"Teraz powiem to, co według mnie jest najważniejsze. Nie można trzymać lisa w mieszkaniu! Ja trzymałam lisa w mieszkaniu tydzień. Ruina nieprawdopodobna, wszędzie odchody i mocz. O kuwecie możemy zapomnieć Wink "
Przepraszam, ale to stwierdzenie wywołuje u mnie śmiech. Nasz lis mieszka w domu. Z niszczenia wyrósł (a nawet jak był mały i tak nie było tak źle jeśli się poswięciło odpowiednią ilośc uwagi). Może u Ciebie był przerażony nagłą zmianą środowiska? Może z czasem uspokoiłby się? I nie zgodzę się tez co do kuwety. Jak się wie jak nauczyć - zajmuje to lisowi dwa dni. I pisze nie tylko ze swojego doświadczenia, ale też pewnego obcokrajowca (na jego stronie znalazłam jak nauczyc).
Wszystko do obejrzenia tutaj, na moim blogu:
http://jira.ownlog.com/
"DORASTANIE często nastręcza trudności. Lisy bardzo często podczas "dorastania" stają się bardzo agresywne. Tak było w moim przypadku. Przy najmniejszej okazji lis atakuje bez wahania."
Nie stwierdziłam żadnego problemu. Nasz skłonności do agresji wykazał tylko jako bardzo malutki lisiak. Przy odpowiednim traktowaniu zanikają. Nasz nawet jak się wystraszy czy nie chce oddać czegoś co znalazł - tylko pokrzykuje. Jestem jednak w stanie włożyć mu wtedy rękę do pyska. Natychmiast odwraca łebek. On nie chce gryźć.
"ŻYCIE Z INNYMI ZWIERZĘTAMI DOMOWYMI. Absolutnie niemożliwe. Tyle na ten temat. Nie próbujmy, gdyż skończy sie to śmiercią jednej ze stron (w większości przypadków, pomijając duże psy zwycięzcą będzie lis). "
I tu również się nie zgodzę! Nasz wychowywał się z psami, przejął nawet ich sygnały i potrafi się porozumiewać.
"Spacery, szelki, smycz. Także możemy o tym zapomnieć i to od razu. Po założeniu szelek mojemu lisowi rozpętała się istna corrida."
To dlatego, że nie ma nic od razu i do wszystkiego trzeba przyzwyczaić STOPNIOWO.
"Istnieje coś, co ja nazywam sobie "lisią elitą". Są to lisy "cywilizowane", ułożone do chodzenia na szelkach itp. Ale mam na ten temat coś do powiedzenia. Opierając się na doświadczeniach moich i dziadka mogę stwierdzić, iż jest to zaledwie tyci-tyci procencik tych zwierząt. NIE KUPUJMY LISA, LICZĄC, ŻE TRAFIMY NA TEGO Z "ELITY"!"
To nie lisy są tu elitą a ich własciciele, którzy potrafili z takim zwierzątkiem pracować. Bo jest to trudne i wymaga niesłychanie wiele cierpliwości.
Zapraszam do mojego kanału na youtubie, gdzie można obejrzeć spacerek:
http://www.youtube.com/user/NekTiEri?feature=mhee
Od razu też mówię - NIE BYŁ ZAWSZE TAKI jak jest na filmikach. Wszystko to wypracowałam małymi kroczkami!
Da się żyć z tym zwierzakiem, trzeba tylko mieć odpowiednią wiedzę bo lis to niesłychanie trudne zwierzątko. Może to i lepiej, że opisujesz same negatywy - bo może większość ludzi sobie odpuści na wstępie. Chcę jednak zaznaczyć - da się i zależy to jednak od człowieka a nie od zwierzaka. Wymaga niesamowicie wiele poświęceń i wyrzeczeń.
Chcę jeszcze dodac, że nie ja kupiłam lisa z fermy. Dostaliśmy go od znajomej, która wzięła i rodzice jej kazali go wydać. Opisywała go jako tornado... A okazało się że to taki inteligentny i pojętny zwierzak.
