Dzis o 16 zrobilem dziure co oczywiscie skonczylo sie kasaniem przez matke wszystkiego. Maluchy przy pierwszej okazji wylazly, naliczylem 92. Matke oddzielilem, maluchy zebralem i wlasnie jade do szpitala bo mnie zolza dziabnela;D. Dziekuje za szybka odp!
Pomyslalem ze napisze krotkie sprawozdanie z ostatnich godzin. Wszystko notowala moja dziewczyna a teraz kiedy wkoncu spadla mi troche goraczka moge wrzucic to tu .
Ugryzienie w dlon mialo miejsce o godzinie 16:20, w momencie zamykania pudelka tymczasowego z samiczka. Przez kolejne 3 godziny bol narastal w reku i niestety dlon puchla coraz bardziej (najpierw musialem sie zajac grupa uciekinierow z gniazda).Zaraz po uporzadkowaniu bajzlu w terrarium wybralem sie do lekarza. O godzinie 20:20 w szpitalu, dostalem 2 zastrzyki przeciw tezcowe niestety dlon coraz wieksza a rana nie chce przestac krwawic, goraczka wtedy 38.1C i zawroty glowy. Lekarz zlecil zabieg rozciecia rany w pionie i zszycia jej. O godzinie 21:30 byłem już w domu, zmierzyłem temperature niestety 38.7C. W godzine od powrotu dostalem wymiotow i dreszczy konwulsyjnych przez co moja luba byla gotowa wolac pogotowie ale po zrzuceniu resztek obiadu i wypiciu wapna jak zalecil lekarz uspokoilo sie. Przez kolejne kilka godzin az do teraz (3 w nocy) bol w rece wciaz sie utrzymuje na podobnym poziomie, rana nie krwawi ale za to goraczka 38 i zawroty glowy ciagle. A co do pajaczkow , maja sie swietnie, wrecz wyglodniale byly, prawie 80% rzucilo sie na jedzenie odrazu po wrzuceniu do moczboxa. Ich matka natomiast wrocila do terrarium, niestety mimo urazu musialem ja wypuscic poniewaz pudelko bylo stosunkowo za male na dluzsze przebywanie a nikt poza mna by sie nie odwazyl dotknac go po tym co zrobila. Aktualnie zajmuje sie pewnie umacnianiem gniazda i naprawianiem zniszczen ktore dokonaly pajaczki i ja. Niestety pewnie nie pospie, bede dalej prowadzil obserwacje swojego stanu jak i pajaczkow, piszac na bierzaco jezeli tylko chcecie wiedziec jak to sie goi po dziabnieciu przez dosc jadowitego ptasznika.
Pewnie nie pierwsze i ostatnie hehe, staram sie oczywiscie byc ostroznym ale wiecie jak to bywa. Od znajomego dostalem kiedys Ceratogyrusa bodajze sanderi, przywiozl go z wycieczki mi jako ,,fajny nowy okaz kupiony za grosze od pewnego nieznajomego na targu arabskim ktory mowil ze jak trzeba to pajak wytepi myszy i ze tanszy od kota jest''. Pajak byl tak zestresowany dluga podroza ze pierwsze co zrobil po otwarciu boxa to dziabnal mnie w reke. O dziwo wtedy dostalem jedynie bolesnego babla na reku ktory sie sam wchlonal po 2 tyg picia wapna. Wiec jak widac, nie zaleznie od sily jadu, roznie moze sie to skonczyc. Niestety mam do tego farta a moje rece od wielu lat pokryte sa niestety bliznami hehe . Ale zwierzaki lubie i napewno mnie to do nich nie zrazi