Dodatkowo wklejam tu ss z oryginalnego postu "właścicielki" biedaczki.
"Mam mały problem, mój gekon schudł"- chyba trudno to nazwać "schudnięciem", to już jest dużo, dużo więcej...
W dodatku "właścicielka" wykazała się niestety niską wiedzą- na jednym ss widać dwie "perełki" co jej zdaniem było prawdą.
Mimo apelacji wielu osób, osoba ta nie zamierzała się wybrać do weterynarza (jednak było to prawdopodobnie wynikiem sytuacji materialnej- ale wiadomo, decydując się na zwierzę musimy mieć świadomość o wydatkach)
Dodatkowo- twierdziła, że gekon je, więc nie ma potrzeby wizyty...
Całe szczęście w tym nieszczęściu, że z pomocą wkroczyła osoba o dorbym seru, której udało się przekonać "właścicielkę" do oddania gekona.