Jeżeli będziesz miała ochotę - zapraszma do rozmowy ze mną na gg 5502757 (na tym forum założyłam konto tylko po to by napisac ten jeden komentarz)
- terrarium.pl
- → Ogląda profil: Rekomendacje: Jira
Jira
Użytkownik od 10 cze 2011W tej chwili Niedostępny
Ostatnio aktywny sie 30 2011 10:43
Statystyki społeczności
- Grupa Terrarysta
- Aktywnych postów 4
- Wyświetleń profilu 1 376
- Najbardziej aktywny w Ssaki egzotyczne (3 postów )
- Wiek 35 lat
- Urodzony Czerwiec 21, 1990
-
W terrarystyce od
2010
-
Płeć
Kobieta
Informacje kontaktowe
- Skąd: Polska / Małopolskie / Kraków
#193984 Lis jako zwierzę domowe
Napisany przez Jira
na 10 czerwca 2011 - 16:23
#183641 Lis - zwierze nie dla każdego
Napisany przez Jira
na 04 lipca 2011 - 07:48
Znalazło się już kilka osób, z którymi rozmawiałam, wydające się zainteresowane wzięciem do domu lisa. Aby ułatwić decyzję i pomóc uniknąć niepotrzebnych żalów chciałabym im przekazać – lis NIE jest zwierzęciem dla każdego. Będę to podkreślać wielokrotnie, bynajmniej nie po to by kogoś zrazić. Przed podjęciem takiej decyzji trzeba znać też jej złe strony. Nikt nie chce kupować przysłowiowego kota w worku, prawda? Więc musicie wiedzieć na co się piszecie. Wydaje się to proste i logiczne... Tylko że na widok naszego Questa ludzie zupełnie tracą głowę. Tu muszę zaznaczyć ze zdwojoną silą – żaden lis nie będzie od razu tak grzeczny by w ogóle dało się z nim wytrzymać.
No dobrze, ale wróćmy na chwilę do początku. Skoro nie dla każdego, to dla kogo? Przede wszystkim dla osoby cierpliwej, opanowanej i mogącej poświęcić zwierzakowi bardzo dużo czasu (zwłaszcza na początku, przy zdobywaniu zaufania). Nie polecam lisa do domu z małymi dziećmi. Owszem, powinien je poznawać aby nie wpędzały go potem w paniczny strach, ale nie odważyłabym się ich zostawić bez nadzoru. Przyczyna jest bardzo prosta – dziecko nie koordynuje ruchów i zachowuje się z punktu widzenia zwierzaka co najmniej dziwnie. Nie potrafi też odczytać sygnałów które lis wysyła. Zwierze przestraszone dziwnymi ruchami i piskiem pokazuje że chce się wycofać. Jeżeli nie damy mu takiej możliwości lub będziemy za nim podążać – może się bronić i jest to jak najbardziej naturalne. Nasz Quest nie ugryzł nigdy nikogo, z czego bardzo się cieszę. Pozwalałam mu się wycofać kiedy było mu to potrzebne a teraz jestem w stanie przytrzymać go w miejscu wbrew jego woli (np. u weterynarza) i nie bać się nieoczekiwanej reakcji. Do wszystkiego przyzwyczajałam stopniowo i nie parłam na niego by od razu go unieruchamiać. Nie jestem jednak w stanie mu zaufać na tyle, by pozwolić komuś innemu unieruchomić go w ten sam sposób.
Bardzo mocno zachęcam by lisa brać do domu, w którym jest już dobrze ułożony pies. Zaskakujące w jakim stopniu maluch bierze przykład z psiego kolegi, jak szybko uczy się z nim porozumiewać i wysyłać typowo psie sygnały. A jeżeli pies nie jest dobrze ułożony i sprawia problemy– odradzam lisa, ze zdwojonym naciskiem na odradzam. Prosta sprawa – skoro nie poradziliśmy sobie z psem – zwierzęciem udomawianym od tysięcy lat i wyposażonym w chęć współpracy z człowiekiem.... To jak zamierzamy poradzić sobie z lisem? Brak chociażby podstawowej wiedzy o wychowaniu psów, nie jest aż tak ciężki w skutkach kiedy mamy pekińczyka. Co najwyżej rozpuścimy zwierzaka i nadal będzie nam wesoło. W przypadku lisa musimy od razu wiedzieć na co pozwalać a na co nie, aby potem nie stracić palca. Nie chcę tu bynajmniej powiedzieć, że trzeba być dla niego ostrym – wręcz przeciwnie bo zwierzak jest bardzo delikatny psychicznie! Trzeba być natomiast konsekwentnym, spokojnym i godnym zaufania. Jak przy psie, prawda? Podstawowe zasady pozostają więc te same i warto je znać. Kolejna korzyść z posiadania psa jest taka, że łatwiej nam zabierać z nim lisa na spacerki. Pierwsza sprawa to podążanie za psim kolegą (na początku lis będzie szedł z psem a nie z wami i nic na to nie poradzicie). Druga – nabyta umiejętność porozumiewania się z psami pomaga przy przypadkowych spotkaniach z innymi czworonogami. I tak nasz Quest na widok psa kładzie się na ziemi nieruchomo. Po chwili zaczyna drgać koniec ogona a potem młynki kręci już cały ogon (teoretycznie - lisy w ogóle nie machają ogonami). Jeżeli Quest uzna że napotkany pies jest za duży lub nieprzyjaźnie nastawiony to ogonek się uspokaja i lis pozostaje w miejscu (jak pies podejdzie to wycofuje się, a w przypadku nachalnego psa – zaczyna nawet uciekać). Jeśli uzna że może do psa podejść – lekko posikuje i podchodzi z brzuchem blisko ziemi. Liże psy po wargach i szaleńczo wywija ogonem. Po takim powitaniu zaczynają się biegi w kółko, zaproszenia do gonitwy i delikatne chwytanie nowego kolegi za łapy. Widać więc jak – dla uniknięcia ewentualnego ataku lis z góry przyjmuje podporządkowaną pozycję, nawet w przypadku szczeniąt yorków, o wiele od niego mniejszych. Zastanawiam się czasem czy robi to dlatego, że zdaje sobie sprawę, że inaczej pachnie? Psy są co do niego niepewne, ale zazwyczaj po takim powitaniu można wręcz zobaczyć rozluźnienie ich mięśni.
