Witam, tak jak w temacie .. choć brzmi to przynajmniej dla mnie dość zabawnie to sprawa zabawna nie jest. Dziś przed pracą zauważyłem krew na konarze i drabince dla mojego Alberta. Przypatrzyłem się i zobaczyłem kawał mięcha w okolicach odbytu. Myślałem ze to narośl, poszedłem do pracy, zwolniłem się wcześniej około 20 żeby zabrać go do weta i zauważyłem ze mięso zsiniało. Wet stwierdził że to wypadnięcie prącia, dał 2 zastrzyki i jakiś krem w strzykawce, żeby po powrocie do domu nasmarować pałkę kamka. Jutro mam go zawieźć do weta specjalizującego się w gadach (dziś pojechałem w gce tam gdzie sie dało - do 24 godzinnej kliniki i speca od gadów jakoś nie było). Pytanie - czy ktokolwiek się spotkał z takim suprajsem jak ja dziś ? Jest to groźne ? Moj kamyk ma prawie 3 latka i jest okazem zdrowia (sorry - był). Zestresował się dziś przeraźliwie i do teraz nie traci kolorów i wlaśnie mi szura dyndającą pałą po szybie co przynajmniej w moim odczuciu chyba powinno strasznie boleć ? Jest ryzyko że kamyk padnie ? Bardzo proszę o jakieś wyjaśnienie od czego tak sie dzieje (tylko bez zartów ). Pozdrawiam Kamyk po wetku