Witajcie. Wieki tu nie pisałam, ale zdarzyło się coś, czego zupełnie nie rozumiem. Z góry zaznaczam, że nie ma to związku z pokarmem. Jakieś 2 tygodnie temu jeden z moich straszyków L4/L5 padł. Dziwiło mnie, że nie był sztywny, jak to martwe owady mają w zwyczaju. Był wiotki, jak omdlały człowiek. Mam tylko trzy sztuki, a gatunek ten choć najmniej wyszukany - uwielbiam. Było mi więc bardzo smutno. Liczyłam, ze może straszyk "obudzi" się" przez noc... nie obudził się. Przelezal tak całą dobę. Wciąż był dziwnie wiotki, ale zakopałam go w doniczce (jakoś nie miałam serca spłukiwać w toalecie). Dwa tygodnie minęły, a tu dwie godziny temu kolejny na podłożu leży. Równie wiotki co poprzedni. Smutno mi jak cholera. Trzymam jego ciałko w ręce i myślę, że przed chwilą go wyjmowałam i był żywy i padł tak nagle. Położyłam go znów na górę terrarium w nadziei na cudowne ożywienie. Minęła godzina, podchodzę przed chwilą, dmuchnełam w jego strone... a ten zaczyna się ruszać. No nie mogę sie nacieszyć, ale o co chodzi? Co to maja być za omdlenia
? Właściwie oba takie zachowania miały miejsce po zroszeniu terrarium, ale przecież trzeba je zraszać. Możliwe, że straszyki mając zbyt parno mdleją (choć drugi bujał się niewzruszony)? Jaka może być przyczyna takiego zachowania?
Encza
Użytkownik od 14 lip 2006W tej chwili Niedostępny
Ostatnio aktywny lis 21 2021 23:43


Znajdź zawartość
Kobieta