Bardzo ważne dla liska są takie stymulujące spacery, gdzie może poznać pieski i ludzi. Po pierwsze – jeżeli od najwcześniejszych dni będzie miał okazję ich widywać – mniej będzie się bał w przyszłości. Lis to niesamowity płochliwiec, na wszystko co nieznajome najchętniej zareagowałby ucieczką. Młodszy łatwiej przyjmuje nowe rzeczy, chętniej poznaje świat i koniecznie trzeba to wykorzystać. Pamiętajmy jednak, by nie wrzucać go od razu na „głęboką wodę” i przeprowadzać wszystko stopniowo, pilnując by doświadczenia były pozytywne. My do tej pory borykamy się z niektórymi straszkami. Przejeżdżający ulicą samochód czy idący człowiek zazwyczaj są już ignorowane. Ale grupa młodych pokrzykujących ludzi, czy samochód który nagle zaczyna parkować tuż przy nas – to nie lada wyzwanie. Ale wszystko spokojnie i cierpliwie. Jeżeli jest możliwość – schodzimy gdzieś dalej na trawnik i odwracamy uwagę smaczkami. Jeżeli nie ma ochoty przejść obok parkującego samochodu – stoję i czekam aż ludzie powysiadają a potem przechodzimy, nie zapominając oczywiście o nagrodzie. No właśnie – nagrody dostaje za każdym razem kiedy bez paniki przejdzie obok rzeczy, której się boi lub bał. Na początku zaczynałam dawać smaczki jeszcze zanim zauważył daną rzecz, w miarę oswajania się z nią – smaczek był dopiero po przejściu obok. Kolejna rzecz związana ze spacerami to (względny) spokój w domu. Lis w naturze chodził przez calutki dzień poszukując pożywienia. Lisy od kilku pokoleń trzymane na fermach w klatkach, mają owszem trochę mniejszą potrzebę ruchu co nie znaczy że nie potrzebują go wcale. Pozbawione zajęcia i odpowiedniej ilości wrażeń i zostawione tak w mieszkaniu – mogą być gorsze od tornada. Nie zapewniam tu jednak, że wybiegany lis nie będzie niszczył w ogóle. Na pewno dorwie ulubione buty czy poszarpie wycieraczkę. Oprócz spacerów trzeba więc umiejętnie nakierować go na zabawki odpowiednie do gryzienia i żucia. Owszem - wiele ludzi trzyma lisy w wolierach, gdzie mają odpowiednią ilość miejsca, mogą niszczyć i kopać ile im się podoba. Część tych osób uznaje też, że taki wybieg może zastąpić spacery. Ja jednak obstaję przy tym, że nic nie zastąpi sporej ilości nowych bodźców i wrażeń, zwłaszcza w najmłodszym wieku (Jeżeli mamy dorosłego lisa, który w młodości nie był nigdy na spacerze – nie zabierajmy go już na takowy. Już się nie oswoi z nową sytuacją a w panice może zrobić sobie krzywdę).
