąć w wylince i paść w trakcie?
To jest mój pierwszy ptasznik i jestem do niego bardzo przywiązana
PS! W tej chwili leży na boku... Wolę go już nie dotykać żeby mu to nie zaszkodziło.