Skocz do zawartości

Wesprzyj serwis, wyłącz reklamy  
1 raz na nowej odsłonie? | Problemy z zalogowaniem?


Trauta

Użytkownik od 21 sty 2013
W tej chwili Niedostępny
Ostatnio aktywny lis 20 2013 23:37

Moje tematy

Dlaczego moje żółwiki zdychają? Pomocy zanim będzie kolejna ofiara!

21 stycznia 2013 - 23:00

Witam!
Moja przygoda z żółwiem zaczęła się przed świętami Bożego Narodzenia. Moja 8-letnia córka zapadła na ciężką chorobę "pragnę mieć żółwika". Jako, że posiadam psa i kota, pomysł z żółwiem spodobał mi się, trudny dostęp do niego, więc czterołapy nie wyrządzą mu krzywdy. Stiudowałam, co się dało, aby dobrze przygotować się na nowego domownika. Na gwiazdkę zamieszkał z nami uroczy i bardzo żywy Oskar. Pani w sklepie zoologicznym podała, że jest to żółwik hybrydowy (?!?), w domu po oględzinach i nocce w internecie doszłam do wniosku, że pani sie posmerfowało i pewnie był to hieroglifowy, z resztą nieważne.
Postępowałam wg wskazań zarówno pani ze sklepu jak i tego, co znalazłam w necie w kwestii wody, wysepki, oświetlenia, jedzenia itp.
Akwarium początkowe 41x25x22, woda odstana, termometr wskazywał 26 - 27 stopni, jedzonko mrożone larwy ochotki podawane odmrożone (ślimaczki były już zamówione), roślinka mix trawki wodnej i kabomba, trawki się nie imał ale kabombę wcinał. Część wyspowa 2x korzeń (z zoologa) wyparzony, stabilny oraz wielki kamul, na który łatwo sie mógł wspinać, wierzchnia część płaska, mógł spokojnie leżeć. jako osobnika, który miał nieco pomóc w sprzątaniu dostałam ślimaka ampularię.
Był bardzo kontaktowy widząc dłoń niedaleko akwa szybko podpływał, czasem nawet reagował podobnie na głos, sam właził na rękę. Sielanka trawał krótko, w zeszły piatek ( po ok. 3 tygodniach) z niewiadomych przyczyn żółwik przestał się ruszać, dryfował nad powierzchnią. Zaniepokojona tym widokiem delikatnie go dotknęłam, a ten jak oparzony, najpierw chaotycznie pływał parę sekund, a potem nic... łapki i łepek bezwładne, kiedy go wyjęłam parokrotnie tylko otworzył szeroko pysk. na weta nie było już szans, pewnie i tak żywego bym już go nie dowiozła. Po jego całkowitej kapitulacji przeszukałam dosłownie wszystko, aby dowiedzieć się co mu było. Nie znalazłam nic, co by wskazywało na jego objawy (nie miał żadnych uszkodzeń, zero objawów kataru, nie pływał bokiem ani ni epuszczał baniek, karapaks i plastron były ok - ani za miękkie, ani za twarde, bez wybroczyn czy zmian).
Obawiając się czarnej rozpaczy dziecięcia w sobotę kupiliśmy drugiego (że niby ze szpitala wrócil). Kiedy opowiedziała historię Oskara, pani stwierdziła, że pewnie był to zawał - możliwe...Panie w zoologu nie umiały się nachwalić małego kapselka... Cóż, kiedy przyjechaliśmy do domu, po oględzinach szkrab nie podobał mi się, miał miękki karapaks i plastron (bardziej niż pierwszy), uginał się bardzo przy próbie przeniesienia go z napompowanego worka do akwarium. Nie był tak żywy jak poprzedni, poza tym plastron miał nieciekawy kolor, nie był jasnożółty, tylko taki jakby z cieniami, jakby za chwilę miał się zrobić przezroczysty. Maluch był niemrawy, niechętnie pływał, raz czy dwa wspiął się na wysepkę, nawet się nie wygrzewał, jak to zwykł czynić Oskar - leżąc z łapkami wysoko wyciągniętymi ku górze.
W niedzielę zauważyłam, że znosi go trochę na jedną stronę jak pływał, pomyślałam, że to bardzo niedobry objaw więc w poniedziałek od razu do weta z nim. Później zjadł porcję mrożonych larw ochotki, no i po paru godzinach patrzę a on jakby spał pod wodą, na dnie... za długo się nie wynurzał, więc delikatnie go poruszyłam... nic, drugi... nic, wyjęłam go z wody i o zgrozo... nie żył. W rodzinie dramat... ja za niedługo dostanę się do psychiatryka z rozpoznaniem żółwiej fobii. Pani ze zoologa stwierdziła, że pewnie musiały to być korzenie, bo zakwaszają wodę... Wydaje mi się, że nawet gdyby to żółwik powinien pożyć trochę dłużej niż niespełna jeden dzień, no przecież korzenie nie rozpuszczają się w tej wodzie jak aspiryna musująca?
Rozpisałam się nieźle, ale nie chciałam nic pominąć, błagam, pomóżcie znaleźć mi błąd zanim zamorduję czymś następnego żółwia, bo młoda nie odpuści...Pewnie i tak za chwilę przytupie mi z nowym kapselkiem, a trzeciego żywota nie chcę mieć na sumieniu.






© 2001-2025 terrarium.pl. Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są wykorzystywane do emisji spersonalizowanych reklam. Więcej. Korzystając akceptujesz Regulamin.