Pora na kolejną kwestię – oswajanie i budowanie zaufania. Psie szczeniaki najczęściej same garną się do ludzi, a nawet jeśli nie – szybko się do nich przekonują. W przypadku lisa wziętego z fermy – już od pierwszych dni trzeba poświęcić lwią część czasu na jego oswajanie. A potem na budowanie zaufania. Nie będę tu teraz opisywać jak może przebiegać takie oswajanie – to temat na osobny artykuł. Ważne jest jednak by zachowywać się w sposób zrozumiały i pod żadnym pozorem nie agresywny. Jeśli np. z jakiegoś powodu zwierzak postraszy nas zębami – nie wolno karać go za to. Na agresję odpowiadamy agresją i uczymy malucha że w ten sposób rozwiązuje się tu konflikty. Jeżeli więc warknął bo zbliżyliśmy się do jego miski – miska powinna zniknąć (kiedy lis nie będzie widział) a człowiek powinien pokazać że zamiast zabierać jedzenie – daje. Po kawałeczku, z ręki, tak aby na początku nie miał czego bronić. Potem wprowadzamy z powrotem miskę ale wszystko to stopniowo – takie 'odczulanie' trwało u nas parę miesięcy. Ale za to efekty są niesamowite. Jak lis je siedzę obok niego i głaszczę. Mogę nawet podnieść jego miskę a on tylko podniesie łeb wyżej i nadal wcina. Gdybym zamiast pracować nad nim cierpliwie skarciła go za warknięcie – następnym razem wiedział by, że musi bronić tej miski bardziej zaciekle. Tylko krok, do błędnego koła, prawda? Drugi aspekt unikania okazywania agresji jest taki, że lis to niesamowity wrażliwiec. Bardzo łatwo zaprzepaścić cały długi proces budowania zaufania. Jeśli taki maluch poczuje się skrzywdzony – zacznie co najmniej unikać swojego człowieka. A przecież nie o to nam chodzi, prawda? Starajmy się więc być spokojni, nienerwowi i cierpliwi. Jeżeli już jesteśmy zdenerwowani – bo nikt aniołem nie jest i denerwuje się każdy – unikajmy wtedy zwierzaka. On świetnie wyczuwa nastrój. Jeżeli poddenerwowana zacznę trening z moim Questem, to choćbym nie wiem jak starała się panować nad głosem i gestami i tak go nie oszukam. Jak czuje negatywne emocje robi wszystko inne tylko nie to, czego wymagam, kombinuje na wszystkie strony i zapewne próbuje w ten sposób rozładować napięcie. Jeżeli wtedy nie odpuszczę treningu lub nie wyluzuję – po pewnym czasie odwraca się obrażony i potem nie wychodzi ze swojej kryjówki. Nie ma nawet ochoty na trening kiedy już się uspokoję. Dlatego teraz unikam go kiedy w grę wchodzą jakieś nerwy, a już na pewno nie zaczynam się nim zajmować. Znacznie to poprawiło nasze wzajemne relacje. A im lepiej się dogadujemy – tym mniej problemów maluch sprawia.
Bo trzeba pamiętać że jest to niesamowicie inteligentne zwierzątko. Jeżeli nie damy mu okazji do kombinowania i do uczenia się nowych rzeczy – znajdzie sobie taką okazję sam. Otwierając kosz na śmieci. Włamując się do szafki z butami... Sytuacji może być wiele a niektóre nawet groźne dla życia zwierzątka – odpadki z kosza nie zawsze są bezpieczne. Niestety zwierzak nie ma na tyle wiedzy – dla niego to co pachnie jedzeniem musi być jadalne. A taka torebka foliowa może nieźle namieszać... Dobry kontakt z liskiem to więc możliwość zabawy z nim i uczenia go,co pośrednio zapewnia mu więcej bezpieczeństwa. Godne polecenia są też psie tzw. „inteligentne” zabawki (podnieś klocek albo przesuń płytkę a znajdziesz coś do jedzenia).
Przed podjęciem decyzji o kupnie lisa rozpatrzcie też jeszcze jedną sprawę – co będzie, gdy będziecie chcieli gdzieś wyjechać? Ciężko będzie znaleźć psi hotel lub petsittera, który przyjmie tak specyficzne zwierzątko. Brak wiedzy, doświadczenia w takich przypadkach a także lęk.... Nie każdy zdecyduje się go przyjąć. Dołożyć muszę też, że nie każdemu zwierzak zaufa. Jeśli podejdzie do obcej osoby i da się głaskać – to duży sukces. Ale czy ta osoba da radę ubrać mu szelki nie powodując przy tym reakcji stresowej (mogącej przecież prowadzić nawet do odwinięcia zębami)? Czy poradzi sobie z tym, że zwierzak będzie musiał odreagować nagłą zmianę miejsca i człowieka? Może lisy nie przywiązują się tak jak psy, ale za to nie najlepiej znoszą zmiany. Może więc zabrać go ze sobą? W tym wypadku zmienia się przecież tylko miejsce, człowiek zostaje ten sam. Z pozoru super pomysł, ale nie wypoczniesz podczas takich wakacji. Nasz Quest – od początku był wożony w różne nowe miejsca, by wiedział, że takie zmiany scenerii wcale nie oznaczają, że wysłano go na inną planetę. Mimo to nie jest on świetnym towarzyszem na wyjazdach. Mimo ze pojawienie się nowego miejsca jest normą i tak zawsze wywołuje stres. Maluchowi włącza się 'nadaktywność'. Nie usiedzi w miejscu, biega, bada, poznaje. Jest to ok na spacerach w nowe miejsca. Ale jeśli chcielibyśmy gdzieś z nim pomieszkać przez tydzień pewnie skończymy z rozstrojeniem nerwowym i wrzodami na żołądku. Oczy trzeba mieć dookoła głowy zwłaszcza, że nie jesteśmy u siebie. Jak lis zniszczy coś w hotelu lub w cudzym domu – trzeba zwrócić koszty, to może nie aż taki problem, ale najprawdopodobniej nie będziemy już mile widziani. A naprawdę ciężko znaleźć miejsce, w którym przyjmą człowieka z lisem (hotele stopniowo otwierają się na psy ale kto słyszał o lisach w domu?). W praktyce wygląda to więc tak, że człowiek jest uwiązany w domu przez takiego zwierzaka. Jedynym rozwiązaniem jest tu znalezienie opiekuna, którego będziemy odwiedzać np.. raz w tygodniu na godzinę aż do momentu kiedy lis przyzwyczai się do jego domu i osoby. A potem stopniowo tam zostawiać – najpierw na dzień, by przekonać się jak to wyjdzie... wyjazd na wakacje wymaga więc przygotowywania liska na co najmniej parę miesięcy wcześniej.
