Niestety przy kiepskiej wylince przeważnie tak jest. Rokowania są raczej marne, można najwyżej podać mu trochę rozcieńczonego miodu.
Na przyszłość, jeśli straszyk zostanie zauważony że nisko przechodzi wylinkę lub spadł z gałęzi, to można zrobić coś takiego że wsiąść patyczek od szaszłyków albo w ogóle jakikolwiek patyk, i zwyczajnie kropelką lub innym szybkim klejem przykleić tylne kończyny (jeśli wciąż są w wylince rzecz jasna) do niego i rozwiesić to między dwoma butelkami, lub czymś wysokim, żeby miał przestrzeń do linienia. Pod samego straszyka dać jakiś ręcznik czy coś co zapewni mu miękkie lądowanie. Też dobrze zapewnić dobrą wilgotność wokół tego np, poprzez wilgotne ręczniki albo przykryć to jakimś pojemnikiem i spryskać go od środka żeby stworzyć "komorę wilgotną". Mi tak kiedyś udało się uratować właśnie nowogwinejskiego, który zresztą żyje do dziś.
No właśnie sęk w tym, że przeszedł wylinkę w nocy, a ja dopiero zajrzałam do niego o 5 rano jak już było „po”. Wiadomo, że pomogłabym mu, jeśli bym wiedziała. Tak czyś jak dzięki za odp i radę! Moja dwa pozostałe straszyki bezproblemowo przeszły wszystkie wylinki, więc ta sytuacja jest dla mnie nowa.