Skocz do zawartości

Wesprzyj serwis, wyłącz reklamy  
1 raz na nowej odsłonie? | Problemy z zalogowaniem?






- - - - -

Pierwsza wieczerza

Napisany przez musk, 16 lutego 2013 · 511 wyświetleń

Amfa przez pierwsze trzy dni poznawała swój dom. Szczególnie polubiła połówkę kokosa (w tej chłodniejszej części zbiornika), która na mój gust jest jeszcze dla niej trochę za duża, ale skoro tam lubi – niech ma. Z reguły rano nie było jej na widoku. Po południu i wieczorem się pojawiała. Pod koniec drugiego dnia wziąłem ją na pięć minut na ręce.
Zachowywała się spokojnie, pełzała, niuchała, było ok. Od tej pory przez pierwszy tydzień, za wyjątkiem dwóch dni po posiłku brałem ją na ręce na 10 minut, zawsze umytymi, opłukanymi z chemii i wysuszonymi, ciepłymi kończynami górnymi.
Na razie przyzwyczajałem ją tylko do siebie, żeby nie było nadmiaru bodźców. Synowi obiecałem przyzwyczajanie od drugiego tygodnia. Nie mogłem sobie odebrać frajdy bycia pierwszym… Podczas zakupu, w sklepie spytałem kiedy ostatnio jadła, okazało się, że cztery dni wcześniej i że jest karmiona co tydzień mrożonymi oseskami mysimi. Dobrze się składało, bo mogłem ją przewieźć nie nażartą nie ryzykując zwrotu pokarmu i jednocześnie dać jej trochę czasu na przyzwyczajenie się do nowego miejsca zanim będzie kolejne jedzenie. Sprzedawca powiedział, że są to żarte wężyki i równie dobrze mogę ją karmić co trzy dni – nie obrazi się. Uznałem, że to trochę przesada i pod warunkiem dobrego przyjęcia pierwszego obiadu postanowiłem ją karmić co pięć dni. Pojechałem jeszcze w międzyczasie do Leroya ponownie i nabyłem mniejszy pojemnik plastikowy na kantynę dla wężyka, pomny przestróg, że najlepiej go karmić na zewnątrz terrarium, bez żadnego podłoża, żeby niczego nie połknął dodatkowo. Kupiłem też przy okazji dwa małe spryskiwacze, takie do kwiatów. Jeden aby w przyszłości łatwo było nawilżać terrarium np. w czasie wylinki, drugi w celach higienicznych, służący do mycia zbiornika płynem odkażająco – dezynfekującym. Spryskiwacze są w różnych kolorach, żeby przez przypadek nie nawilżać tym w którym bywa używany preparat dezynfekujący. Koszt zakupów – 22PLN.

No więc czwartego dnia pobytu u mnie i tydzień po ostatnim jedzeniu przystąpiłem do przyszykowania menu. Sobota była, więc miałem czas. Wydobyłem oseska z zamrażarki, trzymam je tam w plastikowym boxiku, zresztą fajnie to wygląda – może robić za mięsne, różowe kostki lodu do drinków. Podsunąłem pomysł żonie ale bez odzewu. Wybrałem najmniejszą sztukę aby nie zaczynać karmienia w nowym miejscu od nadmiernego wyzwania w postaci czegoś za dużego do połknięcia. Oseska położyłem na wymytym plastikowym wieczku od czegoś tam, żeby się rozmrażał. Po paru godzinach był miękki i miał temperaturę pokojową. Pomyślałem jednak, że w naturze taki wężyk to chwyta pokarm ciepły – taki w granicach trzydziestu paru stopni a nie temperatury pokojowej czyli 22st i to jest pewnie dla niego dodatkowa atrakcja jako zwierzęcia zmiennocieplnego. Więc wsadziłem wieczko z oseskiem pomiędzy żeberka kaloryfera w łazience na godzinę. Po tym czasie był przyjemnie lekko ciepły. Postawiłem kantynę na stole w kuchni, przełożyłem tam Amfę i pesetą położyłem koło niej oseska. Stres był, bo naczytany różnych komentarzy żyłem w świadomości, że największy problem początkujących hodowców i młodych wężyków to kwestia – CZY BĘDZIE CHCIAŁ JEŚĆ.
Amfa od razu wyczuła oseska i wbiła w niego wzrok, zadumała się na jakieś 5 sekund i pięknym szybkim strzałem złapała go z bardzo minimalnym odruchem duszenia. Niestety złapała go za tyłek i tak zaczęła wciągać, ale czytałem, że to norma, kiedy wąż jest przyzwyczajony do gołych, martwych osesków jak ofiara się nie rusza, nie broni itp. Wciąganko potrwało dokładnie 4 minuty. Dałem jej jeszcze kilka minut poleżeć w pojemniku, tak, że widziałem, że pokarm przesunął się dobrych parę centymetrów i delikatnie przełożyłem wężycę do faunarium. Szybciutko wpełzła do kokosa i tyle ją widzieliśmy przez kolejne dwa dni. Wiedziałem, że należy dać jej spokój. Zmieniłem tylko wodę i zostawiłem gada na dwudniową sjestę. Uradowany sukcesem karmienia zacząłem czekać na czynność wprost przeciwną. Trzeciego dnia po wyżerce bez śladów zerżnięcia się w faunarium wziąłem Amfę na ręce. Nie była już specjalnie pogrubiona, ale dość ospała. No to pobudziłem ją do spacerów i łażenia po rękach aż postanowiła rozstać się z resztkami oseska co odczułem na swoich rękach i koszulce. Po raz pierwszy poczułem się szczęśliwy, że ktoś się na mnie zwalił. Bezcenne ! Pomyślałem sobie, że procesy trawienne przebiegają bez zarzutu. Teraz trochę fizjologii, jak ktoś nie lubi – niech nie czyta ! Wydalonko było o konsystencji niezbyt gęstej i zawierało oprócz „masy właściwej” też trochę
przeźroczystego, jasno - żółtawego śluzu. Pewnie bym się tym przejął ale w amerykańskiej książce o zbożówkach jest opis jak ten produkt pracy jelit węża ma prawo wyglądać. Jest tam mniej więcej napisane tak: stolec powinien składać
się z solidnej brązowo-czarnej masy z dodatkiem rzadszej żółtawej półpłynnej substancji, może też być nieco przeźroczystego płynu . Ważne aby te niestałe elementy nie stanowiły na oko więcej niż połowę całości. Wszystko się więc zgadzało. Odbyło się też już karmienie nr 2. Również bez zarzutu i wg schematu opisanego powyżej. Trwa właśnie sjesta.






Przekierowania dla tego wpisu [ URL ]

Brak przekierowań na ten wpis

Maj 2025

P W Ś C P S N
   1234
567891011
12131415161718
19 20 2122232425
262728293031 

Ostatnie wpisy

Albumy mojej galerii

Ostatnie komentarze

Losowe zdjęcie z albumu

Domek Amfy z zewnątrz

użytkownicy przeglądający

0 zarejestrowanych terrarystów, 1 gości, 0 anonimowych terrarystów

Tagi

    Przeszukaj mój blog

    Kategorie

    Ostatni odwiedzający






    © 2001-2025 terrarium.pl. Serwis wykorzystuje pliki cookies, które są wykorzystywane do emisji spersonalizowanych reklam. Więcej. Korzystając akceptujesz Regulamin.