Przed kupnem lisa radzę też zrobić wywiad z lekarzami weterynarii w okolicy – czy w ogóle przyjmą takiego zwierzaka. My mamy lekarkę, która prowadzi Questa i wszystko niby jest ok... Ale jak potrzebował natychmiastowej pomocy w niedzielę... Na dyżurze w ogóle nie chcieli go przyjąć, bo to nie jest zwierzak domowy! Może być więc tak, że w sytuacji najbardziej wymagającej pomocy zostaniesz odesłany z kwitkiem... Inna rzecz, że nawet jak już mamy gabinet, gdzie lis jest przyjmowany – nie zawsze da się pomóc. Nie przetoczą liskowi krwi – bo skąd wziąć dawcę? Nie zawsze rozpoznają chorobę – bo przebiega inaczej niż u domowych zwierzaków. Jest to kolejna rzecz, której trzeba być świadomym.
Nie jest tak różowo, jak by się mogło wydawać, prawda? Genetyczne przystosowanie lisa (przeżyjesz, jeśli będziesz czujny i uciekniesz przed tym, czego nie znasz) nie do końca stoi w zgodzie z przyzwyczajaniem do życia przy człowieku. Kombinatorstwo, niezależność i zamiłowanie do samodzielnego podejmowania decyzji czasem potrafi najspokojniejszego człowieka wyprowadzić z równowagi. No i zapach – zwłaszcza w okresie godowym... Nie da się wtedy wejść do mieszkania, a psy zaczynają reagować na lisa agresywniej... Najlepszym wyjściem jest tu chyba kastracja/ sterylizacja (czytałam, że samice mają mocniejszy zapach, ale nie udalo mi się tego sprawdzić).
Mam nadzieję, że mój cały wywód trochę rozjaśni w głowie tym, którzy planują kupić liska albo też wahają się nad podjęciem tej decyzji. Moja wielka prośba jest taka – zastanówcie się, czy na pewno podołacie. Czy nie będziecie żałować. Czy jesteście w stanie obrócić swoje życie o 180 stopni. Bo w praktyce – dokładnie tak to wygląda.
Jira -
Oliwia O.
Zapraszam do obejrzenia Questa na youtubie: http://www.youtube.com/user/NekTiEri?feature=mhee
A także do poczytania o nim na blogu: http://jira.ownlog.com/
No dobrze, ale wróćmy na chwilę do początku. Skoro nie dla każdego, to dla kogo? Przede wszystkim dla osoby cierpliwej, opanowanej i mogącej poświęcić zwierzakowi bardzo dużo czasu (zwłaszcza na początku, przy zdobywaniu zaufania). Nie polecam lisa do domu z małymi dziećmi. Owszem, powinien je poznawać aby nie wpędzały go potem w paniczny strach, ale nie odważyłabym się ich zostawić bez nadzoru. Przyczyna jest bardzo prosta – dziecko nie koordynuje ruchów i zachowuje się z punktu widzenia zwierzaka co najmniej dziwnie. Nie potrafi też odczytać sygnałów które lis wysyła. Zwierze przestraszone dziwnymi ruchami i piskiem pokazuje że chce się wycofać. Jeżeli nie damy mu takiej możliwości lub będziemy za nim podążać – może się bronić i jest to jak najbardziej naturalne. Nasz Quest nie ugryzł nigdy nikogo, z czego bardzo się cieszę. Pozwalałam mu się wycofać kiedy było mu to potrzebne a teraz jestem w stanie przytrzymać go w miejscu wbrew jego woli (np. u weterynarza) i nie bać się nieoczekiwanej reakcji. Do wszystkiego przyzwyczajałam stopniowo i nie parłam na niego by od razu go unieruchamiać. Nie jestem jednak w stanie mu zaufać na tyle, by pozwolić komuś innemu unieruchomić go w ten sam sposób.
