Początkowo dostał Lakcid. Potem dostał mieszankę kilku innych szczepów bakterii, ale w tej chwili nie powiem z pamięci co w niej było, a buteleczka jest w schronie.
Trudno nam w tej w chwili jednoznacznie powiedzieć jaki będzie los węża. Do pełni piękna i zdrowia na pewno nie wróci, ale mimo ostrożnego rokowania liczymy na najlepsze. Boasek codziennie dostaje środki przeciwbólowe (musieliśmy nieco oczyścić rany i nie jest to dla niego zbyt przyjemne), antybiotyk oraz środki wspomagające gojenie. Poza pogryzieniem wąż jest odrobinę odwodniony, a i jego masa mogłaby by być lepsza. Jest on jednak, mimo tych wielu niedogodności, żywy i ruchliwy jakby nic się nie stało
Sprawa druga - kary, prokuratury i inne ścigania.
Temat pojawiający się przy każdym drastyczniejszym zdjęciu wrzuconym przez Bartka. Jako Fundacja staramy się całe nasze siły, czas oraz środki kierować w zapewnienie jak najlepszych warunków bytowych i leczenie trafiających do nas zwierząt, jak i również stały rozwój naszego ośrodka oraz edukację. Ściganie winnych, mimo że brzmi chwalebnie, jest czasochłonne i wielokrotnie bezcelowe. Moim zdaniem chyba lepiej jest, że jednak ludzie oddają te zwierzęta i możemy im pomóc. Właściciele niejednokrotnie unikają wizyty u lekarza z obawy o konsekwencje wynikające z braku papierów CITES. W przypadku, gdy zaczęlibyśmy karać ludzi to zwierzątka prędzej by zdechły niż trafiły gdziekolwiek, a to wszystko z obawy o możliwość ukarania właściciela.
Mam też wrażenie, że ludzie nie zdają sobie sprawy jaki jest los zwierzaka będącego "dowodem w sprawie", mieszkającego w schronisku miesiące bez możliwości adopcji, badanego, opiniowanego i oczękującego na (niestety najczęściej) umorzenie postępowania. Nie jest tak pięknie, że pan policjant przychodzi i wystawia mandacik - to wszystko jest czas, papiery i biurokracja, której się nie ominie.