W pierwszej godzinie kopulacji samiczka odwinęła się i capnęła samczyka (Hierodula patellifera). Zanim zainterweniowałam zdążyła zjeść większą część lewego czółka i pogryźć pod lewym okiem. Uszkodziła też swoim chwytakiem odnóże chwytne samczyka. Po podłożeniu słomki pod żuwaczki odpuściła i reszta 11-godzinnej kopulacji przebiegła bez zbędnych atrakcji. Samczyk trochę "krwawił" szarawą limfą.
Po wszystkim kiedy samczyk wrócił do siebie wykazywał nadpobudliwość więc wyniosłam go do innego pomieszczenia gdzie nie wyczuwał już samiczek, żeby się uspokoił. Ma nieskoordynowane ruchy przy wspinaczce i nieudolnie próbował się czyścić uszkodzonym chwytakiem.
Od tego zdarzenia mija drugi dzień. Nie próbowałam go jeszcze karmić. Dodam, że normalnie porusza głową.
Zastanawia mnie czy może się to "pozabliźniać" i samczyk dożyje późnej spokojnej starości czy się tylko męczy i męczyć będzie. Proszę o jakieś rady.
[EDIT] Niestety samczyk zaniemógł i padł. Widocznie martwica była jednak zbyt rozległa ale dziękuję za odpowiedź.