Cześć i czołem!
Mam "mały" problem z moją 12 letnią pytonicą.
Karmiona mniej-wiecej 1x w miesiącu (częściej nie chce), zrobiła sobie głodówke raz na ok. pól roku, ale po przeprowadzce, wiele lat temu. Nigdy nie miała problemów z trawieniem, nie wymiotuje. Ogólnie wąż złotko <3
Na początku zeszłego miesiąca nakarmiłam ją 2 szczurami, mrożonymi (kupionych w zoologicznym), ok 25g. Dostała je, bo nic innego na tamtą chwilę nie miałam, a widać było, że też chciała.
Karmiona wieczorem, przypilnowana i zostawiona w spokoju na noc (weże trzymam w osobnym pomieszczeniu). Rano zajrzałam i nic niepokojącego nie zauważyłam. Zaś wieczorem po pracy wyczułam smród.. Okazało się, że w misce z wodą zajduje się kał i NIEPRZETRAWIONY SZCZUR ! A ZA MISKĄ ZWYMIOTOWANY NA ZIELONO DRUGI !
Opanowałam panikę, od razu posprzątałam, trociny wymieniłam na papier kuchenny,a ją ostrożnie wykąpałam bo wymiocinami zakleiła sobie aż jedno nozdrze.
Dnia następnego kupiłam nadmanganian potasu i przemywałam jej pupcie. Na weta musiałam czekać prawie 2 tyg...
Pain doktor ogólnie pochwaliła zdrowie Marlenci i przypisała do smarowania ANTYBIOTYK - TRIDERM.
Gdy już ładnie zaczęło się podgajać córunia zrobiła zdrową kupkę, przez co znowu zaczęło się babrać...
Mamy weekend. Mojej weta nie ma w pon.
1.Co byście radzili?
2.Kąpiel czy wręcz zmniejszyć wilgotność ?
3.Wrócić do antybiotyku czy zostać na razie przy przemywaniu i czekać na doktor ?
4.Czy też mieliście z czymś takim do czynienia? Jak sobie z tym radzić? 4.5 Jak nie panikować i nie obwiniać się o niewiadome ?
5.Ile to może jeszcze potrwać ?
6. I czy dać jej jeść, bo widzę, że jest z dnia na dzień coraz bardziej głodna