Bardzo mocno zachęcam by lisa brać do domu, w którym jest już dobrze ułożony pies. Zaskakujące w jakim stopniu maluch bierze przykład z psiego kolegi, jak szybko uczy się z nim porozumiewać i wysyłać typowo psie sygnały. A jeżeli pies nie jest dobrze ułożony i sprawia problemy– odradzam lisa, ze zdwojonym naciskiem na odradzam. Prosta sprawa – skoro nie poradziliśmy sobie z psem – zwierzęciem udomawianym od tysięcy lat i wyposażonym w chęć współpracy z człowiekiem.... To jak zamierzamy poradzić sobie z lisem? Brak chociażby podstawowej wiedzy o wychowaniu psów, nie jest aż tak ciężki w skutkach kiedy mamy pekińczyka. Co najwyżej rozpuścimy zwierzaka i nadal będzie nam wesoło. W przypadku lisa musimy od razu wiedzieć na co pozwalać a na co nie, aby potem nie stracić palca. Nie chcę tu bynajmniej powiedzieć, że trzeba być dla niego ostrym – wręcz przeciwnie bo zwierzak jest bardzo delikatny psychicznie! Trzeba być natomiast konsekwentnym, spokojnym i godnym zaufania. Jak przy psie, prawda? Podstawowe zasady pozostają więc te same i warto je znać. Kolejna korzyść z posiadania psa jest taka, że łatwiej nam zabierać z nim lisa na spacerki. Pierwsza sprawa to podążanie za psim kolegą (na początku lis będzie szedł z psem a nie z wami i nic na to nie poradzicie). Druga – nabyta umiejętność porozumiewania się z psami pomaga przy przypadkowych spotkaniach z innymi czworonogami. I tak nasz Quest na widok psa kładzie się na ziemi nieruchomo. Po chwili zaczyna drgać koniec ogona a potem młynki kręci już cały ogon (teoretycznie - lisy w ogóle nie machają ogonami). Jeżeli Quest uzna że napotkany pies jest za duży lub nieprzyjaźnie nastawiony to ogonek się uspokaja i lis pozostaje w miejscu (jak pies podejdzie to wycofuje się, a w przypadku nachalnego psa – zaczyna nawet uciekać). Jeśli uzna że może do psa podejść – lekko posikuje i podchodzi z brzuchem blisko ziemi. Liże psy po wargach i szaleńczo wywija ogonem. Po takim powitaniu zaczynają się biegi w kółko, zaproszenia do gonitwy i delikatne chwytanie nowego kolegi za łapy. Widać więc jak – dla uniknięcia ewentualnego ataku lis z góry przyjmuje podporządkowaną pozycję, nawet w przypadku szczeniąt yorków, o wiele od niego mniejszych. Zastanawiam się czasem czy robi to dlatego, że zdaje sobie sprawę, że inaczej pachnie? Psy są co do niego niepewne, ale zazwyczaj po takim powitaniu można wręcz zobaczyć rozluźnienie ich mięśni.
Bardzo ważne dla liska są takie stymulujące spacery, gdzie może poznać pieski i ludzi. Po pierwsze – jeżeli od najwcześniejszych dni będzie miał okazję ich widywać – mniej będzie się bał w przyszłości. Lis to niesamowity płochliwiec, na wszystko co nieznajome najchętniej zareagowałby ucieczką. Młodszy łatwiej przyjmuje nowe rzeczy, chętniej poznaje świat i koniecznie trzeba to wykorzystać. Pamiętajmy jednak, by nie wrzucać go od razu na „głęboką wodę” i przeprowadzać wszystko stopniowo, pilnując by doświadczenia były pozytywne. My do tej pory borykamy się z niektórymi straszkami. Przejeżdżający ulicą samochód czy idący człowiek zazwyczaj są już ignorowane. Ale grupa młodych pokrzykujących ludzi, czy samochód który nagle zaczyna parkować tuż przy nas – to nie lada wyzwanie. Ale wszystko spokojnie i cierpliwie. Jeżeli jest możliwość – schodzimy gdzieś dalej na trawnik i odwracamy uwagę smaczkami. Jeżeli nie ma ochoty przejść obok parkującego samochodu – stoję i czekam aż ludzie powysiadają a potem przechodzimy, nie zapominając oczywiście o nagrodzie. No właśnie – nagrody dostaje za każdym razem kiedy bez paniki przejdzie obok rzeczy, której się boi lub bał. Na początku zaczynałam dawać smaczki jeszcze zanim zauważył daną rzecz, w miarę oswajania się z nią – smaczek był dopiero po przejściu obok. Kolejna rzecz związana ze spacerami to (względny) spokój w domu. Lis w naturze chodził przez calutki dzień poszukując pożywienia. Lisy od kilku pokoleń trzymane na fermach w klatkach, mają owszem trochę mniejszą potrzebę ruchu co nie znaczy że nie potrzebują go wcale. Pozbawione zajęcia i odpowiedniej ilości wrażeń i zostawione tak w mieszkaniu – mogą być gorsze od tornada. Nie zapewniam tu jednak, że wybiegany lis nie będzie niszczył w ogóle. Na pewno dorwie ulubione buty czy poszarpie wycieraczkę. Oprócz spacerów trzeba więc umiejętnie nakierować go na zabawki odpowiednie do gryzienia i żucia. Owszem - wiele ludzi trzyma lisy w wolierach, gdzie mają odpowiednią ilość miejsca, mogą niszczyć i kopać ile im się podoba. Część tych osób uznaje też, że taki wybieg może zastąpić spacery. Ja jednak obstaję przy tym, że nic nie zastąpi sporej ilości nowych bodźców i wrażeń, zwłaszcza w najmłodszym wieku (Jeżeli mamy dorosłego lisa, który w młodości nie był nigdy na spacerze – nie zabierajmy go już na takowy. Już się nie oswoi z nową sytuacją a w panice może zrobić sobie krzywdę).
