Skocz do zawartości

Wesprzyj serwis, wyłącz reklamy  
1 raz na nowej odsłonie? | Problemy z zalogowaniem?


kuba006

Użytkownik od 09 cze 2009
W tej chwili Niedostępny
Ostatnio aktywny kwi 23 2010 07:59

Moje tematy

Male, czarne, okragle robaki? :O

22 kwietnia 2010 - 07:11

Witam,
od niedawna zauwazylem, ze kazdego ranka na mojej agamce byly/sa jakies czarne, kuleczki... Na poczatku myslalem, ze to sprawka swierszczy, ktore albo obgryzaja styropian i go nosza, albo po prostu zalatwiaja sie na mojego smoka.
Dzisiaj chcialem wziac jedna "kuleczke" i sprawdzic jak to pachnie, jaka ma konsystencje. Co sie okazalo... to sie porousza, jest strasznie male. Spotkal sie ktos z Was z takim "czyms" ? :o


Pzdr Kuba.

Sprzedam iPoda Nano 4G 4GB i Sony Alfa A200 !

17 marca 2010 - 08:22

Witam,
na sprzedaz mam iPoda Nano 4G 4GB. Stan jego oceniam na 5, w szescio stopniowej skali.
Jak rowniez, mam na sprzedaz Lustrzanke Cyfrowa Sony Alfa A200 + Obietyw. Jak nowy, naprawde malo uzywany, przebieg to cos ponad 3tys. Pelen zestaw + Torba.
Najchetniej sprezdal bym te dwa sprzety jednej osobie, ale jesli ktos sie zdecyduje na jeden z nich, to tez nie bede zly. Napewno przy zakupie A200 + iPod cena bedzie duuuzo nizsza.

Kontakt:

e-Mail: kobe4321@gmail.com
GG: 6019849

Pierwsze podejscia do kompieli i kilka innych rzeczy.

11 marca 2010 - 19:05

Witam,
dzisiaj postanowilem wykapac swojego Brodacza. Nalalem troche wody do wanny i wlozylem go. Wydaje mi sie, ze byla to pierwsza kompiel. Chyba nie byl z niej zadowolny, wiec jak zobaczylem, ze stara sie wydostac z wody, odrazu go wyciagnalem.
Mozecie dac jakies rady co do dalszych kompieli? [czytalem pogona.pl i mniej-wiecej sie orientuje, ale moze macie jakies spostrzezenia znane wam z autopsji ?] Pozatym nie jestem laikiem, mialem do czynienia z Kameleonem przez ostatni rok.

Kolejna sprawa jest oddawanie kalu.
Leon, bo tak sie nazywa, trafil do mnie w sobote. Wszedl do terra i zrobil kupcie. :) Od tamtej pory NIC! Moze byc to spowodowane aklimatyzacja? Nie jest na razie zbyt zarloczny, od soboty zjadl okolo 10robaczkow. Podloze to piasek, ale watpie zeby sie zaczopowal, nie zjada go. Musze zaznaczyc, ze jesy ruchliwy. Smiga po terra, a i jak go wyciagne z niego [bo bardzo lubi], to tez wykazuje sie szczegolna ruchliwoscia/energia. Macie jakies rady? Bo z kazdym dniem stresuje sie coraz bardziej.


I jeszcze taka jedna sprawa, mniej wazna. Mam w terra wodospad. Wczesniej pil z miseczki. Czy z wodospadu tez napewno bedzie pil?

Pzdr Q.

Zatrzymanie jaj, operacja, walka!

09 marca 2010 - 19:43

Witam,
chcialbym opowiedziec Wam moja historie:

