
Otóż adoptowałam ptasznika - kumpel zamieszkał z dziewczyną, która kazała mu pozbyć się pająka. Nie chciał jej sprzedawać, więc oddał mi, "bo hoduję te gekony to będę wiedziała co i jak". Mimo tego, że nie mam doświadczenia, przygarnęłam ptasznika kędzierzawego, nazwałam Tosia, i tak sobie żyła. Mam ją miesiąc. Pod koniec września miała wylinkę. Odkąd ją dostałam wpuściłam jej kilka świerszczy, pinki, jednak nie chciała jeść. Pryskałam jej terrarium przegotowaną wodą, grzałam... A ona od 2 tygodni w ogóle nie wychodzi z domku, dzisiaj chciałam ją jakoś delkatnie podrażnić, a ona nic, nie reaguje, nie rusza odnóżami..myślałam, że będzie mieć wylinkę, ale wtedy odwróciła by się na "plecy". Przeczytałam, że to może być przesuszenie, więc spryskałam jej mocno terrarium, najdelikatniej jak się dało wyjęłam ją z kokosa, i tak zostawiłam.. bardzo się boję, że zdechła. nie ma nóżek podkurczonych pod siebie, ale blisko "ciałka". Czy ona zdechła?