Pora na kolejną kwestię – oswajanie i budowanie zaufania. Psie szczeniaki najczęściej same garną się do ludzi, a nawet jeśli nie – szybko się do nich przekonują. W przypadku lisa wziętego z fermy – już od pierwszych dni trzeba poświęcić lwią część czasu na jego oswajanie. A potem na budowanie zaufania. Nie będę tu teraz opisywać jak może przebiegać takie oswajanie – to temat na osobny artykuł. Ważne jest jednak by zachowywać się w sposób zrozumiały i pod żadnym pozorem nie agresywny. Jeśli np. z jakiegoś powodu zwierzak postraszy nas zębami – nie wolno karać go za to. Na agresję odpowiadamy agresją i uczymy malucha że w ten sposób rozwiązuje się tu konflikty. Jeżeli więc warknął bo zbliżyliśmy się do jego miski – miska powinna zniknąć (kiedy lis nie będzie widział) a człowiek powinien pokazać że zamiast zabierać jedzenie – daje. Po kawałeczku, z ręki, tak aby na początku nie miał czego bronić. Potem wprowadzamy z powrotem miskę ale wszystko to stopniowo – takie 'odczulanie' trwało u nas parę miesięcy. Ale za to efekty są niesamowite. Jak lis je siedzę obok niego i głaszczę. Mogę nawet podnieść jego miskę a on tylko podniesie łeb wyżej i nadal wcina. Gdybym zamiast pracować nad nim cierpliwie skarciła go za warknięcie – następnym razem wiedział by, że musi bronić tej miski bardziej zaciekle. Tylko krok, do błędnego koła, prawda? Drugi aspekt unikania okazywania agresji jest taki, że lis to niesamowity wrażliwiec. Bardzo łatwo zaprzepaścić cały długi proces budowania zaufania. Jeśli taki maluch poczuje się skrzywdzony – zacznie co najmniej unikać swojego człowieka. A przecież nie o to nam chodzi, prawda? Starajmy się więc być spokojni, nienerwowi i cierpliwi. Jeżeli już jesteśmy zdenerwowani – bo nikt aniołem nie jest i denerwuje się każdy – unikajmy wtedy zwierzaka. On świetnie wyczuwa nastrój. Jeżeli poddenerwowana zacznę trening z moim Questem, to choćbym nie wiem jak starała się panować nad głosem i gestami i tak go nie oszukam. Jak czuje negatywne emocje robi wszystko inne tylko nie to, czego wymagam, kombinuje na wszystkie strony i zapewne próbuje w ten sposób rozładować napięcie. Jeżeli wtedy nie odpuszczę treningu lub nie wyluzuję – po pewnym czasie odwraca się obrażony i potem nie wychodzi ze swojej kryjówki. Nie ma nawet ochoty na trening kiedy już się uspokoję. Dlatego teraz unikam go kiedy w grę wchodzą jakieś nerwy, a już na pewno nie zaczynam się nim zajmować. Znacznie to poprawiło nasze wzajemne relacje. A im lepiej się dogadujemy – tym mniej problemów maluch sprawia.
Bo trzeba pamiętać że jest to niesamowicie inteligentne zwierzątko. Jeżeli nie damy mu okazji do kombinowania i do uczenia się nowych rzeczy – znajdzie sobie taką okazję sam. Otwierając kosz na śmieci. Włamując się do szafki z butami... Sytuacji może być wiele a niektóre nawet groźne dla życia zwierzątka – odpadki z kosza nie zawsze są bezpieczne. Niestety zwierzak nie ma na tyle wiedzy – dla niego to co pachnie jedzeniem musi być jadalne. A taka torebka foliowa może nieźle namieszać... Dobry kontakt z liskiem to więc możliwość zabawy z nim i uczenia go,co pośrednio zapewnia mu więcej bezpieczeństwa. Godne polecenia są też psie tzw. „inteligentne” zabawki (podnieś klocek albo przesuń płytkę a znajdziesz coś do jedzenia).