Zaczne od tego, ze Pania Leokadie (dla znajomych Leosia) mialem od roku. Zawsze i we wszystkim kontaktowalem sie z Basia, dzieki ktorej moja samiczka miala sie dobrze.
Zylem sobie spokojnie i jak codzien wracalem z pracy o 19:00. Zagladalem do Kamka i szedlem sie relaksowac, lecz tego dnia cos mi sie nie spodobalo. Leosia byla strasznie malo ruchliwa. Pomyslalem, o fuck, znowu zapomnialem kupic karmowke, nie jadla od wczoraj wieczorem. Pomyslalem - spoko - jutro kupie i bedzie ok. Nieszczegolnie przejalem sie tym, i odszedlem. Nastepnego dnia kupilem karmowke i zaczalem dawkowac, kamka zjadla dosc malo, jak na swoje mozliwosci. Mowie, albo mama cos kupila i dala, albo cos jest nie tak. Spytalem rodziny czy cos dawali - okazalo sie, ze nie. Podkresle, ze tego dnia Leokadia byla juz duzo bardziej slaba niz dnia wczesniej. Mowie... OK. Dzisiaj sie naje i jutro bedzie OK. ( Teraz mysle, ze byly to tylko pocieszenia samego siebie, bo kolory ciazowe dostrzegalem juz wczesniej, lecz bagatelizowalem). Nastepny dzien okazala sie juz dnem i to w doslownym tego slowa znaczeniu. Kamka lezala na dnie terra i nie poruszala sie w ogole. Czempredzej zadzwonilem do kliniki w Lesznie. Gdzie Wet kazal przyjechac na przeswietlenie, po ktorym mielismy sie przekonac - czy ciaza - czy nie!. Jak kazal tak zrobilem, pojechalem odrazu, bo czulem, ze stan nie jest dobry (choc ubarwienie, bylo jak najbardziej pozytywne). Wet ja zobaczyl, zrobil RTG i wszystko bylo jasne - CIAZA! Szczerze, to myslalem, ze zemdleje. Ale nic to. Powiedzial, ze dopoki trzyma kolor, jest OK. Podal jakies leki + oksytocyna + wapn i wit. Pojechalem do domu. Ku mojemu zdzwieniu Kamka zaczela sie troche poruszac, chodzic po lianach, itd. Choc nadal wygladalo to na wielki wysilek z jej strony, ucieszylem sie. Nawet to, ze spadala z lian i wodospadu nie ujmowalo mi szczescia, ze zaczela sie ruszac. Co sie okazalo, ze to tylko krotkie dzialanie srodka, tzw "Energii". Gdy on przestawal dzialac, Leosia zaczynala slabnac. Kolejnego dnia pojechalem do weta, bo tak bylismy umowieni. Leokadia dostala kolejna dawke lekow, juz wiekszona, nadal trzymala pozytywne kolory. Wet powiedzial, zebym przyjechal wieczorem, bo chcialby aby Leosia dostawala leki 2x dziennie. Jak przyjechalem wieczorem powiedzialem, ze niestety nie moge przyjezdzac rano, bo pracuje. Nic to, powiedzial do mnie i dal mi strzykawki, zebym sam robil rano zastrzyki a wieczorem przyjezdzal do niego. Moje "wet'owanie" i dojazdy do Leszna trwaly kilka dni.
Po kilku dniach stan pogorszyl sie juz straszliwie. Jak tylko przyjechalem z pracy i zobaczylem jej kolor - CZARNY! - mowie: " Jedziemy do Leszna!". Pozbieralismy sie szybko i wmig bylismy u weta, ktory na pierwszy rzut oka powiedzial - Operacja. Wczesniej, uswiadamial mnie, ze takie operacje przezywa jakies 35% - 40% Kamkow. Pewnie wiecie, jak wygladala moja mina, i reakcja. Ale nic to, musialem sie zgodzic, przeciez nie moglem pozwolic meczyc sie zwierzakowi. O 19:00 Wet skonczyl, kazal mi przekrecic o 20:00. Zrobilem tak jak kazal, zadzwonilem i uslyszalem - Stan pacjenta... Stabilny. Zyje! Ucieszylem sie niemilosiernie, ale to jeszcze nie oznaczalo koniec problemow. Przeciez jeszcze przed nami wybudzanie ze spiaczki, ktora dla gadow jest tak niebezpieczna jak dla "diabla woda swiecona". Wiec Wet postanowil, ze wezmie ja na noc do domu i bedzie przy niej czychal. Nie zmrozylem oka, siedzialem nad telefonem i czekalem na wiadomosc. Ku mojej uciesze do 8:00 nic nie przyszlo, nie dzwonilo. Postanowilem sam zadzwonic i sie dopytac. Odebral lekarz i powiedzial, ze pacjent oddycha, tentno jest i stan sie polepszyl. Mowie super, ale czy juz jest "na chodzie"? Odpowiedzial, ze nie, ze jeszcze dziala srodek narkotyczny. Troszeczke sie wystraszylem, ze to tak dlugo trwa, ale okazalo sie, ze tak ma byc. Wet nadal nie chcial mi robic nadziei. Pojechalem rano... Zobaczylem Leosie, byla zieloniutka, oddychala... To bylo dla mnie najwazniejsze. Lekarz powiedzial, zebym zabral ja do domu, bo to zadna roznica czy ona bedzie u mnie czy w Lecznicy. Wzialem ja i jeszcze dostalem zastrzyk, ktory musialem jej podac wieczorem (w roli scislosci, o 18:00). Do 18:00 obserwowalem ja, czy aby napewno oddycha, czy nie traci oddechu. Do 18:00 stan byl stabilny, poruszala sie co jakis czas, i oddychala. O 18:00 wzialem ja na rece, zeby podac lek. Wbijam igle i ku mojemu zaskoczeniu - LEOSIA OTWIERA OCZKA! Zaczyna uciekac mi z reki! Syczy na mnie i mnie gryzie! Nawet nie wiecie jaki bylem szczesliwy.
Niestety, nastepnego dnia wieczorem umarla. Nie wytrzymala tego... Co sie okazalo, zastoj jelit. Nie pracowaly.
Nie bede ukrywal, zalamalem sie! Ciezko to przezylem, ale co zrobic?

