Rozmnozylem poe, w zwiazku z czym chcialem to zglosic do PIW, zeby uzyskac stosowny papier. No to zrobilem skany citesow, wypelnilem formularz i czekam.
Po przypomnieniu sie, ze wyslalem wszytko mailem, pani stwierdzila, ze moje dokumenty sa niekompletne. Okazalo sie, ze chciala kopie zaswiadczenia z piw, ze rodzice pochodza z urodzenia w niewoli, taki sam papier o ktory sie staralem.
Nie zaden cites, tylko ten jeden papier.
W koncu przyjechala obejrzec pajaki/przeliczyc.
Na wstepie powiedziala, ze ten cites ktory sie dostaje to jest tylko kartka papieru, ze to jest wymysl hodowcow, zeby im wszystko ulatwic, co dokladnie, nie wiem.
Dzwonila dzien wczesniej do Warszawy, zeby sie upewnic, czy to ma byc tak jak, to ona przedstawia. Podobno Warszawa potwierdzila.
Wiec pani dalej, ze musze miec kopie w wersji papierowej, zaden skan, zaswiadczenia wydanego przez PIW. Malo tego, na kopii musi byc napsane 'kopia np. 1 z 20'.
Potem mowila, ze moze mi wystawic dokument potwierdzajacy urodzenie w niewoli, ale nie moge tego wprowadzic na rynek, bo to grozi kara wiezenia.
No i przytoczyla historyjke o chlopaku, ktory mial taki dokument. Pajaki sprzedal, jakims cudem sie o tym dowiedziala policja, zrobili mu wjazd na chate, ale okazalo sie, ze chlopak zlozyl podanie do wojska, a tam nie mozna byc karanym.
Wraz z kolezanka uprosily jakiegos urzednika (tego nie pamietam), zeby sprawe umorzyl.
Rozmawialem z hodowcami oraz z weterynarzem jednym, to stwierdzili, ze ktos tu jest mega nadgorliwy.
Umowilem sie z nia, ze dosle te kopie z PIW i wyda mi dokument.
Poslalem co i jak, ale w miedzy czasie dostalem dokument potwierdzajacy urodzenie w niewoli, z adnotacja, ze brak informoacji o pochodzeniu rodzicow,
I taki, moim zdaniem, smaczek. Kobita upierdliwa i niby mega dokladna, a na papierze moje nazwisko napisane z bledem. Brawo ona.
Mam nadzieje, ze to napisalem w miare spojnie i rozumiecie o co mi chodzilo