Przed podjęciem decyzji o kupnie lisa rozpatrzcie też jeszcze jedną sprawę – co będzie, gdy będziecie chcieli gdzieś wyjechać? Ciężko będzie znaleźć psi hotel lub petsittera, który przyjmie tak specyficzne zwierzątko. Brak wiedzy, doświadczenia w takich przypadkach a także lęk.... Nie każdy zdecyduje się go przyjąć. Dołożyć muszę też, że nie każdemu zwierzak zaufa. Jeśli podejdzie do obcej osoby i da się głaskać – to duży sukces. Ale czy ta osoba da radę ubrać mu szelki nie powodując przy tym reakcji stresowej (mogącej przecież prowadzić nawet do odwinięcia zębami)? Czy poradzi sobie z tym, że zwierzak będzie musiał odreagować nagłą zmianę miejsca i człowieka? Może lisy nie przywiązują się tak jak psy, ale za to nie najlepiej znoszą zmiany. Może więc zabrać go ze sobą? W tym wypadku zmienia się przecież tylko miejsce, człowiek zostaje ten sam. Z pozoru super pomysł, ale nie wypoczniesz podczas takich wakacji. Nasz Quest – od początku był wożony w różne nowe miejsca, by wiedział, że takie zmiany scenerii wcale nie oznaczają, że wysłano go na inną planetę. Mimo to nie jest on świetnym towarzyszem na wyjazdach. Mimo ze pojawienie się nowego miejsca jest normą i tak zawsze wywołuje stres. Maluchowi włącza się 'nadaktywność'. Nie usiedzi w miejscu, biega, bada, poznaje. Jest to ok na spacerach w nowe miejsca. Ale jeśli chcielibyśmy gdzieś z nim pomieszkać przez tydzień pewnie skończymy z rozstrojeniem nerwowym i wrzodami na żołądku. Oczy trzeba mieć dookoła głowy zwłaszcza, że nie jesteśmy u siebie. Jak lis zniszczy coś w hotelu lub w cudzym domu – trzeba zwrócić koszty, to może nie aż taki problem, ale najprawdopodobniej nie będziemy już mile widziani. A naprawdę ciężko znaleźć miejsce, w którym przyjmą człowieka z lisem (hotele stopniowo otwierają się na psy ale kto słyszał o lisach w domu?). W praktyce wygląda to więc tak, że człowiek jest uwiązany w domu przez takiego zwierzaka. Jedynym rozwiązaniem jest tu znalezienie opiekuna, którego będziemy odwiedzać np.. raz w tygodniu na godzinę aż do momentu kiedy lis przyzwyczai się do jego domu i osoby. A potem stopniowo tam zostawiać – najpierw na dzień, by przekonać się jak to wyjdzie... wyjazd na wakacje wymaga więc przygotowywania liska na co najmniej parę miesięcy wcześniej.
Przed kupnem lisa radzę też zrobić wywiad z lekarzami weterynarii w okolicy – czy w ogóle przyjmą takiego zwierzaka. My mamy lekarkę, która prowadzi Questa i wszystko niby jest ok... Ale jak potrzebował natychmiastowej pomocy w niedzielę... Na dyżurze w ogóle nie chcieli go przyjąć, bo to nie jest zwierzak domowy! Może być więc tak, że w sytuacji najbardziej wymagającej pomocy zostaniesz odesłany z kwitkiem... Inna rzecz, że nawet jak już mamy gabinet, gdzie lis jest przyjmowany – nie zawsze da się pomóc. Nie przetoczą liskowi krwi – bo skąd wziąć dawcę? Nie zawsze rozpoznają chorobę – bo przebiega inaczej niż u domowych zwierzaków. Jest to kolejna rzecz, której trzeba być świadomym.
Nie jest tak różowo, jak by się mogło wydawać, prawda? Genetyczne przystosowanie lisa (przeżyjesz, jeśli będziesz czujny i uciekniesz przed tym, czego nie znasz) nie do końca stoi w zgodzie z przyzwyczajaniem do życia przy człowieku. Kombinatorstwo, niezależność i zamiłowanie do samodzielnego podejmowania decyzji czasem potrafi najspokojniejszego człowieka wyprowadzić z równowagi. No i zapach – zwłaszcza w okresie godowym... Nie da się wtedy wejść do mieszkania, a psy zaczynają reagować na lisa agresywniej... Najlepszym wyjściem jest tu chyba kastracja/ sterylizacja (czytałam, że samice mają mocniejszy zapach, ale nie udalo mi się tego sprawdzić).
Mam nadzieję, że mój cały wywód trochę rozjaśni w głowie tym, którzy planują kupić liska albo też wahają się nad podjęciem tej decyzji. Moja wielka prośba jest taka – zastanówcie się, czy na pewno podołacie. Czy nie będziecie żałować. Czy jesteście w stanie obrócić swoje życie o 180 stopni. Bo w praktyce – dokładnie tak to wygląda.
Jira -
Oliwia O.
Zapraszam do obejrzenia Questa na youtubie: http://www.youtube.com/user/NekTiEri?feature=mhee
A także do poczytania o nim na blogu: http://jira.ownlog.com/
- terrarium.pl
- → Ogląda profil: Rekomendacje: Jira
- Polityka prywatności
- Regulamin ·