Troche sie rozpisalem, ale mam nadzieje, ze kazdy przeczyta. A ten "tekst" bedzie przestroga dla wszystkich wlascicieli Kameleonow - Samiczek. Obserwujcie bacznie swoje malenstwa ! Nie cykac sie tylko pedzic po pomoc!
Chcialem podkreslic, ze warunki Leokadia miala zapewnione. Lekarz mowil, ze to nie moja wina, ze ona nie urodzila by tych jajek, nawet jakbym dal jej strzykawke adrenaliny.


Pzdr Kuba.

Nowy wlasciciel. O!

07 marca 2010 - 09:57

Witam,
wczoraj wszedlem w posiadanie tego ciekawego zwierzecia. Leon jest juz dorosla agama, mierzy sobie 32cm z ogonem. Jest ciekawski, energiczny, oswojony, uwielbia wychodzic poza terra. Juz pierwszego dnia, zauwazylem, ze dobija sie w szybe, wiec musialem go wziac. Pochodzil chwile po mnie, chwile po narozniku, zjadl robala i poszedl spac. Agama nie jest moim pierwszym zwierzeciem terrarystycznym. Jeszcze kilka dni temu mialem Kameleona Jemenskiego, ktory niestety umarl. Nazywala sie Leosia, bo to byla samiczka. Strasznie przezylem jej smierc, wiec zdecydowalem sie na Agamke. A i dowiedczenie jakies mam, bo Leosia byla u mnie rok. Wiec, rok obcowalem z kamkiem.
( Tutaj temat o moich zmaganiach: http://www.terrarystyka.com.pl/index.php?option=com_smf&Itemid=148&topic=69393.0 )
Ogolnie rzecz biorac, przygotwalem sie do zakupu Agamy brodatej, poprzez lekture. Bardzo duzo sie dowiedzialem, ale nie wszystko. Dlatego mam kilka pytan:

1. Czy jak przyjdzie lato 35*C na dworze, to spacery z Agama Brodata sa mozliwe?
2. Z jedzeniem i aklimatyzacja jest roznie prawda? Jest u mnie od wczoraj, nie interesuje sie jedzeniem, poza jednym drewnojadem. Kiedy moge zaczac sie martwic?
3. Powiedzcie mi co to znaczylo, jak wczoraj po mnie chodzil. Szedl i strzelal we mnie jezykiem.?
4. Jak czesto go karmic? Jak doroslego osobnika <32cm> 3-4xtyg? Czy codziennie?
5. Wyciaganie go z terrarium nie zaszkodzi? On uwielia wychodzic. Brac go czesto czy raczej nie?
na razie tyla. Nic wiecej mi do glowy nie przychodzi.


Pzdr Q.






© 2001-2025 terrarium.pl. Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są wykorzystywane do emisji spersonalizowanych reklam. Więcej. Korzystając akceptujesz Regulamin.