Mama określiła się jasno: wszystkie te ślimaki wywal zostaw tylko dużego (Andrea). Później wyjaśniła mi wszystko dokładnie:
-zostać ma Andrea i Czekoladka
-Czekoladce sprowadzić mogę kawalera
-po rozmnożeniu mam pozbyć się wszystkich helixów z wyjątkiem Czekoladki (może jeszcze wyproszę kilka młodych)
-boksów ma być jak najmniej
-kiełki, zioła itp. mają być wysiewane do ładnych doniczek, a nie kubeczków jednorazowych

-sprzątać boksy mam wtedy kiedy mama nie widzi, żeby nie drażnić jej oczu
-ślimakami mogę zajmować się kiedy chomik jest zadbany (hierarchia: wyżej chomik, niżej ślimaki), że np. chomik ma brudno i ślimaki też, to najpierw sprzątam chomikowi potem ślimakom
-mam nie zaniedbywać szkoły na rzecz odwiedzania hodowli sąsiada i moich ślimaków
-mam nie robić pierdół związanych ze ślimakami (tego punktu nie da się zrozumieć

-w moim pokoju ma nie śmierdzieć ślimakami
-pacjentów nie obowiązują prawa, ale nie może ich być więcej niż przewiduje granica wytrzymałości mamy (jeszcze nie zbadałam tej granicy
Takim sposobem moje palny legły w gruzach. Ale nie mam pretensji do mamy, bo kiedy ona słyszy ile to ślimaczków jest na farmie sąsiada i co im się dzieje i że trzeba im pomagać i jak widzi że je przywożę, to ma ona wrażenie że ślimaki wyżarły mi mózg. Takim sposobem próbuje się ona bronić przed zaślimaczeniem i tworzy reguły tej gry. Nawet uważam, że słusznie ona zrobiła i i tak bym chyba do końca tych planów nie zrealizowała ponieważ pacjenci są wystarczająco absorbujący i dodatkowe ślimaki byłyby problematyczne.
Nawet cieszę się na tą zmianę planów, ponieważ teraz będę mogła całkowicie poświęcić się helixom (nie licząc Adnrei) a doświadczenie z tym gatunkiem może mi się przydać w przyszłości.
Jednak posty powiązane z tymi nieudanymi planami pozostawiam.
Dzięki
Chyba się nie załamię, bo właściwie teraz moje zapotrzebowanie na kontakt ze ślimakami prawie całkowicie wykorzystują te z hodowli.